Rozdział Trzeci

174 20 2
                                    

Przemoczone trampki spoczęły w kącie wraz z jeansową kurtką, kiedy Sophia przekroczyła próg domu. Spojrzała na wyświetlacz telefonu, z zaskoczeniem stwierdzając, że jest już godzina osiemnasta. Musiała spędzić u Johanny sporo czasu, nim opuściła jej dom. Westchnęła czując, jak jej mokre blond włosy kleją się niesfornie do szyi, przyprawiając dziewczynę o nagły przypływ irytacji i zniecierpliwienia. Sophia odgarnęła denerwujące ją kosmyki, po czym pchnęła drzwi prowadzące do salonu z nadzieją, że ujrzy w nim tylko mamę. Tymczasem już od pierwszego kroku postawionego w pomieszczeniu, do jej uszu dobiegła ożywiona rozmowa jej siostry z kimś, kogo głos był dziewczynie zupełnie nieznany. Zatrzymała się tuż przy drzwiach, kiedy poczuła na sobie obce spojrzenie jakiegoś chłopaka, siedzącego na przeciwko jej siostry i matki.

- W końcu jesteś - odezwała się starsza kobieta, wyraźnie czymś rozbawiona, po czym z powrotem odwróciła głowę w stronę Nieznajomego.

Sophia nie odezwała się słowem, cały czas uważnie badając całą sytuację zaistniałą w salonie. Oczy chłopaka były ciemne, a w dodatku - niezwykle przenikliwe. Dziewczyna miała wrażenie, że kiedy tylko spojrzał w jej stronę, znał w oka mgnieniu wszystkie jej sekrety. Czując coraz to większe skrępowanie, Sophia odwróciła się na pięcie, ruszając prosto w stronę schodów. Na samą myśl o przytulnym łóżku znajdującym się w jej ukochanym pokoju - jedynym miejscu, gdzie mogła czuć się bezpiecznie i pewnie, poczuła, jak jej żołądek wypełnia się nagłym, przyjemnym ciepłem.

- A ty dokąd? - usłyszała głos mamy, w którym wyraźnie dało się wyczuć zaskoczenie. Sophia dobrze wiedziała, że kobieta będzie mieć pretensje o nieprzywitanie się z gościem przez nastolatkę, ale blondynka nie dbała o to. W tym momencie była tak bardzo zmęczona, że możliwość wejścia pod miękką kołdrę było warte wszystkiego, więc tym bardziej - sprzeczki z mamą.

- Zazwyczaj się tak nie zachowuje... - zdołała jeszcze usłyszeć, nim drewniane drzwi do jej pokoju zamknęły się cicho.

Sophia nie spostrzegła nawet, kiedy rozmowy na dole ucichły. Jeszcze kilka minut temu można było usłyszeć dochodzące z salonu śmiechy jej starszej siostry i mamy, które najwyraźniej były zafascynowane tajemniczym chłopakiem. Kim tak właściwie był? Czyżby...

No oczywiście, jakby inaczej. Nowa zabawka Rose - pomyślała Sophia marszcząc czoło. Zawsze bardzo różniła się od swojej starszej, w sumie zaledwie o dwa lata, siostry. Wielu na pierwszy rzut oka widzi w nich tylko jedyną różnicę - wygląd. Włosy Sophii - jasne, cienkie blond kosmyki przechodzące w platynową barwę, zupełnie różniły się od ciemnych, gęstych włosów Rose - do tego te jej czarne tęczówki, niewyrażające, z pozoru, żadnych emocji. Sophia miała wrażenie, że spoglądając w jej własne oczy, można od razu ujrzeć kłębiące się w niej, mieszane uczucia i mnóstwo sprzecznych emocji. Była niemal pewna, że chłopak siedzący w salonie dostrzegł to od razu, w jednej chwili wiedział, czego może się po dziewczynie spodziewać. Blondynka niechętnie odkryła kołdrę, zmuszając się tym samym do wstania i opuszczenia pokoju w celu wzięcia szybkiego, gorącego prysznica. Czuła, że powieki same jej już opadały, ale niestety, musiała pokonać ciemny, długi korytarz, by dojść do umiejscowionej na samym jego końcu łazienki. Sophia uchyliła cicho drzwi, mknąc na boso przez ciemny już korytarz. Było po godzinie dwudziestej, więc słońce zapewne zaszło już, zwalniając tym samym miejsce na niebie srebrzystemu księżycowi. ,,Rogalik" rzucał delikatne światło przez okno na końcu korytarza, dzięki czemu dziewczyna nie musiała brnąć przez zupełną ciemność. Nie miała nawet siły by podejść do schodów i zapalić umieszczone przy nich światło. Jej jedynym celem było w tym momencie dotarcie do łazienkowych drzwi, prysznic, a potem już tylko wrócenie z powrotem do pokoju. Nie pamiętała, kiedy ostatnio chciało jej się spać o tej godzinie. Zawsze w wakacje zmagała się z bezsennością, a jej jedynym lekiem na to było wtedy całonocne słuchanie muzyki. Od upragnionego celu dzieliło ją już zaledwie kilka kroków, kiedy nagle stanęła jak wryta. Ktoś był tutaj z nią. Blask księżyca zniknął momentalnie zasłonięty czyjąś ciemną sylwetką, przyprawiając Sophię o gęsią skórkę, której, dodatkowo, towarzyszył zimny dreszcz.

They Never SleepOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz