Przepraszam za wszystkie błędy i zapraszam do czytania.
Katie
Wracałam właśnie do mieszkania Maggie i Jake'a. Czułam w oczach łzy, które z trudem powstrzymywałam. Brałam szybkie oddechy, przez co z zimna zaczynało mnie boleć gardło. Chciałam teraz przytulić się do mojego synka i zapomnieć o tym, że zobaczyłam Nialla. Widok jego twarzy, jego oczu, jego całego był dla mnie trudny. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę go widziałam i szczerze mówiąc nie chciałam w to wierzyć. Bałam się, że jeśli to zrobię, jeśli będę miała nadzieję, nie powstrzymam się i powiem mu o wszystkim. A to popsuło by mu życie, a moje doszczędnie zmieniło. Jak narazie w miarę mi się ono podobało i nie chciałam go zmieniać, jednak w głębi duszy wiedziałam, że czegoś mi brakuje. Nie tylko mi, ale również mojemy synkowi. Musiałam jednak pogodzić się z tym, że Cameron nie będzie miał ojca w swoim życiu, a ja prawdopodobnie będę już sama. No bo kto by chciał samotną matkę, która na dodatek nie ma żadnych perspektyw w życiu. Wątpię, żeby jakiś głupek zgodził się na życie obok mnie.
Nie trać nadzei Katie, tylko nie trać nadzei.
Zatrzymałam się na środku chodnika i wzięłam głęboki oddech. Nie mogę się teraz załamać. Muszę iść dalej, tak jakbym nigdy ponownie nie spotkała Nialla. Po prostu muszę być silna. Dla siebie, a przede wszystkim dla Camiego.
*
Dwa dni później nie dzieje się nic konkretnego. Jake bawi się z Camim, podczas gdy ja i Mags gotujemy obiad. No dobra, Maggie gotuje, a ja się tylko przyglądam, ale hej, to ona została obdarzona darem do gotowania, nie ja. Gdy kończy, nakrywamy do stołu w salonie, a następnie wszyscy siadamy do stołu. Biorę mojego synka na kolana, żebym mogła go nakarmić. W telewizji zaczyna lecieć jakiś program plotkarski, a po chwili na ekranie pojawia się twarz Nialla. Marszczę brwi i już chcę po prosić Jake'a o przełączenie, kiedy nagle słyszę słowa Camerona.
- Pan Anioł jest w telewizji - sepleni 2-latek, a ja spoglądam na moją przyjaciółkę. Dziewczyna wytrzeszcza oczy, ale na jej twarzy pojawia się mały uśmiech.
- To ten sam, którego widziałeś na lotnisku? - pyta ruda.
Chłopiec kiwa głową.
- Wygląda tak jak on, ciociu.
Żadne z nas się już nie odzywa, a Cami nie odrywa głowy od telewizora. Co jakiś czas odwraca się jedynie do mnie, abym mogła dać mu jego porcję obiadu. Jestem troszkę oszołomiona słowami syna, ponieważ wtedy na lotnisku mógł to być każdy, ale trafił się akurat on. Szybko jednak o tym zapominam i wdaję się w rozmowę z przyjaciółmi.
*
- Chcę go zobaczyć jeszcze raz, mamusiu - przerywa mi Cami czytanie mu bajki, kiedy wieczorem gotowi do spania, leżymy w moim dawnym pokoju.
- Kogo, skarbie? - pytam synka, ponieważ nie do końca wiem o czym on mówi.
- Pana Anioła.
Wzdycham na jego odpowiedź i odkładam książkę z bajkami.
- Cami, nie możemy się z nim spotkać, kochanie. Pan Anioł ma obowiązki i nie wiem czy znalazł by dla nas czas.
- Czy on pomaga innym dzieciom, tak jak mi pomógł? - zapytał chłopiec. Czasami zastanawiam się skąd u 2-latka tyle pytań i słów.
- Tak, to właśnie robi. Dlatego musimy mu dać zająć się jego obowiązkami - odpowiedziałam, czując że te słowa w pewnym sensie są prawdziwe. Zachciało mi się przez to płakać, jednak nie mogłam.
Weź się w garść.
Cameron skinął głową na moje słowa, zgadzając się ze mną.
- Możemy już iść spać, mamo?
Uśmiechnęłam się do synka i przytaknęłam. Zgasiłam lampkę, a następnie przykryłam nas kołdrą. Zasnęłam czując smutek, ale jednocześnie szczęście, ponieważ miałam obok siebie najważniejszą osóbkę w moim życiu.
*
Myślałam, że śnię, ale po otworzeniu oczu, nadal słyszałam jakiś powtarzający się dźwięk. Trochę się przestraszyłam, jednak musiałam to sprawdzić, bo mogło to być dosłownie wszystko.
Delikatnie podniosłam się z łóżka i po upewnieniu się, że Cami jest przykryty oraz śpi, wyszłam z pokoju. Dźwięk dochodził z korytarza, więc właśnie tam się skierowałam. Bałam się nawet pomyśleć co to mogło być, więc po prostu szłam. Gdy doszłam uświadomiłam sobie, że stoję przed drzwiami wejściowymi, a dziwny dźwięk to po prostu pukanie. Zastanawiające jest jednak to, kto do cholery puka o takiej godzinie? Kto w ogóle odwiedza kogoś o takiej godzinie?!
Uspokój się i po prostu otwórz.
Tak więc zrobiłam, a gdy drzwi całkowicie się otworzyły, moje oczy dostały wytrzeszczu.
- Niall? Co ty tu robisz? - po jego postawię mogłam domyślić się, że nie jest on trzeźwy. Opierał się o framugę drzwi i patrzył na mnie, intensywnie mrugając.
- Katie, hej - wybełkotał.
- Co ty tu robisz? - ponowiłam pytanie.
Mężczyzna wyprostował się i starał się utrzymać równowagę. Gdy mu się to udało, zaczął mówić.
- Ja musiałem, musiałem cię zobaczyć - odpowiedział cicho.
- O tej godzinie? - zapytałam, ale on mnie zignorował i mówił dalej.
- Muszę cię przeprosić, za to że pozwoliłem ci wyjechać. Nie powinienem nigdy do tego dopuścić i chciałem jeszcze przeprosić za to, że ja ją naprawę lubię. I teraz ty nagle przyjechałaś i zaczynam sobie uświadamiać, że ciebie tak naprawdę zawsze też lubiłem i myślę, że bardziej niż ją i zaczynam mieć wyrzuty sumienia, a facet w barze był tak samo napruty jak ja i kazał mi tu do ciebie przyjść, a ja po prostu nie wiem co robić, a do tego wszystkiego to zdjęcie...
Chciałam mu przerwać i coś powiedzieć, ale on tak po prostu zaczął wymiotować, a następnie upadł. A to wszystko zrobił na wycieraczkę.
***
PRZEPRASZAM I TAK WIEM JAK BARDZO BEZNADZIEJNA JESTEM, WIĘC NIE SKOMENTUJĘ TEGO OKROPNEGO ROZDZIAŁU I PO PROSTU PRZEPROSZĘ ZA ZWŁOKĘ I BEZNADZIEJNOŚĆ.
CZYTASZ
(Nie) szczęśliwi || n.h (zawieszone)
FanficOdeszła od niego, mimo że go potrzebowała. Miała przy sobie bliskich, ale oni nie wystarczali. Chciała go znów zobaczyć, poczuć jego obecność. Czy to dlatego wróciła do miasta, w którym on mieszka? Wyjechała szybko i niespodziewanie, a on nie zdążył...