Szczerze powiedziawszy, nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału....no, ale.... Zapraszam xx
Drzemka Shannona trwała tylko minut. Zerwał się szybko, niczym wybudzony z najgorszego koszmaru jaki mu się przyśnił. Nie wiedział kiedy zmorzył go sen, który zdecydowanie nie był spowodowany zmęczeniem, ale ilością alkoholu, który w siebie wlał. Adam stał nad nim i śmiejąc się, szturchał go ręką by do niego wrócił.
-Ładnie odleciałeś - westchnął opadając na sofę w pokoju hotelowym, który wynajmował od momentu przylotu do Stanów. Mrużąc oczy, zaczął szukać na szklanym stoliku paczki swoich papierosów i zapalniczki. W pokoju panowała ciemnica. Shannon był czuły na światło dlatego nigdy nie rozstawał się ze swoimi okularami przeciwsłonecznymi. Były powodem stałych żartów Tomo, któremu nigdy nie kończyły się pomysły na docinki. Będąc pijanym bądź na haju, nawet okulary przeciwsłoneczne mu nie pomagały. Adam o tym pamiętał - gdzie są moje fajki....
-Zapal może światło to je znajdziesz - syknął a jego ciężka głowa opadła na oparcie fotela, w którym ledwo siedział. Co chwile musiał się poprawiać by nie znaleźć się na podłodze - która godzina? - zapytał próbując trafić ręką do kieszeni, z której chciał wyciągnąć telefon.
-Czy Ty pytasz mnie o godzinę? - zapytał zapalając papierosa i zaczął się głośno śmiać - pieprzyć czas. Pieprzyć Twój telefon - mówił i doskoczył do przyjaciela odbierając mu komórkę, która znalazła się na podłodze.
-Adam! - wrzasnął i podniósł się szybko z siedziska, na które tak szybko jak wstał, tak szybko opadł - Jared mnie zabije. Opuściłem już trzy nagrania w tym tygodniu - podjął się kolejnej próby utrzymania się na swoich nogach trochę dłużej niż sekundę - nie mówiąc już o innych osobach - szepnął i pokiwał głową starając się zrozumieć kiedy stracił kontrole nad swoim życiem. A przyrzekał. Obiecał swojej mamie i Jaredowi. Ich pomoc poszła na marne. Miało być inaczej.
-Aaaa mówisz o naszej kochanej Lily. Alison nie pochwaliłaby takiego bawienia się w związek. No wiesz, nie bez jej zgody, nie za jej plecami.
-Twoja siostra nie żyje - syknął pod nosem rozglądając się po pokoju. Adam go nie usłyszał - sprawa Lily nie powinna Cię ani trochę obchodzić - upomniał go.
-Wisi mi i powiewa jeśli Cię tak to bardzo obchodzi. I tak za często o niej nie mówisz, wszystkiego muszę się dowiadywać od osób postronnych - mówił głosem, przepełnionym żalem.
-Powiedziałem, że gówno Cię to powinno obchodzić... - warknął ponownie.
-Gadanie. Nie marudź tylko chodź tu do mnie - zwołał do niego strzelając palcami w woreczek z białym proszkiem, który nabył dzisiejszego poranka - zobacz co tu mam dla Ciebie - uśmiechnął się - mała niespodzianka.
-Adam... - warknął - ja muszę iść.
-Oj no. Alison byłaby taka rozczarowana.... Chyba nie chcesz jej zawieźć co? No i mnie? Byłem w końcu jej bratem, pamiętasz? Byliśmy nierozłączni - dodał po chwili namiętnym głosem jakby prowadził jakąś grę z przyjacielem, której zasady dla Shannona nie były do końca jasne. Domyślał się co robi, nie był pewny tego co chciał przez to osiągnąć. Znał Adama jednak wystarczająco, wiedząc, że nie cofnie się przed niczym - no dalej, jedna...mała...kreseczka - mówił powoli wysypując proszek na ławę i formując swoją kartą niedługie kreseczki - tyle powinno wystarczyć, towar jest mocny. Próbowałem - dodał pierwszy wciągając. Odrzucił głowę do tyłu i wrzeszcząc pomachał energicznie głową - no dalej teraz Ty. Za dobre czasy.
-Nie biorę. Skończyłem z tym.
-Mówiłeś to już...jakieś cholernie wiele razy - odpowiedział - dalej. To samo mówiłeś gdy zaproponowałem pierwszego drinka. No dalej Shannon. Nie każ mi czekać bo nie zostanie dla Ciebie już nic a nic. Shannon - powtórzył raz jeszcze, ale perkusista siedział dalej nie wzruszony - Alison patrzy.
CZYTASZ
Try and stop me
FanfictionGdy Steve poinformował Lily o tym, że musi przeprowadzić się do słonecznego Los Angeles, drobna blondynka nie spodziewała się, że jej życie wywróci się do góry nogami. Tak się dzieje z każdą dziewczyną, która trafia między braci Leto. Młodszy wokali...