"Fajka, dym cygar i butelka, Churchil co miał sojusze gdzieś."

38 2 0
                                    

7 grudnia 1943 roku
Godzina 9:00

Kiedy Jaspert wszedł do gabinetu, otoczyły go woń i dym tytoniowy. Natychmiast piersią chłopaka targnął odruch kaszlu. Nie lubił tego gryzącego i wywołującego mdłości zapachu. Był on odpychający i potwornie długo utrzymywał się na ubraniach.
Ale Jaspert powstrzymał kaszel i grymas obrzudzenia. Nieuprzejmie byłoby prawie głowie państwa pokazać swojej odrazy. Bądź co bądź, to ona była jego przyczyną.
Żywe oczy Jasperta przebiegły po gabinecie. Był on pełen wszelkiego rodzaju zbytku - obrazów znanych malarzy jak Rubens czy van Gotha, mebli w stylu wiktoriańskim i statuetek, figurek spełniających najróżniejsze funkcje - popielniczek, schowków lub stojaków. Na ścianach wisiały mapy świata - fizyczne, poziomicowe, pełne ruchomych symboli oznaczających poszczególe oddziały aliantów i państw Osi.
- Miło mi, że tak szybko odebrał pan moją wiadomość. - odezwał się jegomość siedzący za biurkiem, palący amerykańskie papierosy Camele.
Willston Churchil był niskim człowiekiem o lekko zaokrąglonej postrurze. Twarz miał pyzatą i, jak śmiała się czasem opinia publiczna, łudząco podobną do mopsa - fałdki skóry zabawnie układały się na policzkach i szyi. Brak siwych, niegdyś jasnozłotych, włosów w górze czoła odsłaniał nieliczne jeszcze plamy wątrobiane, podkreślając jednocześnie drobne, ciemne oczy, z których nie dało się wyczytać, w jakim nastroju jest ich właściciel.
Premier Wielkiej Brytanii uśmiechnął się nieznacznie, strzepując popiół z papierosa do metalowej popielniczki w kształcie łabędzia z wygiętą szyją służącą za poręczny uchwyt. Dla Jasperta był to zbytek całkiem nie na miejscu. Przecież ponad połowa Imperium cierpiała z zimna, głodu i braku pieniędzy. Popielniczka, patrząc na precyzję wykonania detali w rodzaju piórek, musiała kosztować jakieś sto funtów. Sto funtów za zwykły kawałek metalu. Co mieli powiedzieć ledwo wiążący koniec z końcem obywatele?
- Przybyłem natychmiast po otrzymaniu wiadomości. - odparł Jaspert, siadając na krześle. Starał się ze wszystkich sił zignorować znienawidzony zapach tytoniu.
Churchil uśmiechnął się nieznacznie, po czym całym swoim ciężarem opadł na oparcie swojego fotela. Mebel jęknął, zginając się niebezpiecznie pod naporem takiej masy. Drewno, widać przyzwyczajone do takich obciążeń, wytrzymało jednak napór dowódcy.
- Wezwałem tu pana nie przez przypadek. - premier wsunął rękę do jednej z głębszych szuflad - Doszły mnie słuchy, że jest pan bardzo bystry i przebiegły. Podobno to panu udało się rozszyfrować szpiega ukrytego wśród ludzi generała Westerfielda, pańskiego ojca.
Jaspert uniósł brew w geście zdziwienia.
- Nie śmiałem nawet liczyć, że wieść ta dojdzie do pana.
- Doszła jednak. Postanowiłeś przekazać panu dowództwo nad dość szeroko zakrojonym projektem, mającym na celu zapewnienie bezpieczeństwa naszym transportom na ziemiach francuskich.
Jasperta wbiło w fotel. Nawet w najskrytrzych ambicjach nie liczył na takie wyróżnienie.
Kiedy on siedział w kompletnym osłupieniu, premier nacisnął przycisk małego dyktafonu.
- Panno Marfold, proszę zaprosić do mnie pana Cracksa. - zwrócił się do urządzenia, które połączone było bezpośrednio z pokojem jego sekretarki.
Po minucie oczekiwania, w czasie której młody pułkownik otrzeźwiał wystarczająco, do gabinetu wszedł wysoki brunet o jasnej, delikatnej cerze. Oczy miał błękitne, inteligentne i iskrzące się nieśmiało. Na oko mógł mieć z 30 lat. Był to ten sam, którego Jaspert widział wcześniej w poczekalni - chłopak z teczką "Top Secret".
Mężczyzna podszedł do siedziących już tam i wysunął dłoń w kierunku pułkownika.
- Witam. Nazywam się Christopf Cracks, a pan to zapewnie Jaspert Westerfield?
Chłopak poderwał się z krzesła i uścisnął wyciągniętą dłoń.
- Tak, miło mi pana poznać, panie Cracks.
Mężczyzna usiadł obok Westerfielda, kładąc swoją teczkę na kolanach.
- Pan Cracks będzie pańskim towarzyszem, doradcą i specjalistą w czasie zadania. On też wprowadzi pana w nasz problem.
- Jeśli można, sir. - nowoprzybyły otworzył swoją teczkę i wyjął z niej plik dokumentów. Część ich podał Jaspertowi - Jak panu wiadomo, Korona Brytyjska prowadzi akcje mające na celu wspomożenie partyznatów i wszelkich ruchów antyhitlerowskich w okupowanej Francji. W tym celu wysyłamy nasze transporty na północne ziemie, skąd rozsyłane są na wciąż okupowane tereny. Jednak w ostatnim czasie zaczęły one znikać w nie do końca wyjaśniony okolicznościach. W czasie podróży na południe ginie wieść o ładunku, ludziach i pojazdach. Pierwszy raz spotkaliśmy się z tego typu zdarzeniem, nie możemy jednak zlekceważyć tych incydentów.
- Próbowaliśmy już wielu środków zapobiegawczych - dodał Churchil - jak powiększone konwoje, flary ratunkowe, zmiany tras. Nic nie pomaga.
Jaspert przejrzał dane mu dokumenty. Były to wykresy, sprawozdania, statystyki i mapy. Jedna z nich przedstawiała układ dróg z pozaznaczanymi na niej czerwonymi punktami.
- To najprawdopodobniejsze miejsca ataków. Wszystkie znajdują się w okolicach wschodniej granicy wyzwolonej Francji. Łączy je jedynie to i pewność, że do zniknięć dochodziło w lasach.
- Miejsca są jednak dość od siebie oddalone. Musieli mieć bardzo mobilne wyjście.
Churchil strzepnął popiół do popielniczki.
- Z naszych informacji wynika, że wszystkie ataki są dziełem wyspecjalizowanego oddziału Wehrmachtu. Dopuki mieliśmy szpiega w wyższych partiach zarządu niemieckiego, udało nam się uzyskać kilka informacji na jego temat.
Cracks wskazał Jaspertowi jedną z kartek, zapisaną tylko w połowie i wyraźnie ubogą w informacje.
- Cały oddział nazywa się Schatten. Nazwa wzięła się głównie od sposobu ataku i mindurów - czarnych, podobnych do tych noszonych przez SS. Mają białe lub srebrne emblematy. Są elitarną jednostką złożoną z około trzydziestu osób...
- Trzydziestu? - zdziwił się pułkownik - Taka liczba nie wystarczy, by cały konwój zniknął bez śladu!
- Niech da mi pan dokończyć. - uspokoił go Cracks - Gdy pierwszy raz usłyszałem tą informację, również byłem zaskoczony. Jednak jeśli zna się dokładniejsze fakty, tak mała ilość żołnierzy nabiera sensu.
- Przepraszam. Poniosło mnie. - odpowiedział Jaspert.
Churchil w odpowiedzi wyjął zza biurka szklaną karafkę wypełnioną złocistym płynem, który postawił obok uprzednio ustawionych na blacie trzech szklanek i karafki z czystą wodą.
- Panowie, jako, że temat jest raczej nieprzyjemny, wypijmy trochę na uspokojenie. To szkocka whisky, jedna z lepszych.
Jaspert wziął swój kieliszek i z wdzięcznością nalał sobie alkoholu, dolewając do niego trochę więcej wody. Jedną trzecią wypił pojedyńczym haustem.
Podobnie postąpił premier. Tylko szklanka Cracksa stała czysta na swoim miejscu.
- Nie pije pan? - zapytał Churchil.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- Przepraszam, ale należe do osób o słabej głowie i nie chcę ryzykować, że na tak ważnym spotkaniu spije się za bardzo. Po wszystkim bardzo chętnie, ale jeszcze nie teraz.
Jaspert uśmiechnął się. Cracks wywarł na nim dobre wrażenie - poważnie podchodził do swoich obowiązków.
Chrchil również skinął głową na znak zgody. Z szuflady biurka wyjął jeszcze bombonierkę czekolady.
- Tak więc... - kontynuował Cracks - Cały oddział liczy właśnie trzydzieści osób. Wybrani oni zostali spośród wielu oddziałów Wehrmachtu poprzez specjalne testy. Z tego, co nam wiadomo, są to ludzie bardzo inteligentni i zdolni, sprawni fizycznie. Mają własne, zaawansowane laboratorium, własny typ broni, nieznany nam. Ich taktyka jest różnorodna i nieprzewidywalna. Nadal nie wiemy, jak przedostają się na francuską stronę frontu, ale jestem pewien, że dokonują to tylko i wyłącznie dzięki właśnie ich małej ilości. Rozumie pan teraz? Tylko tak malutki, ale dobrze wyszkolony oddziałek jest w stanie przebić się niepostrzeżenie przez linię okopów i umocnień.
- Co do działania Schatten w terenie to wszystko, co nam wiadomo. Jednak dzięki szpiegowi w wyższych swerach państwowych Rzeszy udało nam się zdobyć nieco informacji na temat dowódźtwa oddziału. - dodał Churchil.
- To następna kartka. - Cracks wskazał Jaspertowi kolejną stronę. Do niej doczepione było zdjęcie młodego mężczyzny w wieku może 20 lat. Miał na sobie opisany wcześniej mundur - srebrne zdobienia kontrastowały przyjemnie dla oka z czarnym materiałem. Połyskujące nici ozdabiały jego kieszonki na piersiach, mankiety, kołnierzyk i pagony, gdzie układały się w oznaczenie Oberleutnanta. Spod bluzy wystawała biała koszula, spięta krawatem i Krzyżem Żelaznym.
Mężczyzna  nosił czarną rogatywkę ze skórzanym paskiem, identyczną do tej SS'mańskiej, tylko, że trupią czaszkę zastąpiono dwoma skrzyżowanymi mieczami o złoconych rękojeściach. Spod czapki wystawały krótko przycięte blond loki, niefrasobliwie układające się wokół lekko pociągłej, rumianej twarzy. Szpiczasty nos i pełne, malinowe, wręcz kobiece usta podkreślały zimne, błękitne oczy patrzące bez wyrazu, emocji.
- To jest dowódca Schatten. Nazywa się Johan Romer i jest bezpośrednim podwładnym Hitlera. Ma 22 lata i bardzo dobre wykształcenie, nie tylko wojskowe. Nie wiemy, jak dostał się na swoje stanowisko, ale nie należał wcześniej do NSDAP ani jakiegokolwiek ruchu nazistowskiego. Jego życie jest białą plamą do czasu pierwszych notowań oddziału z tego roku.
- A coś więcej? Miejsce zamieszkania, urodzenia, pochodzenie, rodzina, choćby to, gdzie zwykle przebywa?
Cracks pokręcił głową.
- Mogę odpowiedzieć tylko po części na ostatnią z tych rzeczy. Według naszego wywiadu jego główna baza wypadowa znajduje się w okolicach Kolonii. Aktualna, tymczasowa baza to raczej teren za linią frontu, ponieważ nie daliby rady ukryć się po naszej stronie.
- Więc jak chcemy ich odnaleźć i zinfiltrować? - zapytał Jaspert.
Churchil znowu strzepnął popiół do popielniczki.
- Wykorzystamy przynętę. A tą przynętą - wskazał mężczyzn - będziecie wy, panowie.

~~~~
P.S.
Nazwa rozdzialiku to fragment piosenki Jacka Kaczmarskiego pt. "Jałta". Bardzo polecam, jak całą twórczość Kaczmarskiego.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 18, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zew wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz