Rozdział 7

2.9K 190 36
                                    

Ginny już zapomniała, jak to jest spędzać czas z przyjaciółkami. Miała kilka bliskich koleżanek, ale wydawało jej się, że ostatnio widziała się z nimi lata temu.
W sklepie Madame Grace znajdowało się wiele strojów wyjściowych, więc dziewczyny spędziły tam parę godzin, przymierzając różne suknie i słuchając rad koleżanek. Ginny znalazła strój na bal w kufrze, Mary również zaopatrzyła się w odpowiedni strój wcześniej, więc teraz próbowały doradzić coś rozchichotanym Dorcas i Lily.
Chłopcy też wpadli na chwilę i zaczęli narzekać na dziwne kostiumy, dopóki Ginny nie wręczyła Jamesowi eleganckiej szaty. Pozostali postanowili wziąć coś podobnego.
Ginny jęknęła i usiadła. Stała już ponad godzinę, bo dziewczyny zastosowały długą metodę wybierania odpowiedniej sukienki. Najpierw spośród stosu ubrań wyłowiły trzydzieści ładnych, następnie przymierzyły dziesięć najładniejszych, odrzuciły cztery i stwierdziły, że może jednak wezmą coś jeszcze z tego stosu. Potem zastanawiały się długo nad trzema.
Lily chciała wziąć czerwoną suknię, ale zawiedziona przyznała, że ten kolor gryzie się z jej włosami. Mary doradziła jej coś jasnoszarego, a Ginny podsunęła zieleń. Dorcas zaś wahała się między mocnym różem, a odcieniem pomarańczowego. W końcu obie zniknęły za zasłoną i co kilka minut wychodziły w nowej kreacji.
Ruda Gryfonka westchnęła. Wiedziała, że mogą spędzić tu jeszcze wiele czasu jeśli czegoś nie zrobi. Wstała i podeszła do Remusa. Szepnęła mu coś na ucho.
Podziałało. Lupin zbliżył się do Dorcas, która zarumieniła się lekko i szybko kupiła strój. Lily również straciła cierpliwość i podjęła szybką decyzję.
Dziesięć minut później dziewczyny siedziały w pubie „Pod Trzema Miotłami" i popijały kremowe piwo. Rozmowa zeszła oczywiście na bal oraz tajemniczego partnera Lily. Dziewczyna nadal nie chciała nic powiedzieć.
 — Twierdzisz, że nam się nie spodoba... Zapewne nie spodoba się też chłopakom, więc idziesz z nim, żeby ich wkurzyć  — domyśliła się Ginny.
 — Chyba, że idzie z Jamesem — zauważyła Mary.
 — Nie, nie idzie. James wybiera się ze mną — zaprzeczyła Ginny. Przez chwilę rozkoszowała się wyrazem zaskoczenia na twarzach pozostałych dziewcząt. Zdawało się jej, że już wie z kim może iść Lily, ale nic nie powiedziała. Jeśli się pomyliła, nie będzie jej głupio, jeśli ma rację... niech Mary i Dorcas nadal główkują. Nie powie im.
  — Postawię wam po ciastku — zdecydowała Ginny. Miała kilkanaście sykli w sakiewce i stwierdziła, że nie będą jej dłużej potrzebne. Za parę dni musi zakończyć podróż w czasie, bo... dokładnie nie wiedziała. Na razie było to tylko przeczucie.
 — Tu są ciastka? — zdziwiła się Mary, ale zaraz przypomniała sobie.— Rzeczywiście w święta w sprzedaży są słodkości. Dzięki, Gin!
Ginny zacisnęła zęby i nie wspomniała, żeby nie nazywać ją „Gin". Podeszła do lady i zamówiła czekoladowe babeczki. Kiedy wracała usłyszała kilka urywków zdań. Dziewczynom najwyraźniej nie spodobało się, że idzie z Jamesem, ale tolerowały jej wybór. Umilkły gwałtownie, gdy zbliżyła się do stolika. Ginny uśmiechnęła się, jak gdyby nic nie słyszała.
W sumie nie mówiły nic złego, więc nie mam o co się gniewać, pomyślała Gryfonka.
Dorcas nadal ekscytowała się balem, który miał odbyć się już następnego dnia, ku zdziwieniu Ginny. Mary myślała nad swoją fryzurą, a Lily ukrywała tożsamość swojego partnera.
Przerwa świąteczna tym razem trwała od 23 grudnia, więc chłopcy śpieszyli się z zapraszaniem dziewczyn . Pójście samemu uznawali za hańbę.
~*~


Trudno było nie zauważyć świątecznej atmosfery. Stare zbroje nuciły kolędy, wieńce ze gałązek świerku zdobiły prawie każdy sufit, a w Wielkiej Sali pojawiły się choinki. Remus narzekał na dodatkowe obowiązki prefekta – musiał nadzorować strojenie sali i pilnować pierwszoroczniaków, którzy zostali na święta i uwielbiali wnosić mnóstwo śniegu do zamku.
Reszta miała dużo czasu, ale nikt nie odrabiał zadań domowych. Uczniowie z chęcią przebywali na dworze.
Ginny, Mary, Dorcas i Lily również wybrały się na spacer. W pewnej chwili Lily złapała się za tył głowy. Na jej czapce leżała spora kupka śniegu, a kilka metrów dalej stał James szczerząc zęby.
Ginny kucnęła, a potem szybko wstała rzucając śnieżką w chłopaka. Oberwał w ramię. Rozpętała się prawdziwa bitwa.
Syriusz i Peter dołączyli do czarnowłosego, ale dziewczyny trzymały się dzielnie. Syriusz dostał w głowę od Mary, a Peter przewrócił się pod wpływem kulki Dorcas. Najgorzej miał James, który był bombardowany jednocześnie przez Lily i Ginny. Same dziewczyny też trochę oberwały.
Siły wyrównały się, gdy dołączyło do nich kilkoro Puchonów. Potem przyłączyli się starsi i młodsi Gryfoni. Grupa bijących się rosła z każdą minutą. W pewnej chwili prawie cały Hogwart rzucał się śnieżkami „chłopaki na dziewczyny". Nauczyciele nie mogli, albo nie chcieli nic z tym zrobić. Ginny wydawało się, że pani McGonagall ma ochotę się przyłączyć, ale godność profesor nie pozwalała jej na to.
Dochodziła siedemnasta, kiedy Mary oświadczyła, że idzie się przygotować do balu.
 — Co? - zdziwił się Syriusz. — Potrzebujesz aż trzech godzin?
 — Już tylko trzy godziny? — zdenerwowały się trzy siedmioroczne Gryfonki, rzuciły śnieżki i pobiegły do zamku. Kilku chłopaków westchnęło i pokręciło głową. Tymczasem coraz więcej dziewczyn przerywało zabawę i odchodziło. Ginny została jako jedna z ostatnich. Chłopcy również stracili ochotę na dalszą bitwę, ale nie mieli zamiaru spędzić najbliższych godzin na szykowaniu się.
~*~

Czterej Huncwoci i RudaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz