To ostatni rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba. Jestem świadoma tego, że w Wielkiej Brytanii obchodzenie Gwiazdki wygląda inaczej, ale po prostu tutaj bardziej pasowała mi nasza Polska tradycja i nieco zmieniłam angielskie zwyczaje. Z okazji świąt chcę wam też życzyć jak najszybszej premiery czwartego sezonu Sherlocka, dużo miłych morderstw i żebyście nie mieli tak przykrych doświadczeń związanych z tym dniem jako moi bohaterowie. Jeśli macie, cóż, może kiedyś również pokochacie Boże Narodzenie.
-------------------------------------------
Sherlocka obudził zapach kawy i pieczonego ciasta drożdżowego. Spojrzał na zegarek, który wskazywał 11.00, przeciągnął się w łóżku i stwierdził, że pozwoli sobie na jeszcze chwilę słodkiego lenistwa. Poprzedni dzień był pełen emocji, najpierw szczere wyznania, później zakupy, strojenie mieszkania, walka z choinką. Wieczorem czuli się wraz z Johnem naprawdę zmęczeni, więc tylko leżeli, oglądali świąteczny odcinek Doctora Who i jedli popcorn. Właściwie Watson wpatrywał się zachwycony w ekran telewizora, a Holmes ironicznie komentował tę rozrywkę niskiej kultury. Mimo tego wcale się nie złościł czy nudził, postanowił napawać się widokiem zadowolonego przyjaciela. Wyszło doskonale.
Z dołu dobiegł głośny śmiech pani Hudson. Pewnie przyniosła prowiant na kolację. Jak co roku jechała na wigilię do siostry, ale przecież nie zostawi swoich chłopców na pastwę losu. O, lekarz właśnie jej podziękował, teraz zapewne się ściskają.
-Sherlock, zachowuj się! Wiem, że nie śpisz!- Wykrzyknęła kobieta. Wszyscy myśleli, że Mycroft jest wszechwiedzący, ale to nieprawda. On bez swoich kamer nie zrobiłby nic, a ich gosposia z pewnością miała tajne połączenia z górą (czysto hipotetycznie, bóg to wymysł ludzi niepotrafiących pogodzić się ze śmiercią).
Detektyw ciężko westchnął, powoli podniósł się z miejsca, narzucił na siebie szlafrok i zszedł na dół.
-Witam królewnę, jak się spało?- Przywitał go nieco złośliwie, lecz pogodnie blondyn. Stał w kuchni i przygotowywał indyka nadziewanego...czymś, cokolwiek to było.
-Wyjątkowo dobrze- odparł brunet niepewnie wchodząc do kuchni. Stół zwyczajowo zastawiony eksperymentami i próbkami teraz uginał się pod ciężarem potraw. Ryby, pudding, desery, mięso, wszystko zachęcało do spróbowania. Konsultant wyciągał rękę w kierunku parówek w cieście, kiedy współlokator złapał go za nadgarstek. Wzdłuż kręgosłupa detektywa przebiegł dreszcz, a w piersi zabrakło tchu. Nie wiedział, czemu tak zareagował i zdziwiony własną reakcją spojrzał w oczy drugiego mężczyzny.
-To dla gości- doktor starał się wyglądać groźnie, co wywołało u Holmesa falę ciepła w sercu (mózgu)-mogę ci zaproponować tosty. Co ty na to?
-Taak, poproszę.
-Poproszę? Czyżby zadziałała magia świąt?- Watson puścił jego dłoń i włożył chleb do tostera, po czym podał przyjacielowi kubek kawy.- O 14.00 przyjdą goście. Molly, Greg, zaprosiłem też twojego brata, ale sam wiesz...
-Przyjdzie, tym razem tak. Będzie tutaj Lestrade.
-A co oni mają ze sobą wspólnego?- Blondyn nadal nie dostrzegał zależności. Zabawne.
-Oh, John, chyba nie jesteś aż tak głupi. Przecież to widać na kilometr, nie żartuj. Spotykają się od kilku miesięcy- lekarz niemal udławił się herbatą i z niedowierzaniem spojrzał na geniusza.
-Słucham?! Oni...Ale...Jak to...Mycroft, on zawsze trzymał każdego na dystans. To Lodowiec, Szara Eminencja!
-Nikt jeszcze nie pozbył się całkowicie uczuć, nawet najwięksi, choć próbowali- obaj pomyśleli o tym samym. Sherlock właśnie się przyznał, że mu na kimś zależy. Nie żeby John uważał inaczej, ale teraz brunet przyznał się do tego sam przed sobą i innymi. Watson nie kontynuował tematu, na niektórych nie wolno naciskać, sami zdecydują się mówić.
CZYTASZ
Najlepsze święta
FanfictionŚwięta zbliżają się wielkimi krokami, jak poradzi sobie z nimi Wielki Detektyw, jego współlokator i co z tego wszystkiego wyniknie? Czy pod 221B będzie można poczuć magię Bożego Narodzenia?