Six

3.4K 307 14
                                    

Przepraszam za jakiekolwiek błędy i niedociągnięcia. Zapraszam do czytania! :)

Katie

Siedziałam na niewygodnym, plastikowym i typowo szpitalnym krzesełku. Miejsce obok mnie zajmowała Laura, która nie wiadomo czemu jeszcze tu ze mną była. Może to jakieś wyrzuty sumienia. W każdym bądź razie jak dla mnie mogła by się już dawno stąd zwinąć. Nie wydaje mi się, żeby trwająca od dwudziestu minut cisza, była dla niej przyjemna. Przynajmniej dla mnie nie była.

Spojrzałam na jej wypielęgnowaną dłoń, która spoczywała na jej kolanie, żeby później przenieść wzrok na moją. Przewróciłam oczami, ponieważ oczywiście. Jesteśmy w miarę przybliżonym wieku, a moje dłonie w porównaniu z jej wyglądają jakby należały do czterdziestokilkuletniej kobiety, która większość swojego dotychczasowego życia spędziła na gotowaniu, sprzątaniu i wychowywaniu dzieci. Jakby się tak zastanowić to może powodem tego, że nie mam faceta, nie jest Nicholas, a moje fizyczne zaniedbanie. Przez ostatnie lata dużo schudłam co oznaczało, że moje kobiece krągłości po prostu w większości znikły. Moje włosy są często związane, a jeśli już zdecyduję się na ich rozpomuszczenie, zazwyczaj są pokołtunione. Pod oczami często mam oznaki nie wyspania, a moim paznokciom przydałaby się manikiurzystka.

Potrzebuję starej mnie.

Okay, postanowione. Muszę wziąć się za mój wygląd zewnętrzny, inaczej...

-Naprawdę cię przepraszam - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Laury.

Spojrzałam na dziewczynę i wymusiłam uśmiech.

-Jest w porządku, naprawdę. Nie musisz już przepraszać - odpowiedziałam i opuściłam głowę.

-Tak, ale gdyby nie ja, nie musiałybyśmy teraz tutaj siedzieć.

Zmarszczyłam brwi i odchrząknęłam.

-Właściwie, to ty nie musisz tutaj być - wyszeptałam i podniosłam swoje spojrzenie na brunetkę.

Dziewczyna przytaknęła na moje słowa i posłała delikatny uśmiech. Nie odpowiedziała. Chciałam coś dodać, ale zauważyłam jak z gabinetu lekarskiego wychodzi starsza kobieta, która weszła przede mną. Szybko podniosłam się z siedzenia, ale po chwili odczułam to bólem w nodze. Złapałam się za kostkę i syknęłam.

-Pomogę ci - zaproponowała Laura, podchodząc do mnie.

-Dam sobie radę - odpowiedziałam, prostując się i ruszając do drzwi. - I naprawdę nie ma sensu, żebyś tutaj siedziała - rzuciłam przez ramię, po czym nacisnęłam na klamkę, wchodząc do sterylnego ponieszczenia. - Dzień dobry, pani doktor.

*

Gdy wychodziłam z gabinetu, moja kostka była owinięta bandarzem elastycznym. Okazało się, że to jedynie niegroźne stłuczenie, jednak przez następne kilka dni mam uważać. Rozejrzałam się po korytarzu szpitalnym, ale nigdzie nie zauważyłam Laury. Pomyślałam, że pewnie stwierdziła, że nie ma sensu na mnie czekać. Odetchnęłam z ulgą. Ruszyłam w stronę wyjścia, jednak po chwili skapnęłam się, że nie będę w stanie prowadzić samochodu. Nie z zabandożowaną kostką. Zatrzymałam się i przejrzałam torebkę w poszukiwaniu telefonu. Kiedy go znalazłam, odblokowałam i wpisałam numer Maggie. Odebrała po dwóch sygnałach.

-Boże Katie, ty żyjesz! Gdzie się ty tak długo jesteś?! Dzwonimy, a ty nie odbierasz i...

-Uspokój się Mags, żyję. Przepraszam, ale miałam wyciszony telefon. Wszystko wam wyjaśnię, ale najpierw przyjedźcie po mnie, najlepiej oboje i nie zapomnijcie zabrać Camiego - podałam dziewczynie nazwę szpitala, a ona nie przedłużając, powiedziała, że już jadą.

Przyjechali po dziesięciu minutach.

-Katie chryste panie, co ci się stało? - zapytała ruda podchodząc do mnie i przytulając mnie. Spojrzała na moją nogę i wciągnęła powietrze.

-Mama! - usłyszałam krzyk Camerona, a po chwili małe rączki owijające moje nogi.

-Cześć szkrabie - powiedziałam do synka. - Mags, powiedz Jake'owi żeby jechał do mieszkania. My pojedziemy drugim samochodem - podałam dziewczynie kluczyki i wzięłam Camiego na rączki. Ruda skierowała się w stronę swojego chłopaka, a kiedy powiedziała mu co ma robić, wsiedliśmy do samochodu.

-Powiesz mi co się stało? - zapytała dziewczyna, kiedy ruszyła samochodem.

Pokiwałam głową i zaczęłam mówić.
Odpowiedziałam jej wszystko pokolei, a gdy doszłam do momentu gdzie osobą przez, którą byłam w szpitalu, jest Laura, Mags wciągnęła powietrze i omal nie spowodowała wypadku.

-Nieźle - skomentowała na koniec historii.

Przytaknęłam i odwróciłam głowę w stronę szyby.

-A czy to nie przypadkiem jej telefon? - ruda wskazała palcem na komórkę, która na pewno nie była moja.

-Cholera - przyjaciółka zaśmiała się na moje słowo. - Co ja mam teraz zrobić?

-Nie mam pojęcia - odpowiedziała.

Wypuściłam powietrze i zjechałam niżej na fotelu. To się porobiło.

*

Dzień poźniej nie mogę uwierzyć, co ja takiego wyprawiam. Przecież to szaleństwo. A co jak jej nie będzie? A co jak zamiast niej spotkam tu jego? Boże, jestem idiotką.

Nabrałam powietrza i zadzwoniłam dzwonkiem.

Ciekawe w ogóle skąd Maggie miała jej adres. Coś tam mówiła, żebym się tym nie przejmowała, tylko poszła i oddała jej ten nieszczęsny telefon.

Usłyszałam jakieś poruszenie za drzwiami, a po chwili widziałam jak ktoś nasiska klamkę. Mam jeszcze, czas mogę uciec. I gdy chciałam się odwrócić przede mną stanął Niall. Przyglądałam mu się z szeroko otwartymi oczami. On za to je marszczył. Nie poznał mnie? Po chwili jednak jego twarz nabrała taki sam wyraz jak moja. Obejrzał mnie od stóp do głowy i otworzył lekko usta.

-To ty - wyszeptał.

Wytrzymałam oddech, ponieważ ja naprawę słyszę jego głos. Nic się nie zmienił. Nadal mogłabym słuchać go na okrągło.

Milczeliśmy przez kilka następnych sekund, aż w końcu postanowiłam się odezwać. Odchrząknęłam.

-Jest Laura? - zapytałam.

Brawo Katie, widzisz go pierwszy raz od dawna i pierwsze co mówisz, to czy jest w domu jego dziewczyna. Gratuluje.

Blondyn wydawał się zdezorientowany, ale po sekundzie kiwnął głową i ruchem ręki zaprosił mnie do środka.

***

PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ.



(Nie) szczęśliwi || n.h (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz