Kotek siedział w koszyczku.
Mył się i mył, ułożył się w kulkę.
Mruczał i mruczał, zobaczył wiewiórkę.
Wstał szybciutko, popatrzył przez chwilę.
Planował wówczas stworzyć pewną zmyłę.
Przebiorę się w człowieka!
Wezmę w łapkę orzecha!
Wyjdę szybko na dwór!
Będę jak potwór!
Mam nadzieję, że wszystko się powiedzie.
Bo inaczej moja pani się zawiedzie!
Zadzwonię po moich przyjaciół.
Jednak kotkowi się nie udało.
A, żeby było tego mało,
nie dosięgnął łapką nawet klamki
robiąc to, jedynie podrapał firanki...
Marny los jest tego kota.
Teraz naniósł do domu błota.
- No i co? - załamuje się opiekunka.
- Koty są grzeczne tylko na malunkach!
Kot robi smutną minę.
Co, zadzwoni wtem po glinę?
Wezmą kotka okropnego,
ale to ich wina, nie jego!
Teraz kotek patrzył na wiewiórkę.
Burczało mu w brzuszku.
A miał już wiewiórę w jednym... paluszku?
No tak, poczuł piękny zapach mięsa!
Jeden, dwa, i wziął pierwszego kęsa!
- Mrau - odzywa się kotek po zjedzeniu
- Pyszne było? Mój ty słodki leniu!
XDDD
Nie mam co pisać, to prawda :)
Kocham kotki <3