Rozdział 4

929 51 3
                                    

Loki

Płomiennowłosa wytłumaczyła mi co mam mówić itp. Wyszła z pokoju, ubrałem się i ruszyłem  a dół, do salonu, w którym wczoraj opatrywała mi rany. Przystanąłem przy lustrze. Włosy nadal miałem rozczochrane, lecz mimo tego wygrały dobrze. Na sobie miałem czarne jeansy z dziurami na kolanach,  czarną koszulkę, a na niej koszulę w zielono-czarną kratę. Dostałem też czarne trampki.
- Muszę przyznać, że nie jest źle - usłyszałem - Ale kilka drobiazgów i nie będziesz mógł odpędzić się od dziewczyn  - zaśmiała się cicho. Odpięła mi koszulę i wyciągnęła ją ze spodni razem z koszulką, zmierzwiła mi włosy  jeszcze  bardziej  i uśmiechnęła się  triumfalnie - teraz to będę  musiała chodzić z bronią na wierzchu, żeby żadna się do ciebie nie przepczepiła - zaczęliśmy się śmiać. Płomiennowłosa pociągnęła mnie za rekę i wybiegliśmy z domu. Poszliśmy w stronę czegoś, co midgardzka ludność nazywa "przystankiem autobusowym"
- Możemy poczekać? - zapytała nagle - Stoi tam mój były.. Nie chcę się z nim spotykać... - zaczęła
- Księżniczko ¤przewróciłaś się? Wstań, popraw koronę i idź dalej¤ Nie przejmuj się- przerwałem jej. Powinna być silna. Kto wie, może  pomogłaby mi zapanować nad światem?
*Śmieszny jesteś,  jak tylko zobaczy prawdziwego ciebie ucieknie jak najdalej*

Jak ja nienawidzę tego wewnętrznego  głosu.

*Też za tobą nie przepadam*

Zamknij się.. Wracając
- Masz rację.. Idź  do kiosku po dwa bilety normalne - podała mi banknot - nie będzie  reszty. Ja zajmę  nam miejsce na przystanku.

Kylie

Pokazałam Lokiemu, gdzie jest kiosk.  Podeszłam do przystanku i usiadłam na ławce. Po chwili oczy całej paczki mojego byłego chłopaka były skierowane w moją stronę. Ukryłam strach pod maską pewności siebie i obojętności
- Proszę, proszę, kogo  moje oczy widzą.. Kylie.. dawno cię nie widziałem.. Kiedy to było ostatni raz? - zaśmiał się
- W tedy,  kiedy chciałeś mnie przelecieć i dostałeś w ryj?  - zapytałam obojętnie. Kiedy Loki wróci??
- Ale z ciebie ciota Derek..
- Dziewczyna ci przywaliła..  - słuchałam komentarzy jego znajomych z uśmiechem na ustach. Wkurzony blondyn podszedł do mnie i chciałał uderzyć lecz ktoś złapał go za rękę.
- Nie wiesz, że  kobiet się nie bije?  - usłyszałam Lokiego.  Dzięki wam Bogowie...
- A ty kto?
- To Loki..  Mój znajomy.
- Loki? Jak fryzura?  - Cała paczka wybuchła śmiechem.. Sądząc po minie Laufeysona nie był to dobry  pomysł
- Pamiętacie kolesia, który zniszczył pół NYC?  - zapytał niby obojętnie. Sama również go sobie przypomniałam uśmiechając się na tą myśl. Facet wywołał to co kocham..  Chaos..
- No. Fajny typ - zaśmiali się. Ja za to zaczęłam kojarzyć fakty.. Będzie ciekawie
- To był Loki Laufeyson,  nordycki Bóg  Kłamstw i ognia - "i wina" pomyślałam - A wiecie co jest w tym najlepsze? - Już nie mogłam doczekać się ich min - Loki Laufeyson to ja - mówiąc te słowa uśmiechnął się szyderczo i zapalił w dłoni zielony płomień. Derek wpatrywał się w niego jak ciele w malowane wrota.  Myślałam, że padnę ze śmiechu.
- Loki zgaś to proszę.. Nie chcę sprowadzić tu blaszaka...
- No tak..  Zapomniałem, że nie dogadujesz się z wujaszkiem.. - zgasił płomień w samą porę, akurat podjechał autobus.
Usiedliśmy z tyłu i zaczęliśmy rozmawiać. Na następnym przystanku wsiadł nie kto inny jak.. Natasha Romanoff i usiadła obok nas.
- Wybacz Kylie ale Tony poprosił, żebym was pilnowała - uśmiechnęła się przepraszająco. Widziałam w jej oczach szczerość, uśmiechnęłam się ciepło
- Teraz zaczął się mną przejmować - zaśmiałam się. Ten człowiek doprowadzał mnie do szału - Musimy kupić Laufeysonowi jakieś ubrania i tego typu rzeczy - oznajmiłam
- Ale najpierw coś zjedzmy.. Jestem głodny.. - jęknął chłopak przez zaczęłyśmy się śmiać
- Dobrze ci w ziemskich ciuchach Loki - przyznała
- To moja zasługa!! - wydarłam się unosząc rękę do góry.. Pół autobusu patrzyło na mnie karcąco - Przepraszam!!  - odezwałam się zażenowana - Tak więc.. Idziemy do China Prince i tam jemy lunch.. Później zakupy..  I może kino?
-  Mnie pasuje - odezwała się Natasha.  Spojrzałam wyczekująco na zielonookiego
- Jak sobie panie życzą - uniósł ręce w geście poddania się. Większość drogi spędziliśmy na rozmowie o broni zarówno białej, jak i palnej.  Nim się obejrzałam byliśmy już na naszym przystanku. Od razu pobiegłam w stronę restauracji ciągnąc towarzyszy za sobą. Usiedliśmy w rogu. Pomieszczenie było urządzone w kolorach złota i wszelakich odcieni czerwieni w iście wschodnim stylu.
- Ja wezmę kurczaka na ostro z ryżem i surówką - zakomunikowałam zadowolona
- Ja poproszę o sajgonki - uśmiechnęła się rudowłosa
- A ja..  Może.. Kurczaka w sosie słodko-kwaśnym z ryżem i surówką - uśmiechnął się Loki nieśmiało.
- Jasne - zawołałam kelnera i złożyłam zamówienie
- Na kogo wypisać rachunek?
- Na Tony'ego Starka - odpowiedziałam uśmiechnięta.
Kelner chyba nie zrozumiał, że mówię serio - No tak.. Zadzwonić do niego, żeby potwierdził?
- Bardzo proszę - młody azjata uśmiechnął się wyzywajaco. Wyjęłam szybko telefon i wybrałam numer wujka. Cały czas liczyłam, że kiedyś zadzwoni, więc  wolałam mieć jego numer zapisany.  Po trzecim sygnale odebrał - Tu Kylie
- *Kylie?! Nie spodziewałem się telefonu. O co chodzi?* - odezwał się, a mnie chciało się śmiać. Powstrzymałam się jednak
- Bo widzisz.. chciałam zamówić lunch na twój rachunek ale potrzebuję twojego potwierdzenia.  Później idziemy kupić Lokiemu jakieś ubranie, sam rozumiesz..
- *Tak, tak.. daj kelnera czy kogoś tam do telefonu..*
- Wujek chce z panem rozmawiać - podałam azjacie
- Witam..  - powiedział lekko poddenerwowany. Zaczęłam cicho chihotać - rozumiem - rozłączył się - Bardzo przepraszam panienko Stark, zaraz przyniosę zamówienie - odpowiedział podając mi telefon i odszedł - Zestawy 3, 7 i 9 do stolika 4. Na nazwisko Stark! - dało się usłyszeć od strony kuchni. Teraz cała nasza trójka śmiała się po cichu. Nasze zamówienie było gotowe już po 10 minutach.  Nie wiem jakim cudem przy takim ruchu z tym zdążyli ale jak widać jak im się chce to potrafią.
- Dziękujemy - odpowiedziałyśmy a Loki skinął głową. Zabraliśmy się za jedzenie, delektowałam się ostrym smakiem kurczaka i warzyw.  Uwielbiam kuchnię  wschodu..
- To jest najlepsze co jadłem w Midgardzie - odezwał się Loki po zjedzeniu swojej porcji. Wyszliśmy z restauracji i ruszyliśmy do Cropp'a. Całą drogę uczyłam się numeru do Blaszaka,  co na szczęście się udało.
- No Loki.. Witaj w raju - uśmiechnęłam się. Pociągłyśmy szatyna w stronę działu męskiego i zaczęłyśmy przeszukiwać wieszaki - Masz ten zestaw i marsz do przebierlni - podałam mu ubrania..Zabrałyśmy jeszcze kilka zestawów i poszłyśmy do przebierlni. I co zostałyśmy? Loki gadał w najlepsze z jakąś blondyną. Poczułam jakieś ukłucie w sercu ale            zignorowałam je i uśmiechnięta poszłam w ich stronę.
- Loki.. miałeś mierzyć ciuchy a nie flirtować z pierwszą lepszą pracownicą
- No, przymierz to co ci dałyśmy. Tylko szybko mamy jeszcze kilka kompletów.
- Dobra, dobra. Już. Spokojnie dziewczyny..
- Czy ty właśnie kazałeś Romanoff być spokojną? - zaśmiałam się
- Zamknij się Stark - Natasha dała mi kuksańca idealnie między żebra
- To bolało idiotko - podczas gdy my się śmiałyśmy Loki zdążył się ubrać i wyszedł z przebierlni...

Dam dam dam....  Ubrania Lokiego zobaczycie dopiero za dwa dni..  Zua ja Muahahahah... Khe Khe.. Moje gardło.. Do napisania

~Moon

LiarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz