Kruczoczarny warkocz

76 9 5
                                    

- Hej - wita mnie Rose, moja przyjaciółka - jedyna osoba jaką mam.

- Cześć - uśmiecham się.

- Wpadniesz dzisiaj na imprezę u Ericka?

-Wiesz, że mu nie ufam i nie chcę mieć z nim nic wspólnego - odpowiadam wspominając, jak chłopak chciał nożem zaatakować bezdomnego kota. Mówił, że skróci mu cierpienia, że tak będzie lepiej. - I ty też nie powinnaś.

- Ale...

- Wiem, wiem. Podoba ci się, ale nie chcesz iść sama.

Szczerze mówiąc, nie wiem, jak ona może na niego lecieć. Erick nie jest ani zabawny, ani sympatyczny, ani nawet przystojny. Rose ma dziwny gust. Kiedyś chodziła z takim jednym, co fascynował się ścianami. Zawsze mówił tylko o tym, a ona tylko wpatrzona w niego słuchała, jak zahipnotyzowana.

- Proszę - mówi błagalnym tonem.

- No dobra. Pójdę z tobą...

-Dziękuję, Sophie - przyjaciółka rzuca mi się na szyję, gdy rozlega się dzwonek. - Pa! Skoczę do toalety. Spotkamy się na lekcji.

Pośpiesznym krokiem idę na matematykę. Nagle w coś uderzać. Tym czymś okazuje się niestety Erick. Chłopak krzyczy coś i rusza dalej. Podnoszę książki z ziemi.

- Przepraszam za spóźnienie - rzucam w progu i idę na miejsce.

Rose rzuca mi pytające spojrzenie. Macham ręką, a ona wzrusza ramionami.

Nagle widzę twarz nieżywej matki. Jej kruczoczarne włosy są zaplecione w warkocz. Znowu ta fryzura... Uśmiecha się do mnie radośnie. Tak bardzo za nią tęsknię. Była za młoda, żeby umrzeć. Ja - za mała, by stracić matkę.
To tylko wizja. Niestety... Łzy spływają mi po policzkach.
- Coś się stało, Sophie? - pyta z troską pani.
- Nic, nic. Tylko ziewałam - kłamię.
- Jestem aż taka nudna? - zachichotała nauczycielka wyraźnie zadowolona ze swojego żartu.

***

Wyczerpana rzucam się na łóżko. Cieszę sie, że już jestem w domu. Nie mogę przestać myśleć o mamie...

- Ring ding ding - dźwięczy telefon.
Naciskam zielony przycisk.
- Pomocy! - w słuchawce rozlega się spanikowany głos Rose.
- Co jest? - pytam wiedząc, że chodzi o jakieś bzdety.
- Nie wiem, co na siebie włożyć - informuje o swoim niecierpiącym zwłoki problemie.
- Hmm... może spodnie i t-shirt?
- Ah... Sophie, Sophie. To wyjaśnia, dlaczego nigdy nie miałaś chłopaka.
Staram się powstrzymać od śmiechu.
- Może załóż tą krótką, czerwoną sukienkę - żartuję.
- To dobry pomysł - przyjaciółka bierze to na serio i się rozłącza.






















WizjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz