Rozdział 1

506 18 5
                                    

Nazywam się Lyra Belaqwa ( czyt. Belakła). Jestem człowiekiem o średnim wzroście (170 cm), mam 15,5 lat, lodowe oczy ( a nikt w mojej rodzinie takich nie ma ) oraz platynowe włosy ( bardzo białe, a cała moja rodzina to bruneci, szatyni oraz rudzielce). Przez to wszyscy uważają mnie za dziwaczkę, ale przyzwyczaiłam się do tego. Nie jestem sama. Lubię czytać książki, słuchać muzyki i jeździć konno. Przeżyłam niesamowitą przygodę. Tyle się wtedy działo. Walka, śmiech, wyścig z czasem, wielka podróż, śmierć... i wielka miłość... oraz dowiedziałam się, kim naprawdę jestem. Ale o tym później. Moja wielka przygoda zaczęła się od popołudniowego piątku, tak 15 Marca. Ja i mój przyjaciel Jack Mróz byliśmy na przejażdżce konnej. Galopowaliśmy przez las. Po paru minutach Jack zapytał :
- Masz jakieś plany na Wielkanoc?
- Nie. Po pierwsze, jest dopiero połowa marca. Po drugie, jeszcze nie wiem co będę wtedy robić. Nie ma co się spieszyć. - odpowiedziałam.
- Dobra. Może lepiej wracajmy? Niedługo będzie się ściemniać.
- Okej.

Gdy dotarliśmy spowrotem do mojego domu, wstawiliśmy konie do boksów, użyliśmy je nakarmiliśmy i poszliśmy do swoich domów. Umyłam się, zjadłam kolacje z moją rodziną i poszłam na górę ( do mojego pokoju) by poczytać książkę.
23:50. Trochę za długo sobie poczytałam. Odłożyłam książkę i wyjrzałam przez okno na niebo. Było bezchmurne. Księżyc był w pełni i świecił jasno, a wokół niego świeciły gwiazdy. Otworzyłam okno i wdychałam świeże powietrze. Bim Bam! Bim Bam! Wybiła północ. Nagle jedna z gwiazd zaczęła migotać i świecić coraz jaśniej. Robiła się coraz większa, większa, większa i większa. Widziałam jak gwiazda leci prosto na mnie, ale za późno się skapłam, by się ukryć. Nagle poczułam w sobie ostry, mocny i bardzo zimny ból, z którego aż zemdlałam. Ogarnęła mnie ciemność.


Gdy się obudziłam była już 9:00. Koło mnie siedział mój tata i mój najlepszy przyjaciel Jack.
- Co się tak na mnie gapicie? - spytałam
- Leżałaś na podłodze i byłaś lodowata. - wyjaśnił mi tata
- Co się tobie stało? Czy coś się stało w nocy? - spytał Jack
- Oglądałam księżyc i gwiazdy... i chyba... z tego co pamiętam... jedna z gwiazd spadła i ona... chyba mnie... chyba trafiła we mnie i dlatego straciłam przytomność. - wyjaśniłam chociaż nie za bardzo rozumiem co się stało. Jack natomiast zastanowił się przez chwilę po czym wybiegł z domu jakby go coś ugryzło.
- Gwiazda cię trafiła? - spytał tata gdy cisza stawała się męcząca.
- Tak. Chyba tak. Nie pamiętam tego za dobrze.
- Dobra, ubierz się, zjedz śniadanie i wyjdź na dwór się przewietrzyć.
- Okej.
Umyłam się, ubrałam w czyste ubrania, zjadłam sobie jajecznicę i poszłam przed dom na huśtawkę by poczytać i pomyśleć. Ale nie dane mi było długo poczytać... a przeszkodził mi w tym...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Liczę na komentarze i gwiazdki. Niedługo będzie kolejny. Miłego czytania;-)

Strażniczka Księżycowego KamieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz