Rozdział 5

13.3K 854 423
                                    

Weszłem z Willem do mojego domu odrazu kierując się w stronę łazienki. Trzeba go opieprzyć.

- No i po co mnie ratowałeś idioto!- krzyknąłem.

- A co miałem patrzeć i się przyglądać!

- Tak! Teraz i ty masz kłopoty!- chciałem go uderzyć w twarz, ale i tak jest poobijany więc tym razem sobie daruje.

- Jakie kłopoty?- zapytał, a ja zmoczyłem biały materiał i przyłożyłem mu do policzka.

- Powiem ci potem- spojrzałem na niego- jak doptowadzimy cię do stanu ludzkiego.

-O-Ok- odpoeiedział rozpinając koszule.

Nasmarowałem go kremem w miejscach tam gdzie miał siniaki. Dałem mu jakieś ubrania. Specialnie musiałem poszukać w rzeczach mojego ojca. Miał na sobie teraz czarne rurki i zieloną koszule w kratkę *.*. Uwielbiam zielony i jego oczy, mają taki intensywny zielony kolor.

Zaprosiłem go do salonu i usiedliśmy na skurzanej kanapie. W między czasie zrobiłem na obiad. Pomidorówkę. Kiedy zjedliśmy zostałem zmuszony do powiedzenia mu trochę o Tomie.

- Więc słucham?- spojrzał w moje oczy. Jej zakochałem się w kolorze jego oczu też chce mieć takie.

- T-to był...Tom-zaczołem nieśmiało- mój prześladowca z gimbazy.

- Prześladowca?

- Jak czegoś nie dostanie to jest zły i to bardzo. Prześladował mnie bo...

- Bo?- dopytywał się.

- Bo on się kiedyś we mnie podkpchiwał. Kiedy wyznał mi swoje uczucia ja...je...odżuciłem...

Twarz Willa. Jedynm słowem trzeba się odsunąć to była mieszanka wściekłości i zazdrości.

- Aaaa...- postanowiłem dokończyć- teraz wstawiłeś się za mną i niewiadomo co pomyśli sobie ten wariat i jeszcze go pobiłeś. On nigdy nie rzuca słów na wiatr- popatrzyłem w biały sufit- dobrze, że ja jeszcze żyje...

- Jak to jeszcze żyjesz? Próbował cie zabić?- ujął w dłonie.moją twarz i zmusił do patrzenia w jego boskie zielone oczy. Co za egoista.

- Często mu podpadałem...

Rozmawialiśmy jeszcze "chwile". Chyba raczej napewno go źle oceniłem. Fajny z niego gość. Zmęczony poszłem ood przysznic.

Założyłem na siebie krótkie, białe pirzamowe spodrnki i zieloną koszule nocną. Wlazłem do łóżka i wpadłem do krainy "jednororzców".

***

Obudził mnie wstrętny budzik przypominający o szkole. Wyłonczyłem budzik a w głowie pojawiło się jedno zdanie.

Mamo jeszcze pięć minut- no tak ja nie mam mamy! Dlatego nie mam nic do gadania. Trzeba wstawać.

Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi do mojego pokoju. Skurwiel zaczął.

- Wstawaj guwniarzu do szkoły!- zciągnął ze mnie kołdrę.

Po ściągnięciu kołdry odrazu złapał mnie za kołnierz i rzucił o podłogę, aż syknąłem z bólu.

- Co ty do cholery robisz!?- krzyknąłem na niego- nie jestem jakąś rzeczą tylko człowiekiem!

Teraz zrozumiałem swój błąd. Sprzeciwiłem mu się i będzie bardzo bolesna kara. Zwlukł mnie po schodach i zbił wrzucając do łaziwnki. Z moich ust i nisa leciała krew. Mój brzuch już wcześniej był posiniaczony, ale teraz to była teagedia.

- Posiedzisz tu guwniarzu i nauczysz rozumu- zamknął łazienkę na klucz po czym udał się do kuchni i położył go na stole- wróce wieczore. Jutro wyjeżdżam.

Tak jak powiedział tak zrobił. Wyszedł z mieszkania i gdzieś poszedł. Wiedziałem, że tym razem ból jest tak silny, że jeśli tu jeszcze poleże to napewno się zabije. Spojrzałem w górę na umywalce leżał mój telefon. Dziękuje Will!

Ku mojemu zaskoczeniu miałem tylko numer do Willa. Nie orzejmując się tym zadzwoniłem do niego.

Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci syhnał. Odebrał.

-Cześć Will- powitałem go ochrypłym głosem.

- Hej Oli! Co się stało?- był szczęśliwy. Yhhh tak jak zawsze...

- Mógłbyś do mnie przyjść?- zapytałem i liczyłem na odpowiedź twierdzącą.

- Jasne. Ale dlaczego!- teraz był zmartwiony.

- Proszę...- zaczęłem płakać dławiąc się przy tym swoimi łzami.

- Już lece!- rozłączył się.

***

Po trzydziestu minutach leżenia na zimnej kafelkoeej podłodze w łazience ktoś wpadł do domu jak błyskawica.

- Oliver!- krzyknął Will.

- Tu- odezwałem się na tyle ile było stać moje gardło.

Will próbował oteorzyć drzwi, no ale przecież były zamknięte.

- Na stole w kuchni są klucze- powiedziałem cicho, ale on to usłyszał.

Pobiegł do kuchni i wziął klucze. Po kilku sekundach usłyszałem dźwięk przekręcanego zamka.

Jak Will mnie zobaczył natychmiast do mnie podbiegł i wziął na ręce niosąc do salonu na skurzaną kanapę.

- Kto ci to zrobił!?- rozpiął moją koszulę. Jak zobaczył mój brzuch odrazu musiał zaktyć dłonią usta- dzwonie po karetkę!

Wyciągnął swój telefon.

- Nie...nie możesz!- zacząłem krzyczeć- on...nie może się...poprostu nie!!!

Po mimo moich protestów Will i tak zadzwonił po karetkę. Po kilkunastu minutach zabrali.mnie do szpitala. Jeżeli on się dowie to jestem martwy...

Przepraszam za błędy. Trochę inaczej napisałam bo dokładnie nie oamiętam jak wcześniej pisała...

Love Me Forever (yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz