25. Myślę, że babcia dealuje.

4.6K 500 24
                                    

- Myślę, że babcia dealuje.- Powiedziałam do Lau, leżąc na dywanie na brzuchu, wgapiając się jednocześnie w telewizor. Mimo, że Liam ulotnił się z mojego mieszkania tak szybko jak się tam pojawił, nie przejmując się za bardzo moim cierpieniem, babcia Helen korzystała z życia w Nowym Jorku. Codziennie wychodziła gdzieś w południe, strojąc się jakby prowadziła bloga modowego i wracała późną nocą. Rozprowadzanie narkotyków było sensownym wytłumaczeniem, w końcu skąd miałaby kasę na to, żeby żyć tak hulaszczo.

- Zaraz dealuje... Nie bądź niedorzeczna. Wczoraj po kolacji prosiła mnie żeby pokazać jej jak obsługuje się tindera, więc pewnie jest na jakiejś randce...- Lauren zostawiła mnie z taką informacją, wstała z kanapy i zebrała z ławy brudne od sosu do spagetti talerze udając się prosto do aneksu kuchennego. Z opóźnionym refleksem siadłam prosto, zszokowana informacją którą sprzedała mi przyjaciółka.

Zaraz przed oczami stanęła mi babcia, spotykając się z jakimś gwałcicielem, który pozbawi ją organów i porzuci w jakimś ciemnym zakątku Central Parku. Dobra, scenariusz ten był mało prawdopodobny. Babcia miała już chyba z osiemdziesiąt lat, codziennie wypijała lampkę wina do obiadu... zresztą do śniadania i kolacji też, tłumacząc że lampka wina przedłuża życie, więc jej narządy nie były już w najlepszej kondycji. Zresztą z jej niekończących się opowieści wynikało, że miała czarny pas karate, także stanowiła większe zagrożenie ode mnie.

- JAK TO TINDERA?!- Wyrzuciłam z siebie piskliwym głosem. - Dlaczego ten temat wypływa dopiero teraz i dlaczego pozwoliłaś jej opuścić to mieszkanie, skoro wiedziałaś że idzie na jakąś schadzkę!!!!!- Spytałam blondynki z wyraźnym wyrzutem.

- Jezu, cziluj Lol... Twoja babcia nie da sobie krzywdy zrobić, zresztą z brzuchem na pewno nie przyjdzie.- Lauren wywróciła na moje słowa oczami. Widocznie nie obchodził jej los biednej babci. Czarny humor Louisa coraz bardziej się jej udzielał i o ile na początku było to nawet urocze o tyle teraz, kiedy łączyli swoje siły, byli prawdziwymi wrzodami na moim chudym tyłku.

- HA HA.- Odpowiedziałam wcale jej słowami nierozbawiona. - Taka jesteś śmieszna że aż popuściłam w spodnie.- Dorzuciłam jeszcze pisząc sms'a do babci.

Lola: Babciu gdzie jesteś?!

Odpowiedź dostałam niemal automatycznie.

Babcia: Nie jesteś moją matką Lola, ale jeśli musisz już wiedzieć będę ZA JAKIŚ CZAS. Spotkaj się ze mną przy naszej stacji metro za jakieś pół godzinki.

Naszej stacji? Babcia chyba za bardzo się zadomowiła.

- A teraz jeśli pozwolicie wyjdę jej na spotkanie. - Otrzepałam ze spodni niewidzialny pył i może nie tyle obrażona, o ile faktycznie o babcię zmartwiona złapałam za torbę i kurtkę i ruszyłam ku drzwiom. Robiło się już późno, a z tonu babci wynikało, że należy walnąć jej długie kazanie o tym, jak to damie nie przypada się tak włóczyć i tak dalej. Powinno to działać raczej w drugą stronę, ale widocznie czasy się zmieniały. Może powinnam nakablować rodzicom i powinni babcię ubezwłasnowolnić, a może to Lau miała rację i powinnam dać babci oddychać i żyć.

- Tylko nie zatruj się świeżym powietrzem.- Zawołał z kanapy Louis, o którego istnieniu mogłabym równie dobrze zapomnieć, bo o dziwo od dobrych trzydziestu minut siedział cicho.

Prychnęłam tylko na niego jak zezłoszczony kot i trzasnęłam za sobą drzwiami. Ja rozumiem, że moje towarzystwo jest bezcenne i że ta dwójka dostarcza mi pożywienia, Lauren właściwie sama w mieszkaniu sprząta i nie muszę nawet kiwnąć palcem no i na dobrą sprawę chyba mnie adoptowali, ale nie pogniewałabym się, gdyby ich randez- vous odbywały się gdzie indziej. Czyżbym była jakimś ciekawym okazem i obserwowanie moich codziennych zwyczajów były dla nich aż tak poruszające? UGH.

Faking it! || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz