*Jade*
Minął tydzień od śmierci Perrie. Każdy przeżywał to na swój sposób, ale i każdy czuł, że można było w jakiś sposób temu zapobiec.
- Jade? - odezwał się ksiądz Austin. - Czy chciałabyś coś powiedzieć?
Skinęłam głową i wyszłam przed sporą grupę ludzi. Spojrzałam na trumnę, a potem po zgromadzonych.
Ich wyraz twarzy mówił: "Nie musisz tego robić". Jednak ja chciałam dodać parę słów od siebie. I to nie z perspektywy koleżanki, tylko dziewczyny.
- Witam. - zaczęłam - Nazywam się Jade Thirlwall i byłam koleżanką Perrie. Oraz jej dziewczyną - większość ludzi wydawała się zaskoczona, a mama Pezz, mimo to posłała mi ciepły uśmiech. - Trzymałyśmy nasz związek w tajemnicy, by ludziom wokół nas było lepiej, a same przez to cierpiałyśmy.
W dniu, w którym zginęła - spojrzałam na trumnę ponownie - skończyłyśmy nagrywać płytę. Byłyśmy szczęśliwe, bo długo nad nią pracowałyśmy i udało nam się osiągnąć to, co chciałyśmy. Pragnęłyśmy pokazać, że jesteśmy zwariowane i dziwne, ale mimo to świetnie się dogadujemy.
Często trafiały nam się upadki, kłótnie.Pomogłabym ci wstać i teraz, skarbie, ale tym razem to jest koniec.