Lekarz powiedział, że to zwykły atak astmy, który by nie nastąpił, gdyby nie fakt, że nie wzięłam leków i że się stresowałam. To połączenie dało porządny efekt. Dostałam silną dawkę leków i objawy ustały.
-Czyli mogę ją już zabrać do domu?- zapytała mama już uspokojona.
- Nie widzę przeciwwskazań.- odparł miło lekarz niskim głosem i wyszedł z sali. Gdy wyszedł, zwróciłam się do mamy.
- Mogę się już zacząć ubierać ?
- Nie widzę przeciwwskazań.- odpowiedziała mama marnie naśladując głos lekarza.
Gdy mama czekała przy rejestracji na mój wypis podeszłam do niej na chwilkę i powiedziałam:- Tylko jeszcze zadzwonię do Sary.- Na pewno się martwi. Pewnie by przyszła, gdyby nie fakt, że musiała zostać w szkole i za karę posprzątać całą pracownię od chemii. Dlaczego? Bo jakiś typek o skórze koloru czekolady cały czas dźgał ją ołówkiem i obrażał, a że ona siedziała przed biurkiem pana Jude'a. Gdy już nie wytrzymała złapała z niego pierwsze co miała pod ręką- czyli kolbę- i trzasnęła nią o jego ławkę. Po co ? Jak ona to ujęła: Żeby pokazać mu, że jeżeli jeszcze raz mnie dźgnie to tak będzie wyglądać jego głowa. No i dlatego sprząta klasę. Odebrała po 3 sygnale.
- Halo? Sue ? Jak się czujesz?- zapytała podenerwowana
- Wszystko w porządku, po prostu silniejszy atak astmy, dali mi leki, unormowali oddech i czekam na wypis.
- Oh, tak się cieszę, że to nic poważnego. Przestraszyłam się że to ten nowy coś Ci zrobił.
- Nie, nie, to chyba on mnie znalazł, bo był w szpitalu jak się obudziłam.
- Dziwne, zna Cię od chwili a już siedzi z tobą w... ale nie ważne, przepraszam, że nie mogłam przyjechać.
- Wiem, wiem, spokojnie. Napiszę Ci później SMS'em co się stało. Mama idzie.- Okay, to pa!
-Bye!- odwróciłam się w stronę mamy.
- To co, jedziemy?- zapytała.
- Jak najszybciej.
Jechałyśmy w ciszy, która sprzyjała rozmyślaniom na temat T.G'a. Dojechałyśmy. Otwieram drzwi.
- Ej mamo- uśmiechnęłam się- Co na obiad?- zaciekawiłam się.
- Zrobiłam kurczaka słodko-kwaśnego, makaron z warzywami i sajgonki, może być?- Zapytała, mimo, że znała odpowiedź.
- Jeszcze się pytasz !? Jasne.- Krzyknęłam
Usiadłyśmy do stołu. Rozmyślałam dalej o tajemniczym chłopaku, który przedstawia się tylko inicjałami. O tym skąd wiedział, że mi się coś stanie, że mama przyjdzie. Stwierdziłam, że pogram jutro w salce muzycznej, bo jakoś nie miałam ochoty żeby T.G. znów ,,przepowiadał'' mi przyszłość, to było straszne . Po obiedzie pomogłam mamie sprzątać i poszłam nadrobić lekcje i zrobić te na jutro. Gdy sprzątałam książki z biurka przypomniałam sobie gdzie schowałam futerał od saksofonu. Pakuję książki do plecaka, i instrument do pokrowca.
Biorąc prysznic dalej rozmyślam o dzisiejszym dniu, lista pytań się nie kończy, skąd on wiedział że coś mi się stało? Dlaczego ze mną siedział? Skąd wiedział że moja mama idzie i dlaczego wygląda jak mój obrońca ze snu? Gdy kończę wieczorną toaletę, jest już godzina 10 p.m. Kładę się i zasypiam.
***
- Sue !- krzyczy Franc.- Może byś się trochę przyłożyła, nawet mnie nie trafiłaś! Groźniejsze są nowonarodzone kociaki!- Kpił.Franc Ruth, mój trener, z którym od dzieciństwa ćwiczę sztuki walki, jest dla mnie jak ktoś z rodziny. Uwielbiam go, ale dziś na głowie miałam unikanie T.G.'ego. Postanowiłam go omijać, dopóki nie przejrzę wszystkich zdjęć z dzieciństwa i nie dowiem się skąd go znam. Dziś mi się udało.
- Zamknij się Ruth!- Kiedy zaatakował mnie lewym prostym uchyliłam się i zaatakowałam. Powaliłam go do parteru i parę razy uderzyłam po twarzy.
-Okay Mała, zwracam honor. Ej! Rozcięłaś mi wargę, jak co ja powiem żonie? Że taki Mikrus mnie pobił?- pomogłam mu wstać z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Na pewno stwierdzi, że przez to jesteś mniej męski i znajdzie sobie kochanka.
- No już, niech tylko spróbuje.- Wychodzimy z Sali roześmiani rzucając w siebie ręcznikami.
***
Po treningu byłam tak padnięta że tylko się wykąpałam i padłam na łóżko.
Sen rozpoczął się jak zwykle, ale zauważyłam subtelną zmianę, mój wybawca nie miał naszyjnika. Przykuło to moją uwagę, gdyż sen znałam w najdrobniejszych szczegółach, mogłabym wszystko narysować bez najmniejszego problemu. No i nie byłam już 7 letnim dzieckiem, teraz już 17-latką. I pod koniec snu, ale zaraz przed wyniesieniem ciała taty zobaczyłam jak On odlatuje, cholera! Ciało!
- Kochanie, spokojnie- znów wybudza mnie mama.
- Thomas...- mamroczę- Widziałam coś nowego!- krzyczę, alezaraz uświadamiam sobie, że nie chcę by to widziała, nie wiem w sumie czemu, ale decyduję się na połowiczną prawdę. Mama czeka. - Byłam w swoim wieku, to tyle.
- To dziwne- powiedziała mama- Ciekawe co to znaczy... Nie ważne. Do rana Sue. Kocham Cię.- I wyszła. Była godzina 2:57, coś wcześnie. Obróciłam się na drugi bok i znów zasnęłam.
Wstałam o 6:45 szykując się do szkoły. Gdy weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro byłam bardzo miło zaskoczona. Pod oczami nie było cieni, włosy były proste, nie widziałam żadnych przebarwień, ani pryszczy. To będzie dobry dzień ! Pomalowałam oczy, umyłam się i uczesałam. Zrobiłam sobie wysoką kitkę ale prostą grzywkę i pojedyncze pasma włosów po bokach zostawiłam. Gdy wróciłam do pokoju wybrałam z szafy spodnie z dziurami na kolanach, krótkie glany i luźny sweter. Ogarnęłam ubrania, które odrzuciłam i zaczęłam ścielić łóżko, dojrzałam coś pod poduszką, gdy ją podniosłam i przedmiot pod nią leżący, zaraz rzuciłam ją z powrotem i odskoczyłam jak oparzona upadając na podłogę. Cholera to JEGO nieśmiertelnik... Jakim cudem znalazł się u mnie zaraz po tym jak zniknął ze snu... Przecież przez ucho mi nie wypadł. Mimowolnie jeszcze raz podchodzę do łóżka i podnoszę poduszkę z nadzieją, że jednak go tam nie ma. Jak się spodziewałam był, więc podniosłam go i zbliżyłam do twarzy. Miał srebrną blaszkę na której wyryte były litery : T.G.S.S.S. Zaciekawiłam się o co z tym chodzi, ale nie myślałam o tym dłużej bo dostrzegam przyczepione do łańcuszka srebrne piórko. Postanawiam założyć go do szkoły i zapytać o to T.G.'ego. Chowam go pod koszulkę.Chyba czas z nim porozmawiać.
CZYTASZ
Obrońca
ParanormalCześć, jestem Susane Smith. Żyję z mamą i tatą w zwyczajnym miasteczku, w zwyczajnym domu, zwyczajnym trybem. Aż do momentu gdy wybuchł pożar. Myślałam, że tam zginę, a jednak przez niewyjaśnione Boskie zachcianki przeżyłam. Mój tata spłonął. Przeni...