Nawet nie zorientowałam się, gdy wrócili moi rodzice. Byłam za bardzo pogrążona w bezbarwnym świecie snów. Jedynym, w którym nie ma bólu ani cierpienia. Czasami chciałabym zostać w nim na zawsze. Sama nie wiem dlaczego. Po prostu czułam się tam dobrze. Tylko tam.
Ze względu na moich rodziców, nigdy nie świętowaliśmy Bożego Narodzenia. Nie wiem, jak to jest spędzać ten czas w gronie rodzinnym, rozpakowywać prezenty, czy wypatrywać pierwszej gwiazdki. Zawsze chciałam poczuć tą "magię świąt". Cóż...
Jedynie nocą czasami obserwowałam gwiazdy. Wchodziłam po obrośniętej krzewami dzikiej róży balustradzie na dach lub w chłodniejsze dni siadałam na parapecie i syciłam się ich widokiem. Mogłam to robić godzinami. Od zawsze wydawały mi się magiczne. Każda ma dla mnie inne znaczenie. Zastanawiałam się wielokrotnie, czym tak naprawdę mogą być. Może to ludzkie smutki i dlatego ich tak dużo? W sumie... Może i by pasowało. Wiele ludzi ma przecież miliony zmartwień, a największym z nich jest to, że nie mogą o tym nikomu powiedzieć... Tak jak ja...
W końcu postanowiłam wstać z łóżka. Zeszłam po już rdzewiejących, metalowych schodach wprost do salonu. Kiedyś nazywałam ten dom "starą ruderą". Heh... Na kanapie dostrzegłam moich rodziców - Dominikę i Mateusza. Wiem, że tak naprawdę nimi nie byli, ale już się przyzwyczaiłam. Matka zostawiła mnie w lesie, gdy miałam 5 lat... Byłam im wdzięczna za to, co dla mnie zrobili, ale mam wrażenie, że nie do końca im na mnie zależało. Powiedziałam uprzejmie:
- Cześć - nie odpowiedzieli. - Wyjdę na chwilę na ogród, okej? - Dominika lekko pokiwała głową i przytuliła się do męża. Nie miałam ochoty dłużej na nich patrzeć.
Gdy wyszłam na podwórko, od razu przeniknęła mnie fala zimnego powietrza. Jeszcze kilka godzin temu nie wiało, a wiatr był tak silny, że miałam wrażenie, jakby chciał mnie gdzieś zanieść. Miałam dość specyficzne spojrzenie na otaczającą mnie rzeczywistość...
Usiadłam na mojej ulubionej huśtawce i odchyliłam głowę do tyłu. Wiatr rozwiewał moje blond włosy i lekko poruszał konstrukcją. Spojrzałam na uschnięte drzewo, które od niepamiętnych czasów stało na skraju ogrodu. Kiedy byłam młodsza przerażało mnie. Miało postrzępione gałęzie i wyglądało, jak wyjęte z filmu grozy. Gwałtownie podciągnęłam się na rękach i stanęłam na rurze, do której przymocowana była huśtawka. Kto by pomyślał, że treningi z akrobatyki się przydadzą... Przeskoczyłam na gałąź najbliższego drzewa i położyłam się na niej. Ponownie spojrzałam w niebo. Zastanawiało mnie, dlaczego jest właśnie taka pogoda. Wtedy mnie olśniło...
CZYTASZ
Po co żyjesz?
SpiritualCzasami jeden ruch potrafi całkowicie zmienić nasze życie... Nie zawsze to kontrolujemy... Nie na każdą decyzję mamy wpływ, gdyż podejmujemy je nieświadomie... Czemu ja podjęłam właśnie taką? Nie mam pojęcia, choć bardzo chciałabym wiedzieć... A Wy...