04.

341 12 1
                                    

lipiec 2014, Amsterdam
Minęło kilka dni od tej bajecznej nocy. W klubie bywałem niemal co wieczór, ale... Jej nie było. Odczuwałem dziwne uczucie - brak czegoś. Nigdy tego nie doznałem. NIGDY.
W takich chwilach właśnie człowiek oczekuje głupiego przypadku, że trafi na nią w najmniej spodziewanym miejscu. Gdyby nie to, że nie mogę grać... Inaczej by to wyglądało. Nigdy w życiu bym nawet nie posmakował tego wszystkiego... Aczkolwiek z drugiej strony nie mia,lbym teraz tego mętliku w głowie.
- Dav, pamiętasz tę ślicznotkę sprzed tygodnia, z którą się tu bawiłem? - zapytałem barmana, bawiąc się słomką od drinka. Kiwnął mi głową na potwierdzenie. - Widziałeś ją może ostatnio...?
- Dwa dni temu - odparł. - Nie była długo, szybko wyszła.
Kurwa. Co, jeśli już nigdy jej nie spotkam? Zaraz... Czemu ja się tak tym przejmuję? Była noc? Była. To po co liczę, że znowu ją spotkam?
Z klubu urwałem się koło północy. Najlepsze w tym wszystkim, że byłem sam. Po Cath moje 'wymagania' stały się gigantyczne. Żadna z nich nie umiała choć w 0,01% sprawić mi takiej przyjemności właśnie jak ona.
W nocy mało spałem, znowu myślałem nad tym, gdzie ona może być, co może robić.. To chore, bo nigdy tak nie robiłem. Co ona ze mną zrobiła? Jak już spałem, to znowu mi się śniła. Jak odchodzi. A ja jak debil, stoję i pozwalam jej znikać.
Cholera. Jeszcze żebym wiedział, kim ona jest... Byłbym wtedy chyba jednym z najszczęśliwszych ludzi tego spierdolonego świata.
Przed południem dostałem SMSa z zaproszeniem od Lucasa.
Rewanż rewanżu rewanżu mi się należy, wiesz? Zaśmiałem się pod nosem, oczytując wiadomość. Dalej liczy, że ze mną wygra. Pewnie po pijaku bym go pokonał, haha. Odpisałem mu, że popołudniem przyjdę. W okolicach godziny piętnastej opuściłem dom. Na szczęście miałem do niego raptem kilka minut, więc wybrałem się pieszo.
- Gotowy na porażkę? - zapytałem na dzień dobry, gdy tylko otworzył drzwi.
- Chyba na zwycięstwo... Właź, włącz konsolę i się rozgość. Muszę pojechać na chwilę do marketu, zapasy piwa się kończą. A, i miej na myśli, że Cath, znaczy się moja siostra ma niedługo wrócić. Więc lepiej wiesz... Nie zaczynaj z idiotycznymi tekstami.
- Ależ oczywiście, panie kapitanie - zasalutowałem i wszedłem do środka. Cath... Ładnie ma jego siostra na imię.. Bardzo.
- Kurwa, portfel - warknął, biegnąc do kuchni.
Zaśmiałem się. Zawsze o czymś zapomni. Jak dobrze, że głowy jeszcze nie zgubił, wtedy by tak różowo nie było.
Rozwaliłem się na kanapie, po chwili słysząc jego "cześć" na odchodne. Czyli mogę trochę sam ponerdzić. Włączyłem "szybki mecz", wybrałem drużyny i miałem zaczynać grę, ale... Przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi.
- Lucas..? - rozwarłem szeroko powieki. Ten głos... Kojarzę go aż za dobrze...
Powoli się podniosłem i ruszyłem w stronę korytarza. Pustki? Jednak nie. Momentalnie się zatrzymałem i wziąłem głębszy wdech. Podniosła się i skupiła na mnie swoje niebieskie oczy. Oczy Cath...
Nie wierzę. To pojebany sen, z którego się obudzę. Przecieram oczy. Ona. Dalej. Tu. Stoi. W mojej głowie znowu stanęła mi wizja TAMTEJ NOCY. Nocy z nią. Tej najlepszej nocy...
- To Ty... - szepnąłem, nie dowierzając.
- O boże - zacisnęła palce na framudze drzwi. To nie dzieje się naprawdę. - Co tu robisz? Jakim cudem, do cholery mnie znalazłeś?
Ona jest siostrą mojego najlepszego przyjaciela? Wie o jej zachowaniu? O tym, co robi? O tym, że się ze mną przespała? Wie o tym, co ja robię?
Aż mi zawrzało w głowie. Przełknąłem nerwowo ślinę, głośno oddychając. Ona tu jest. I to nie jest sen.
- Nie spodziewałem się, że Lucas ma taką siostrę...
- A ja się nie spodziewałam, że mój brat ma takich przyjaciół... Mam nadzieję, że się nie wygadałeś - warknęła, a mi nie spodobało się to.
- Nigdy w życiu, on nic nie wie o tym, jak spędzam noce.
- Na Twoje zasrane szczęście - lekko się uśmiechnęła, podchodząc do mnie. - Wybacz za moje zniknięcie, ale nie chcę by Lucas dostał zawału, bo mnie nie ma w domu.
- Tylko dlatego gdy się obudziłem, to Ciebie nie ujrzałem obok?
- A co, myślałeś, że nie spodobało mi się? - zaśmialiśmy się. - To była najlepsza noc mojego marnego życia - przejechała dłonią po moim policzku. A więc nie tylko ja tak sądzę. - Chodź do środka... Nie będziemy tak stać, jeszcze mój braciszek się napatoczy... W sumie... To gdzie go wcięło? 

Tochter des TeufelsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz