Poufna sprawa

34 3 0
                                    

7 grudnia 1943 roku

Grudniowe słońce wpadało nieśmiało do pokoju na poddaszu, oświetlając delikatnie skromne umeblowanie pokoju. Dokumenty na blacie biurka stojącego pod oknem w większości były rozkazami, meldunkami czy raportami, w tym kilka nieotwartych, a jedynie pliczek około dwudziestu kopert związanych wstążką należał do prywatnej korespondencji właściciela.
Obok stało wąskie łóżko nakrute brązowym kocem. Leżał na nim czysty, wyprasowany mundur z materiału khaki. Emblematy wskazywały na pułkownika Sił Lądowych Wielkiej Brytanii.
W pokoju były jeszcze dwie szafy - jedna, pancerna, z kutego metalu, zamknięta na żelazną kłódkę, i druga, prosta drewniana.
Nagle drzwi pokoju otworzyły się szeroko. Stał w nich wysoki mężczyzna luźnych, zielonych spodniach i ręczniku przykrywającym mokre, płowe włosy. Kropelki ciepłej wody spływały po kosmykach, spadając na odsłoniętą pierś z rysującymi się pod ogorzałą skórą mięśniami.
Chłopak był dość młody, miał jakieś 25 lat. Zielone oczy wodziły za promieniami słońca z dziecięcą ciekawością, co chwile zmieniając kąt patrzenia i ostrość, próbując wyłapać jak najwięcej szczegółów.
Chłopak zadrżał z zimna i szybko zamknął za sobą drzwi. W pośpiechu otworzył drewnianą szafę i wyciągnął z niej ciepłą bawełnianą koszulę. Założył ją, a po chwili namysłu dodał jeszcze grubą bluzę.
Wzdrygnął się.
- Okropna pora. Jak ja nienawidzę zimy.
Mimo zahartowanego organizmu chłód w korytarzach centralnego budynku koszar był nie do zniesienia. Choć śnieg nie spadł w wielkiej ilości, wilgoć powietrza potęgowała odczuwanie niskiej temperatury.
Chłopak potarł ramiona i usiadł na krześle. Krótkim ruchem zgarnął z biurka zamknięte koperty i przyjrzał się ich nadawcom. Dowódca koszar, przyjaciel z frontu, podkomendny...
Tylko jedna koperta nie miała nadawcy - kremowa papeteria z delikatnie wytłaczanymi symbolami. Adres odbiorcy zapisany był zamaszystym pismem błękitnego atramentu. I ten zapach - silna mieszanina woni dymu papierosowego, alkoholu i wody kolońskiej.
Chłopak delikatnie rozerwał kopertę. W środku była mała, biała karteczka opatrzona pieczątką z różą angielską i koroną. Nie było już wątpliwości, kto był autorem notki.
- Ciekawe, skąd do mnie list z biura samego Churchila. - mruknął chłopak lekko zaskoczony. Nietypową sprawą był taki list, szczególnie, gdy nie jest się kimś specjalnym w hierarchii.
Ale to nie mogła być pomyłka - adres mówił sam za siebie:
Colonel Jaspert Westerfield
Carven street 35
London
Tylko jaki był powód przysłania tej notki?
Chłopak rozłożył kartelusik papieru i spojrzał na tekst pisany tym samym, zamaszystym pismem, które widniało na kopercie.
"Panie Westerfield. - zielone oczy przebiegły po literach - W związku z pewną bardzo ważną sprawą chciałbym, by stawił się Pan w moim biurze jak najszybciej. Z pewnych przyczyn nie mogę na ten czas przekazać Panu dokładnych danych, ale chętnie udzielę wszelkich wyjaśnień w prywatnej rozmowie.
Podpisano,
Wilston Churchil
Chłopak gwizdną z podziwu. Poufna sprawa? Do niego? I to jeszcze taka osobowość wzywa go osobiście?
Chłopak uśmiechnął się lekko i wstał. Szybko zrzucił ciepłe ubrania i założył mundur galowy, który leżał na jego łóżku. Gdy jednak materiał okazał się wciąż za cienki, nie obeszło się bez kurtki zimowej. I choć nadal czuć było chłód, chłopak wyszedł z pokoju. Po drodze do przełożonego nakazał jednemu z żołnierzy, który akurat przechodził przez pokoje administracyjne, by przygotował jego samochodów do odjazdu.
Dowódcy koszar nie było w biurze. To znacznie ułatwiło całą sprawę.
Chłopak napisał na karteczce krótką notkę o tym, gdzie się wybiera i dlaczego, po czym oddał tą kartkę sekretarce. Ta przyjęła ją, uśmiechając się życzliwie.
On tymczasem wybiegł z budynku i skierował się w stronę bramy. O jakieś 5 metrów od niej czekał już samochód firmy Albion Motors w barwach maskujących z odpalonym silnikiem. Tłoki grały cicho w porannym gwarze wojskowych koszar wprawiając cały pojazd w lekkie drżenie.
Gdy chłopak wsiadł na miejsce pasażera, kierowca zapytał o cel. Odpowiedź bardzo go zaskoczyła.
- Do biura Wilstona Churchila.

Zew wojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz