Rozdział 2

30 2 0
                                    

Dziewczyna rzuciła się na łóżku i mocno wybuchnęła płaczem. Poczuła, że obok niej robi się wgniecenie, co oznaczało, że Thony położył się wraz z nią. Przyciągnął ją do siebie i po prostu przytulił. Nie mogła się uspokoić. Płakała, i płakała. Wiedział, że skoro będzie chciała mu o tym powiedzieć, to to zrobi. Nie chciał na nią naciskać, chociaż bardzo się martwił.
Jednak z każdą chwilą, jej oddech stawał się coraz głębszy. Powoli się uspokajała niechcąc, żeby chłopak musiał na to patrzeć.
Wstrzymywała łzy cisnące się do oczu i próbowała zapomnieć o sytuacji sprzed pół godziny. Wujek wracający z pracy. Złość. Jedno uderzenie, drugie. Ucieczka.

Kiedy dziewczynie udało się unormować oddech, postanowiła spytać, czy mogłaby u niego zostać. Wiedziała, że pewnie jest sam w domu.
- Thony, proszę... Mogę u ciebie... Zostać na noc? - mówiła jąkając się i przerywając w celu zaciągnięcia nosem.
- Jasne, skarbie. - pocałował ją w czubek głowy. - Możesz zostać na ile chcesz. - zamilkła, aż w końcu zdecydowała.
- Zostanę na parę dni, dobrze? - spojrzała mu w oczy wiedząc, że pewnie jest cała umorusana od tuszu oraz czerwona i mokra od płaczu. Bardzo jej zależało na odcięciu się od domu. Od wujka.
- Oczywiście. Ale żebyś mogła zostać, to lepiej się umyj. Nie chcę w łóżku brudaskę. - próbował ją rozśmieszyć, co mu się udało wnioskując po chichocie z jej strony.
- Sam jesteś brudas. I to większy ode mnie. - zaśmiał się. - Siedź cicho i daj mi pidżamę. - uśmiechnęła się, co odwzajemnił.
Brunet wstał i podszedł do komody. Wyciągnął ze środka dużą czarną koszulkę z nadrukiem logo Batmana oraz krutkie czarne spodenki, które kiedyś kupiła mu jego mama myśląc, że się w nie zmieści. Jednak wyszło wręcz odwrotnie. Dlatego je trzyma na takie sytuacje. Spodenki świetnie leżą na tyłku Ester, chociaż są odrobinę większe niż zwykle nosi.
Ciuchy rzucił na łóżko prosto w przyjaciółkę.
- Ej, uważaj. - mruknęła biorąc rzeczy w ręce.
- A może by tak "dziękuję"? - prychnęła.
- Jeszcze czego, to jest twoje zadanie, a nie spełnienie mojej prośby.
- Wiesz co? Lepiej, żebyś mi podziękowała. - podszedł bliżej. - A ja już wiem jak. - uniosła prawą brew w górę, chociaż dobrze wiedziała o czym mówił.
- Niby jak? - wytarła rękawem od bluzy poliki, które wciąż były mokre.
- Ja idę się kąpać, ty robisz gorącą czekoladę. - zaśmiała się, zawsze miał wielki apetyt.
- W porządku. Kiedy wracają twoi rodzice? - spytała. Rodzice chłopaka często wyjeżdżali, ponieważ prowadzili razem biznes. Ale mimo to, nigdy nie odczuł odtrącenia z ich strony. Wiedział, że robią to, aby mógł pójść na dobre studia.
- Podobno w sobotę. Ale może to potrwać krócej lub dłużej.
- Okej, to jak twoi rodzice przyjadą to się zwinę. Nie chcę wam przeszkadzać. - westchnął.
- Dobrze wiesz, że nigdy nam nie przeszkadzasz. Moja mama by chyba była wniebowzięta, gdybyś zjadła z nami obiad. - zaśmiali się. - Dobra, lecę się myć.

****

- Thony! Chyba coś popsułam! - wrzasnęła na cały dom próbując naprawić mikrofalę wciskając kolejno te same przyciski. Po kilku sekundach usłyszała jak biegnie po schodach.
- Co się stało? - stanął przy niej w samych dresach i wycierał ręcznikiem goły brzuch. Był wysportowany, bo trenował boks. Mokre włosy dodawały mu seksapilu.
- Nie wiem. Chciałam podgrzać pianki, żeby się trochę rozpuściły ale nie mogę.
- Ugh, ta mikrofala chyba dostanie szału. Muszę dać ją do naprawy bo często się "zacina". - westchnęła zrezygnowana. Widok odkrytego ciała chłopaka ją dekoncentrował, chociaż widziała go nie jeden raz.
- To co ja mam teraz zrobić? - brzmiała jak 5-latek.
- Rozpuść w piekarniku. - wybuchnął śmiechem, po czym chwycił dziewczynę i dał soczystego buziaka w jej skroń idealnie przy tym czochrając włosy.
- Ej, a wiesz, że tak zrobię? Muszę jakoś. Leć się ubrać i zejdź jak skończysz. - ponownie dał jej buziaka, tyle, że tym razem w polik, bardzo blisko przy kącikach ust, co trochę sparaliżowało nastolatkę.

Kłamstwa zawsze wychodzą na jawOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz