Nowa historia

63 7 6
                                    

Wojska wroga wystrzeliwały coraz więcej pocisków. Ogień rozrzucony po dachach budynków powoli je trawiła i rozprzestrzeniała się coraz dalej. Atak nastąpił szybko, z rana, gdy wszyscy spali. Mur upadł szybko, a ludzi przeżyło niewielu. Patrząc na ich reakcję po pojawieniu się Boga, jedyne, co mogłem teraz zrobić, to osłaniać dom Rin i zwierzęta tam mieszkające. Kiedy najazd się zakończył-zwycięstwem przeciwnika-po mieście pozostały jedynie zgliszcza. Wróg odszedł zostawiając nasze miasto w rozsypce. Widocznie nie przyszli tu po łupy. Kiedy odeszli, poleciałem obejrzeć pozostałe miasta. Planeta była mała, ale ledwie 5 miasteczek? Każde wyglądało niemal tak samo i każde było zniszczone. Postanowiłem interweniować.
Kilka dni po przegranej naszego moasta-gdy mieszkańcy zdołali się jako tako pozbierać, pokazałem się im jako pół-bóg. Jednak nie zleciałem jako boska postać. Byłem królem piekieł i tak zamierzałem się pokazać. Poprosiłem Rin, by jakoś ich zwołała w umówione miejesce i tak też zrobiła. Kiedy ona zaczęła swoją szopkę z jakąś tragedią, sprawiłem, że w ziemi ukazał się niewielki wyłom, z którego wyszedłem. Wyprostowałem się i rozejrzałem, jakbym wyszedł pierwszy raz od dłuższego czasu. Zatrzymałem mój pogardliwy wzrok na przerażonych ludziach. Po chwili zacząłem się diabolicznie śmiać.
-No no. Teraz tu wygląda jak w domu.-Poruszyłem skrzydłami, machnąłem ogonem.-Jednakże gdzie podziali się Bogowie, którzy powinni się tu pojawić i to naprawić?
-Bogowie nie istnieją!-Krzyknął ktoś w tłumie.
-Ach tak?!-Mój głos się wzmocnił i rozdwoił. Zamachałem skrzydłami, by wznieść się ponad nich.-A więc mówicie mi, że ta osoba, która obudziła się przez wasze głupie wojny i unosi się nad wami, to człowiek, zwierzę jak każde inne?-Rzuciłem wnerwiony.-Czy ludzki wzrok stał się już tak ślepy, że nie widzi co się wokół dzieje? 300 lat. Tyle lat temu była tu zieleń, zwierzęta i słońce! Gdzie podziały się teraz?
-To tylko głupia legenda!-Ktoś znów rzucił.
-Podobno tak samo jak Rei-bóg wojen i śmierci a jednak stoję przed wami, głupie człowieczki! Jak ślepym trzeba być, by nie wierzyć w coś, co się widzi na własne oczy! Jako Bóg tego, co wy stworzyliście, będę nad wami panował! Poznacie mą tyranię! Przyjdźcie, gdy zmądrzejecie!-Wykrzyknąłem i wleciałem znów w wyłom, który zatrzasnął się za mną. W tym momencie kazałem wiatrowi się zerwać, a churom pociemnieć. Rzuciłem piorunem w niebo, by to je puszczało co kilka sekund, a później kazałem deszczowi ruszyć na ziemię. Po tych czynnościach wyszedłem z tyłu jakby nigdy nic już w postaci człowieka. Ludzie szeptali. Bali się. Wybuchła malutka panika. Zaśmiałem się i ruszyłem do kolejnych miejsc. Kazałem też im wszystkim się zjednoczyć. Zniszczyłem wiele ich upraw. Sprowadziłem choroby. Okrutne, ale jeszcze nie śmiertelne i wróciłem do Rin, która zdawała mi raporty z poczynań miast. By wszystkiego pilnować, wysyłałem wróble i skowronki jako wtyki. Wracając opowiadały mi wszystko. Jak na razie ludzie reagują dobrze. Są bliscy przełamania.
Obudziłem się około 6 nad ranem. Na zewnątrz od kiedy nadeszło "moje panowanie" noc i dzień wyglądają tak samo. Jednakże tym razem obudził mnie promyk słońca. Słaby i musiał przejść długą drogę, ale dotarł. Od kiedy się pojawiłem, ludzie zaprzestali wojen, a budynki, które tak kopciły zostały zburzone. Westchnąłem szczęśliwy i ruszyłem swoim przejsciem do szczeliny, gdzie się pojawiłem po raz pierwszy. Ludzie czekali od jakiś 20 minut wołając mnie. Kolejne przedstawienie-otworzenie się ziemi i moje wyjście. Jednak pozostałe słowa stawały się powolutku prawdą.
-Czego chcecie?-Zapytałem pogardliwie. Zauważyłem, że ludzi nagle przybyło.
-Zjednoczyliśmy się z północnym miastem.-Powiedział ich wódz.
-Kontynuujcie to więc.-Powiedziałem.
-Ludzie cierpią. Panie ciemności...cofnij proszę kary.-Zaśmiałem się tylko.
-Będą cierpieć dopóki nie zmądrzeją i nie zaczną szanować siebie i rośliność oraz zwierzęta. Przyjdźcie do mnie, gdy wszystkie miasta połączą się w jedno, a na ziemię powróci zieleń!-Krzyknąłem i "wróciłem" z powrotem do swojej pieczary. W sumie, to brzmi to coraz bardziej...hmmm dziwnie? Ale przynajmniej jakoś się ogarniają. Kilka miesięcy później wrócili. Tym razem było ich wielu. Naliczyłem z 298. Jak na 5 małych wiosek to sporo. Około 90% z nich było chorych. Rany, siniaki, bąble i tym podobne okalały ich ciała. Machnąłem skrzydłami i stanąłem na równi z nimi. Zobaczyłem, że mają ze sobą małe drzewko w donicy. Uśmiechnąłem się. Machnąłem ręką. Wszyscy obecni lrzestali odczuwać ból związany z chorobami czy urazami. Zaśmiałem się promiennie. To, co było też przeze mnie bądź niesprawiedliwość losu również odpadło bądź naprawilo się. Ludzie zaczęli wiwatować. W tłumie zobaczyłem Rin. Uśmiechnęła się puszczajac mi oczko. Wiedziałem, że to ona im pomogła z drzewem. Ludzie zaczęli klękać. Zawstydzony w panice zacząłem machać rękami:
-N-nie klękajcie!-Wykrzyknąłem. Zdziwieni podnieśli głowy.-N-nie wiele się od was różnię, więc po co?-Zaśmiałem się. Ludzie zmieszani powoli wstali.
-Teraz macie nie wszczynać wojen. Wszystkie konflikty możecie zwracać do mnie. A teraz...pozbądźmy się chmur i zacznijmy odbudowę tego świata!-Krzyknąłem i wzleciałem w górę do nieba. Kilkoma machnięciami skrzydeł porzegnałem chmury. Ludziom ukazał się błękit nieba i słońce, którego nie widziano od setek lat. Nie mogłem jednak rozprowadzić zieleni swoimi mocami. Wciąż dotyczyły one śmierci. Nigdy nie rozpoczołem nauki dodatkowej magii-lustrzanego odbicia tej, z którą się urodziłem, bo wraz z tym...przychodził byt nieznany i nieobliczalny...
Niedługo później świat pokrył się w niektórych miejscach nowymi, kiełkującymi roślinami. Ludzie zaczęli budować nowe miasto. Wszystkie wioski połączyły się w jedno, wielkie i potężne miasto. Budownictwo nieco się rozwinęło. Teraz już jednak nie postawili żadnych murów ani fos. Nie było już zagrożeń ze strony innych ludzi. Niedługo później Rin wypuściła zwierzęta ze swojej "mini Arki" na wolność. Był to piękny widok. Rajskie ptaki wachlowały swoimi długimi piórami i wygladały jakby tańczyły w podzięce. Zwierzęta ziemskie wybiegły ucieszone w nieznane. Kiedy dotarły do wolnej przestrzeni, zatrzymały się. Odwróciły w naszą stronę, ukłoniły do Rin i mnie i ruszyły w dalszą drogę. Za to morski stworzenia skakaly ponad taflę wody i robiły przeróżne fikołki. Wszystkich hipnotyzowały te widoki. Westchnąłem.
Rozpoczęła się nowa historia.
Rano obudził mnie krzyk. Kiedy wyszedłem, zobaczyłem spanikowanych ludzi. Nad nimi latało...coś. Była noc, więc było widać jedynie ruchy w powietrzu. Zlatywały z góry pociski kul z prądu. Zniszczył tylko kilka domów. Szybko wzleciałem w górę wprost na niego i odepchnąłem poczwarę nim zdążyła wycelować. Pocisk poleciał gdzieś daleko.
-Znalazłem Cię.-Uśmiechnął się jaszczur.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 25, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pomiędzy BogamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz