Słowo „psycholog" przywodziło Mattowi na myśl obraz mężczyzny w średnim wieku, ze śladami po opryszczce na twarzy, wielkich okularach i przedpotopowym sweterku, założonym niechlujnie na koszulę z pobrudzonym kołnierzykiem. Nie był pewien skąd się to wzięło - z przestarzałych komedii, które kiedyś oglądał na poprawę humoru, czy własnego stereotypowego myślenia, ale przed nim siedział namacalny dowód jego wielkiej pomyłki.
Przystojny, nieźle zbudowany mężczyzna z parodniowym zarostem i zadziornym spojrzeniem, przyglądał mu się uważnie, w milczeniu, co trochę chłopaka krępowało. Ubranie również odbiegało od trendów wśród terapeutów, jak sądził Matt. Zwykłe jeansy i luźna bluza z podwiniętymi rękawami, odsłaniająca co nieco męskich rąk owianych czarnym włosiem, wyglądały zadziwiająco... normalnie.
Kolejną rzeczą, która dziwiła nastolatka był bałagan w gabinecie, przewyższający ten w jego własnym domu. A przecież młodzież słynie ze swojego niechlujstwa o wiele bardziej od szanowanych psychologów. Omiótł wzrokiem porozrzucane papiery, długopisy, które szukały drogi ucieczki ze stołu na podłogę (co niektórym się już udało), zmięte papiery, które zamiast w koszu, leżały gdzieś pod ścianą i na parapecie. Nawet nie udawał, że tego nie dostrzega i wszystko jest w porządku. Patrzył się z pewnym niedowierzaniem wokół siebie, jak i na mężczyznę, by dać mu do zrozumienia, że czuje się jak w pokoju u kolegi, a nie na wizycie u terapeuty.
- Kiedy skończy się pan na mnie gapić? - mruknął po chwili, marszcząc brwi. Ten mężczyzna od razu nie przypadł mu do gustu. Przecież miał trafić na typowego psychologa, któremu bez krępacji będzie mógł nawrzucać od przemądrzałych idiotów. A że znalazł się w gabinecie kogoś, kto wcale się tak nie prezentował, nie do końca wiedział, czy może sobie na to pozwolić.
- To moja praca, Matt. - powiedział mężczyzna, uśmiechając się kącikiem ust. Siedział luźno, opierając się na prawej stronie ciała, z nogą opartą o siedzenie fotela.
- Myślałem, że jest nią zadawanie pytań. Rozmowa. Coś w tym guście.
- Żeby zacząć rozmowę, muszę coś o tobie wiedzieć.
Matt popatrzył na niego tępo. Sytuacja w jego oczach malowała się nieco dramatycznie. Nienawidził psychologów wszelakiej maści - poczynając od tych w wieśniackich sweterkach, a kończąc właśnie na takich przystojnych, ubranych całkowicie normalnie. Wszyscy oni sprowadzali się do jednego - pewnych siebie spojrzeń, świadczących o pysze związanej z własnym zawodem i wiedzy o drugim człowieku, którą mogli posiąść wyczytując to z ich twarzy, a przynajmniej tak im się zdawało. Tylko czekał aż ten zacznie rozmowę, by móc okazać swoją jak największą pogardę i niezadowolenie, cichy bunt przeciwko matce i całemu światu.
- Zacznijmy od tego, że położysz telefon na biurku za mną. - mruknął po chwili. - Weźmiesz go z powrotem gdy zakończymy.
- Dlaczego?
- Zadajesz pytania jak małe dziecko. Bo ja tak mówię. - jego ton głosu był władczy, ale uśmiechał się pobłażliwie.
- A co jeśli tego nie zrobię? - pierwszy objaw buntu, na jaki się zdecydował. Chociaż prędzej nazwałby to nie mogącą się odpalić zapałką, niż ogniem rebelii.
- Sam ci go odbiorę. - uniósł brwi. - Masz czas dopóki nie odpalę papierosa. - wyciągnął pomiętą paczkę z kieszeni i nie spuszczając z niego wzroku wykrzesał ogień z metalowej, ozdobnej zapalniczki. Matt przyglądał mu się czujnie, jakby próbował wyczytać z oczu mężczyzny czy blefuje. Gdy wydmuchał dym i przełożył nogę przez obręcz, by podnieść się z krzesła, dał za wygraną i niespiesznie wyciągnął telefon, rzucając nim na stół.
Okej, normalnie mógłby się pobawić w kotka i myszkę, ale ufał swojemu przeczuciu, które krzyczało w środku, żeby nie dać się wymacać, przy okazji tracąc towar, który średnio dobrze ukrył w kieszeni kurtki. Bunt musiał zostać spacyfikowany przez siłę wyższą, a mianowicie - chęć ćpania. Swoją drogą zadziwiające było to, że będąc w obcym mieście, ledwo posługując się językiem angielskim, tak szybko zorganizował sobie narkotyk. Widocznie wszędzie na świecie działa to na tej samej zasadzie, jeśli wiadomo gdzie szukać. - Grzeczny chłopiec. A teraz skoczysz po swoje dokumenty.
- Słucham?
- Słyszałeś.
- Ja tu nie pracuję, nie muszę nigdzie iść. - rozłożył się w fotelu wygodniej i przeczesał dłonią niebieskie włosy. Kolczyki już wróciły na swoje miejsce. - To nie pan powinien je zabrać przed rozpoczęciem?
- Powinienem. Ale ty to zrobisz za mnie. Pani Maggie ma gabinet na parterze. Przy okazji możesz zrobić mi kawy.
Matt uchylił usta w niedowierzaniu. Co ten koleś sobie wyobraża? To, że codziennie pracuje z killerami, jeszcze nie oznacza, że normalny chłopak o średnio zaawansowanej karierze przestępczej, będzie spełniał każdy jego rozkaz. I jeszcze ta kawa. Już miał mu odpyskować, powiedzieć krótko i dobitnie co sądzi o takim specjaliście, ale zamknął usta.
Wstał, czy raczej poderwał się gwałtownie z siedzenia, popatrzył nienawistnie na psychologa, po czym wyszedł z gabinetu, trzaskając drzwiami. Nie był aż tak wkurzony, właściwie po wyjściu już się uśmiechał, jednak trzeba było trochę poaktorzyć, żeby potem móc upajać się efektami.
~~~
Psycholog zerwał się z fotela, biorąc w dłonie telefon i ustawiając go od razu pod światło. Kod w kształcie litery L, jakie to proste i przewidywalne. Westchnął i podłączył sprzęt do komputera, przerzucając wszystkie zdjęcia z pamięci telefonu na swój własny dysk.
Jakieś małolaty, siedzące i pijące alkohol, wśród nich przewijał się gdzieniegdzie jego uśmiechnięty klient. To było zapewne najbliższe towarzystwo nastolatka, kilka dziewczyn i chłopaków o zadowolonych spojrzeniach, piwach w ręku i skrętach gdzieniegdzie się przewijających. Pili na polu, albo w jakimś lokalu o wątpliwej reputacji, chyba bunkrach, albo ruinie mieszkania, praktycznie nieumeblowanym. Nie było to więc elitarne, bogate towarzystwo, a grupka podobnych sobie, młodych zagubionych ludzi, którzy znajdują wspólny język poprzez wspólne używki, mieszane ze śmiechem i samotnością w spojrzeniu każdego z osobna. To wyrabiało już pewien obraz o synu jego koleżanki z pracy, nikły, co prawda, ale będący fundamentem terapii.
Przewijał się tam nader często jeden osobnik, często występujący wspólnie z Mattem na zdjęciu, o brutalnym uśmiechu i zapijaczonym spojrzeniu osiedlowego cwaniaka. Zdjęcia były różne - na niektórych fotografowany chłopak zdawał sobie z tego sprawę, na innych był nieświadom uwieczniania go w pamięci telefonu.
Kolejne zdjęcia dotyczyły krajobrazu, zapewne ukazującego jedynie najbliższą okolicę chłopaka. Rozpoznawał na nich Polskę jaką pamiętał z dzieciństwa, z jej szarymi blokami, kolorowymi trzepakami i dziećmi, biegającymi w potarganych dresach po placu zabaw.
Przy kolejnych zdjęciach aż uśmiechnął się lekko, przewijając z umiarkowaną prędkością. Były to nagie zdjęcia męskiego ciała, nie ukazywały głowy, więc ciężko stwierdzić do kogo przynależał korpus wraz z wystającą, średniej wielkości częścią. Później zdjęcia tyłka, również męskiego, musiał przyznać - całkiem zgrabnego i... całującej się parki. Matt i ten tajemniczy chłopak. Ale spokojnie, zaraz dojdzie do tego, kogo przedstawiają fotografie.
Otworzył wiadomości SMS. Najpierw przejechał wzrokiem po nazwach kontaktów, by sprawdzić z kim najczęściej młody pisał. Rafał, Natalia i jakieś typowe osiedlowe ksywki.
Kilka wiadomości wstecz i już miał pełen obraz znajomych Matta, jak i jego życia prywatnego, które teraz należało tylko lekko naprostować. Odłożył telefon na miejsce, tak jak zostawił go chłopak.
~~~
Matt stał oparty o blat stołu i mierzył młodą kobietę wkurzonym spojrzeniem.
- Powtórz nazwisko, chyba wpisałam z błędem. - powiedziała po raz drugi, ze spokojem godnym wagonu tybetańskich mnichów.
- Skarżyński. - warknął przez zaciśnięte zęby. Kobieta wpisywała kolejne litery, jakby pierwszy raz w życiu obsługiwała klawiaturę. Jeszcze trudniej było jej powtórzyć za nim polskie nazwisko, chociaż zawzięcie próbowała, uznając to najwyraźniej za świetną zabawę językową. - Pójdę zrobić panu Walkerowi kawy. - mruknął drewnianym angielskim akcentem i bez słowa skierował się do miejsca, gdzie wcześniej mignęły mu kubki z czajnikiem, zostawiając panią Maggie samą z problemem wymówienia polskich liter.
Nigdy chyba nie czuł większej satysfakcji, niż w momencie plucia do jego kubka. Całkiem dziecinne i gówniarskie zachowanie, ale w pewnym sensie sprawiło mu ulgę. Nie miał już Rafała, który stał z boku i nakręcał całą machinę złych uczynków i wszystkich głupich, nieodpowiedzialnych zachowań, teraz zostało jedynie echo jego męskiego, lekko zachrypniętego głosu, który podpowiadał jak się powinien zachować. I wcale nie czuł się z tym źle. Czuł, że przez tą strużkę śliny, która spokojnie kapie do kawy, opuszcza go trochę z zagubienia i samotności, wypełniając go dziką satysfakcją zrobienia komuś tak zwyczajnie na złość.
Do sekretarki wrócił z uśmiechem, mimo że wciąż nie znalazła jego karty. W końcu po dobrych pięciu minutach popatrzyła na zegarek i szybko oddała mu papiery, przepraszając go ze skruszoną miną. Patrzyła uważnie za młodym chłopakiem o niebieskich włosach i postrzępionej kurtce. Wydawał się taki zły na cały świat i jednocześnie zagubiony. Przetrzymała go trochę dłużej, niż Łukasz prosił. Ale w końcu czasu na inwigilację nigdy za wiele.
~~~
I znów przyglądał się tym ciekawskim oczom, przewiercającym go na wylot z lekkim rozbawieniem, siedząc w niewygodnym fotelu psychologa. Miękkość materiału przywodziła lekkie wątpliwości w częstych klientów, walących drzwiami i oknami, chyba że siadywali oni na ziemi. Ale pan Łukasz był wszak psychologiem więziennym, najczęściej działającym w terenie, poza murami swojego gabinetu.
- Masz dziewczynę?
Matt uniósł brwi, słysząc pierwsze pytanie, jakie padło. Nie zapytał o to ile ma lat, gdzie mieszka, jak się nazywa, czy ma jakieś problemy, a o jego drugą połówkę, konkretniej tę płci żeńskiej i nie związaną z procentami. - Tak. - odpowiedział szybko, twardo twierdząc, że jego kłamstwo bierze swe źródła w sceptycyzmie dotyczącym skuteczności rozmowy i terapii w rozwiązaniu problemów - swoją drogą wyimaginowanych - młodego nastolatka.- Nie sądzę. - mruknął psycholog, nie spuszczając z niego wzroku.
I w tym właśnie momencie chłopaka chciała już krew zalać - nie dość, że wypytuje go o nic nie znaczące fakty z jego życia prywatnego, to ma jeszcze czelność poddawać je wątpliwościom i to całkiem bezpodstawnie. Zacisnął usta i twardo odwzajemniał spojrzenie, czując, że w tym niewielkim pomieszczeniu odbywa się jego własna, osobista bitwa. Pierwsza i nie ostatnia.
- Tak? A z jakiego powodu? - prychnął, unosząc brwi. Oj, nie będzie sobie pan Łukasz tak zagrywał. I jeśli myśli, że blefując i próbując wysnuwać durne teorie przestraszy go, to się grubo myli.
- Sądzę, że twoja odpowiedź wynika z tego, że przejmujesz się jak na ciebie popatrzę. Nie masz dziewczyny, prawda? Ale chcesz, żebym myślał, że masz. Chcesz udowodnić swoją męskość, która przejawia się w posiadaniu partnerki? - uśmiech psychologa kojarzył mu się z typowym uśmieszkiem złej postaci z kreskówki. Jednak w bajkach negatywni bohaterowie zawsze byli brzydcy, przedstawieni w sposób obrzydliwy lub karykaturalny, a ten gość tutaj był całkiem przystojny. Irytujące.
- Nawet jeśli było to kłamstwem, musiało mieć jakiekolwiek podłoże?
- Zazwyczaj nie kłamie się dla samego faktu. Nawet podświadomie, coś się pod tym kryje.
- Tak uczą na studiach, żeby ludzie, którzy nie wiedzą co zrobić ze swoim życiem, mogli przyjść i pożalić się obcemu facetowi za pieniądze.
Psycholog zaśmiał się, odchylając lekko głowę do tyłu. Matta to nie satysfakcjonowało. Nie po to mu docinał, by ten się śmiał z jego ripost, a po to, by sprowokować kłótnię.
Kawa, którą postawił na biurku wciąż tam leżała, zupełnie nietknięta. Psycholog nawet na nią nie spojrzał. Jego tajna broń, opracowywana na poczekaniu w toalecie, która sprawiła mu tyle satysfakcji i zabawy, miała się zmarnować, a on bez żadnego profitu przyniósł mu jedynie swoje dokumenty. Zaczynał mieć wątpliwości, czy na przeciw niego nie siedzi faktycznie utalentowany psycholog, który potrafi po drobnym szczególe wszystkiego się o tobie dowiedzieć.
- Chce pan, żebym przyznał, że nie mam dziewczyny i kłamałem? - czuł, że lepiej ominąć już ten temat, a nie krążyć wokół niego i niebezpiecznie nawiązywać, ale był zwyczajnie ciekaw jak potoczy się rozmowa go dotycząca.
- Wiem, że kłamałeś, nie musisz się przyznawać, by mnie upewnić. Chodzi o to, żebyś to tywiedział o tym, że ja wiem.
- Okej, tak to działa. A nie powinien pan próbować nawiązać przyjacielskich relacji? Coś w stylu "możesz mi zaufać, jestem tu po to, by ci pomóc"? - uniósł brwi. Matko, zaczynał rozmawiać całkiem mądrze, przynajmniej bez żadnych złośliwości i obraźliwych komentarzy, a mniej więcej z takim zamiarem tu przyszedł. O tak, bardzo chciał zobaczyć minę matki, kiedy odbiera telefon od psychologa, który nie chce już więcej umawiać się na kolejne spotkania z jej synkiem, ale nic tego nie zapowiadało.
- Nie jestem twoim przyjacielem, Matt. Jestem tylko twoim lekarzem. Możesz mi zaufać, ale przyjacielskie relacje nie mają tu prawa bytu.
Chłopak kiwnął głową. Ten gość był całkiem inteligentny. Chyba nie trafił na pierwszego lepszego faceta, który skończył taki, a nie inny kierunek, bo przypadkowo się na niego dostał.
- Masz osobę w której jesteś zakochany? Która ci się podoba? Niezależnie jakiej płci.
- Miałem.
Matt chrząknął. Na polu od dłuższego czasu panowała grobowa ciemność, jak to zwykle zimowymi wieczorami bywa, a pan Łukasz nie spieszył się by zapalić światło. Siedzieli więc przy tym z ekranu z laptopa, co tworzyło intymną atmosferę. Zupełnie jak na jakimś wieczorku u przyjaciółki, kiedy przy kawie lub kieliszku opowiada się o chłopakach. Tyle, że psycholog nie był jego przyjacielem, a w jego spojrzeniu było coś, co powodowało, że nastolatek ufał mu w mniejszym stopniu niż przypadkowej osobie spotkanej na ulicy. I jeszcze ten test o płci. Jakby doskonale wiedział, że jest gejem i czerpał przyjemność z tych lekkich aluzji, które mają go wprowadzić w zakłopotanie. I tak, udawało mu się - wprowadzały go w zajebiste zakłopotanie. Miał nadzieję, że nie jest to zbyt widoczne, ale z każdą chwilą czuł się jakby rozmawiał z pieprzonym Sherlockiem Holmesem, który po ułożeniu dłoni jest w stanie wywnioskować co jadłeś na śniadanie.
- Już nic do niej nie czujesz?
- Chyba czuję.
- Nie jesteście już razem? - psycholog zmarszczył brwi. Odpalił kolejnego papierosa. Matt poczuł dobrze znany zapach mocnych fajek, wołający do jego nałogu.
- To ma jakieś znaczenie? Jestem tu przez sprawę w sądzie, a nie przez miłosne problemy. - mruknął, nie spuszczając wzroku z czerwonego punkciku, który coraz szybciej cofał się w kierunku ust mężczyzny.
- Wiem dlaczego tu jesteś. Chcesz zapalić?
- Nie. Nie palę. - jeszcze tego brakuje, żeby matka się dowiedziała o jego nałogach. Zapewne doskonale zdawała sobie sprawę, że nie jest grzecznym dzieciakiem, ale jeszcze ograniczyłaby mu fundusze, albo wprowadziła restrykcyjne przepisy przeszukiwania ubrań.
Psycholog prychnął, chyba rzeczywiście rozbawiony.
- To co się dzieje w tym gabinecie, zostaje w tym gabinecie.
- Nie ufam panu na tyle, by wierzyć w te oklepane teksty.
- Nie trzymam strony twojej matki. - uniósł wymownie brwi. - Nie trzymam też twojej strony. Trzymam swoją własną.
Matt przygryzł wargę, a na jego delikatnej buzi walka była widoczna jak na dłoni. Chłopak ciągle był spięty, choć usilnie starał się sprawiać wrażenie równie odprężonego co terapeuta.
- Chcę. - mruknął po dłuższej chwili. Okej, nawet jeśli powie o tym jego matce, będzie wiedział, że ma do czynienia ze zdradziecką szumowiną nie wartą zachodu. Psycholog podał mu niespiesznie prawie dopalonego papierosa. Matt zaciągnął się głęboko.
- Nie mam osiemnastu lat. To jest deprawacja.
Mężczyzna uśmiechnął się do niego. Miał całkiem ładny uśmiech, naturalny, niewymuszony i trochę podobny do Rafała. Poza tym skrajnie różnił się od jego dotychczasowego chłopaka. Był starszy, poważniejszy, bardziej męski i lepiej zbudowany, spokojniejszy i mniej agresywny. Oboje byli pewni siebie, ale wyrażali to w zupełnie inny sposób. Zgasił papierosa w popielniczce, otrząsając się lekko. Czy ja właśnie porównuję jakiegoś faceta do mojego chłopaka...?
- Nie jesteście już razem? - powtórzył.
- Chyba nie.
- Chyba?
- Nie wiem.
Zaległa cisza, w trakcie której oboje mierzyli się spojrzeniami - Matt zrezygnowanym i zmęczonym, psycholog dziwnie chłodnym i zdystansowanym. Nastolatek rozglądnął się po pomieszczeniu kolejny raz. Żadnego zegara, a telefon nie leżał w zasięgu jego ręki. Musiał przyznać, że w oddaniu sprzętu była jakaś metoda - stracił rachubę czasu, nie wiedział która jest godzina i ile jeszcze będzie musiał tu wytrzymać, podchodzony różnymi psychologicznymi trikami, bombardowany podchwytliwymi pytaniami, na które Łukasz i tak zna już odpowiedź i przewiercany uważnym spojrzeniem. Aż chciał dać za wygraną, odpowiedzieć już na wszystko, mieć święty spokój i wyjść.
Ciszę przerwały wibracje telefonu. Matt automatycznie podniósł się z miejsca, kierowany przez nerwowo świtającą w głowie myśl. Rafał. Rafał sobie o mnie przypomniał. Nie obchodziło go, że pomiędzy nim a telefonem siedzi psycholog, że gdy będzie rozmawiał ze swoim chłopakiem, to ten dupek usłyszy każde jego słowo... Nie, zaraz, coś było nie tak. Psycholog zamiast zareagować, ani drgnął, a telefon był taką samą ciemna plamą na stole, jak wcześniej. To nie jego telefon dzwonił... Zachował się zbyt nerwowo i pewnie wyjawił swoim zachowaniem jeszcze więcej interesujących faktów.
- To mój. - powiedział Łukasz, który przez cały ten czas nie spuszczał z niego wzroku. Niespiesznie wyciągnął telefon z kieszeni. Zmarszczył brwi. - Przepraszam. - mruknął i odebrał.
Wyszedł z gabinetu, więc Matt, choć bardzo ciekawy jak wygląda rozmowa psychologa z normalnymi ludźmi, którzy nie są jego klientami, musiał poczekać na jego powrót. Wstał i zaczął przechadzać się po pomieszczeniu, nie spuszczając wzroku z drzwi. Miał wrażenie, że Łukasz stoi za nimi i patrzy się przez dziurkę do klucza, obserwuje tylko co zrobi, na co patrzy i czego dotyka, by potem wyciągnąć z tego wnioski i zadać mu kolejne krępujące pytania ze słuszną diagnozą. Chyba popadał w paranoję. To, że koleś domyślił się paru rzeczy jeszcze o niczym nie świadczyło.
Popatrzył na swój telefon, obdarzając go nieufnym spojrzeniem. Dioda się nie świeciła, co oznaczało brak wiadomości, ale... może jednak coś tam na niego czeka, by zrobić mu miłą niespodziankę? Jakiś SMS o treści "przepraszam, kochanie, byłem pijany, wiesz, że cię kocham", albo chociaż głupie "co tam?". Sięgnął po komórkę i odblokował ekran. Nic. Pusto. Nie zdziwił się zbytnio, wszak tego właśnie się spodziewał, ale mimo wszystko było mu przykro, a poczucie samotności kolejny raz przewiercało mu brzuch.
Drzwi się otworzyły tak gwałtownie, że rzucił telefonem. Wynikało to raczej z samego faktu nagłego hałasu i tupotu nóg, który w domu zazwyczaj oznaczał, że zaraz dostanie w twarz od ojca, niż strachu przed Łukaszem. Psycholog stanął na środku gabinetu, unosząc brwi.
- Spokojnie, nie musiałeś rozwalać telefonu o ścianę. - przerwał żenującą ciszę. - Zbieraj się, w miarę szybko. Muszę zamknąć gabinet, a kurewsko mi się spieszy.
CZYTASZ
Chcę być twój
RomanceJest to historia młodego nastolatka - buntownika, który stara się odnaleźć swoje miejsce. Jego życie nagle się komplikuje, stawiając młodego człowieka przed ciężkimi wyborami.