4. Święta

4.9K 337 15
                                    

- Jak Derek może nienawidzić Bożego Narodzenia? - Stiles zadał to pytanie już chyba po raz siódmy, ale wciąż za bardzo tego nie rozumiał.
- Nie wszyscy lubią Święta - odpowiedział spokojnie Scott, kładąc wielkie pudło na ziemii obok innych. - To chyba już wszystkie ozdoby - powiedział McCall.
- Ale to przecież Święta. Rozumiem, że Derek to wielki zły wilk, ale myślałem, że ma uczucia... A może w wilkołaczych rodzinach nie obchodzi się Świąt? - Stiles próbował znaleźć jakieś rozwiązanie na 'sprawę Dereka'.
- Wilkołactwo to nie wiara - powiedział tylko Scott, patrząc na siedem wielkich pudeł.
- A może nigdy nie czuł prawdziwego ducha świąt?
- A może to po prostu Derek. Pozwól mu nienawidzić Świąt i pomóż mi dekorować dom - mruknął Scott, otwierając pierszy karton. Wtedy Stilesowi zaświeciła się lampka w głowie.
- A może urządzimy Święta u Dereka - zaproponował i uśmiechnął się szeroko. - Mówił, że nie będzie go w mieście do Wigili. Możemy udekorować jego dom i ogólnie zaprosić wszystkich... - Stilinski zaczął się nakręcać.
- To okropny pomysł - przerwał mu Scott
- To świetny pomysł! Znakomity! - upierał się Stiles i złapał jedno pudło.
- Co ty robisz? - zapytał zaskoczony Scott, widząc jak Stiles wychodzi od niego z domu z kartonem.
- Zanieś pudła do jeepa! Jedziemy włamać się do Hale'a! - zawołał, idąc w stronę samochodu.
*********
- Jesteśmy. I jak niby mamy tam wejść? - zapytał Scott, patrząc na drzwi do domu Dereka, które wyglądały jak pancerne. - Tylko nie mów, że wejdziemy przez okno, bo to jest chyba 20 piętro, albo wyżej - wymamrotał McCall. Stiles uśmiechnął się szeroko i poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Spokojna twoja głowa - powiedział Stilinski. - Leć po kartony, zanim wrócisz drzwi będą otwarte.
- Uwaga, bo ci uwierzę - mruknął pod nosem Scott.
- To może się założymy - zaproponował chłopak. - Jeśli otworzę te drzwi zanim wrócisz to będziesz nosił wszystkie pudła sam.
- Nie ma mowy, żebyś to otworzył. Stoi - stwierdził McCall, po czym ruszył w stronę schodów. Stiles poczekał aż jego przyjaciel zniknie za rogiem. Nastolatek policzył po cichu do dziesięciu, po czym włożył ręke do kieszeni i wyjął mały, srebrny kluczyk.
- Oj, Scotty... Jesteś taki niedomyślny - mruknął Stilinski, wkładając klucz do zamka i otwierając szeroko drzwi.
*********
- To już ostatnie - usłyszał Stiles i przerwał rozplątywanie lampek. Spojrzał na swojego przyjaciela, który był cały spocony.
- Brawo Scotty... Ale mam złą wiadomość - powiedział i spojrzał przyjacielowi z powagą w oczy. - Derek nie ma choinki. Musisz po nią pojechać - Stiles mógł zobaczyć złość, zmęczenie i niedowierzanie, przewijające się przez twarz Scotta.
- Powiedz, że żartujesz - poprosił i spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.
- Niestety nie. Biegnij, wilkołaku, po drzewko - powiedział. Na te słowa Scott kopnął pudło, stojące obok niego.
- Nienawidzę cię - mruknął i wyszedł z domu.
- Uwielbiasz mnie! Dlatego się przyjaźnimy! - wrzasnął za nim Stiles i uśmiechnął się pod nosem i kontynuował rozplątywanie tych cholernych lampek.
*********
- Mama będzie się zastanawiać czemu nie udekorowaliśmy domu - powiedział Scott, zawieszając lampki.
- Udekorowaliśmy dom - odparł Stiles, popychając choinkę w stronę okna, żeby było bliżej do kontaktu.
- Dom Dereka, a nie dom mamy - poprawił go Scott, zeskakując z krzesła.
- Ale wciąż dom, co nie? - powiedział chłopak z uśmiechem.
- Czemu jesteś taki uparty? Próbujesz uszczęśliwiać ludzi na siłę - powiedział McCall, rozglądając się do okoła.
- Taki już jestem... Podaj mi jeszcze gwiazdkę na czubek choinki i będzie skończone - powiedział nastolatek.
- Nareszcie... Siedzimy tutaj już cztery godziny - mruknął nastolatek.
- Ale patrz, jak zajebiście nam wyszło - powiedział Stiles biorąc od przyjaciela gwiazdę. Założył ją na czubek choinki i odszedł na kilka kroków.
- Wyszło świetnie, ale to dom Dereka - mruknął cicho Scott.
- I co z tego? Jestem pewny, że ten przerażający wilkołak ma jakieś serce... gdzieś- dodał Stiles i uśmiechnął się, widząc lampki świąteczne do okoła. Sztuczny bałwan stał na stoliku, a kilka reniferów przy drzwiach. Ukochany Rudofl Stilesa wisiał przy suficie, w salonie stał stół z białym obrusem.
- Podoba mi się - powiedział Scott. - To miejsce kiedy jest ustrojone. Podoba mi się.
- Mi też, Scotty. Ale jutro Wigilia. Musimy podzwonić po znajomych... Lydia, Kira, Allison, Isaac, Erica, Boyd... - zaczął wymieniać Stiles.
- Rozumiem. Wszyscy.
- To dobrze... A teraz jedź do domu. Ja tu zostanę, bo Derek może wrócić szybciej, a ja chcę zobaczyć jego minę.
- Chcesz tutaj zostać całą noc? - zapytał McCall z niedowierzaniem.
- Planuję. Ale ty już jedź do domu. Musisz wytłumaczyć mamie gdzie zniknęły wszystkie ozdoby - powiedział Stiles.
- Dobra... Zadzwonisz do wszystkich? - upewnił się Scott, a Stilinski pokiwał głową.
- Jutro na 18:00 - powiedział Stiles.
Scott posiedział jeszcze przez kilka minut po czym wziął kluczyki od jeepa i pojechał do domu. Wtedy Stiles podszedł do kuchni i wyjął z lodówki puszkę coli, która na szczęście tam była. Usiadł na kanapie i spojrzał na to co dzisiaj stworzyli. Jak Derek teraz nie polubi Świąt to Stiles nie miał pojęcia co jeszcze mógłby zrobić.
**********
Było już koło północy, kiedy Stiles stwierdził, że jest zmęczony. Zadzwonił do wszystkich znajomych i prawie wszyscy będą. Allison wyjeżdża z rodziną do ciotki - która podobno nie jest psychopatką jak jej martwa ciotka Kate - a Boyd powiedział, że może się spóźnić, ale raczej będzie. Teraz Stiles ruszył w stronę szafy Dereka, podśpiewując "Przybieżeli do Betlejem" pod nosem. Chłopak otworzył drzwi szafy i zagwizdał.
- Kolekcja skórzanych kurtek - mruknął pod nosem. Tuż obok leżały jakieś T-shirty. Stiles chwycił pierwszy z brzegu i ruszył do łazienki, nie kłopocząc się zamykaniem drzwi szafy. Przemył się tylko, decydując na poranny prysznic po czym rozebrał się do bokserek i założył koszulkę Dereka. Zobaczył pastę do zębów, ale był świadomy tego, że nie miał szczoteczki. Wziął trochę pasty na język i przeczyścił sobie zęby na tyle na ile mógł. Splunął do zlewu po czym spojrzał na lustro przed nim. Uśmiechnął się sam do siebie, wiedząc jaka ta sytuacja jest absurdalna. Był w mieszkaniu niebezpiecznego wilkołaka, nosząc jego koszulkę i zachowując się jak u siebie. I, chociaż nie wiedział dlaczego, podobała mu się ta chwila. Wyszedł z łazienki, gasząc światło i ruszył do sypialni wilkołaka. Derek raczej go nie zabije za spanie w jego łóżku bardziej niż za włamanie, powiązane z kradzierzą klucza kilka miesięcy temu i udekorowanie domu na święto, którego tamten nienawidził. Więc Stiles wskoczył na łóżko Dereka i przykrył się jego kołdrą. Przyłożył koszulkę wilkołaka do nosa i powąchał ją. Nie pachniała jak Scott - czyli jak mokry pies. Bardziej jak las, dezodorant - który okropnie się Stilesowi spodobał - i noc. I tak: Stiles wiedział, że noc nie ma swojego własnego zapachu. Ale jakimś pieprzonym cudem Derek pachniał nocą. Albo przynajmniej ta bluzka pachniała. Stiles zaciągnął się jeszcze raz zapachem wilkołaka i zamknął oczy. Po krótkiej chwili zaczął oddychać równomiernie. Spał.
**********
Obudził się rano zakopany w kołdrze wilkołaka i całkowicie świadomy gdzie się znajdował. Otworzył oczy i przetarł usta. Zawsze ślinił się przez sen. Spojrzał na poduszkę Dereka, na której znajdowała się mokra plama. Ups. Chłopak podniósł się i, przecierając zaspane oczy ruszył do kuchni. Włączył radio, znajdując jakąś stację ze świątecznymi piosenkami i otworzył lodówkę. Mleko, jajka... Naleśniki? Tak, zrobi naleśliki. Wyjął wszystkie składniki i zaczął przygotowywać naleśniki. Przez cały czas uśmiechał się szeroko. " Stoję w samych bokserkach i koszulcę Dereka w jego kuchni, robiąc pieprzone naleśniki" chodziło mu po głowie, kiedy podśpiewywał kolędy, lecące z radia. Zrobił sobie jedzenie i usiadł na kanapie z talerzem w ręce. Zjadł dość szybko i spalił chyba tylko jednego, więc nie było tak źle. Potem odłożył talerz do zlewu i stanął przed szafą, szukając ręczników. W końcu znalazł półkę z ręcznikami - kto do cholery trzyma je w kuchni? - i ruszył do łazienki na szybki prysznic. Nie musiał martwić się niczym na wigilie, bo każdy miał coś przynieść, więc będzie co jeść. Stiles zdjął ubrania i wszedł pod prysznic. Odkręcił gorącą wodę i zaczął nucić pod nosem jakąś piosenkę, której tytułu nie pamiętał. W pewnym momencie spojrzał w dół i parsknął śmiechem. Wielki-Zły-Wilkołak-Derek miał gumową kaczuszkę pod prysznicem... Czy to nie urocze? Stiles zaśmiał się cicho, wyobrażając sobie Dereka bawiącego się gumową kaczką pod prysznicem. Nagiego Dereka... Chłopak zrobił się czerwony na twarzy i szybko skończył się myć, używając żelu pod prysznic Dereka. Wyszedł i ubrał swoje spodnie i T-shirt wilkołaka, który wyciągnął wcześniej z szafy. Powiesił mokry ręcznik na ramie przysznica i uśmiechnął się lekko. Wszedł do salonu i pozapalał wszystkie lampki i inne świecące elementy - jak nos Rudolfa. Potem chłopak podkręcił głośność w radiu. Pozwolił muzyce płynąć, kiedy krzątał się po mieszkaniu Dereka, grzebiąc w jego rzeczach. Nie znalazł tam nic ciekawego, ale nie mógł oczekiwać żadnych pamiątek z dzieciństwa. Przecież wiedział o pożarze w domu Hale'ów. Stiles porzucił szperanie w rzeczach Dereka i zobaczył, że na jednej półce leży jeszcze jemioła.
- Scott, ty kretynie - mruknął pod nosem i ruszył po jemiołe. Wszedł na jakieś krzesło i zaczął wieszać to zielone gówno na suficie. Kiedy w końcu mu się to udało zszedł z krzesła i stanął dokładnie pod jemiołą. - I co w tym takiego magicznego? - zapytał sam siebie. Stiles uwielbiał Święta, ale nigdy nie rozumiał czemu ten zwyczaj z jemiołą przyjął się akurat na Boże Narodzenie, a nie - na przykład - na Wielkanoc, albo Dzień Świstaka. I nagle Stiles usłyszał hałas. Zamrugał kilka razy, odganiając myśli i spojrzał przed siebie dokładnie kiedy drzwi frontowe się otworzyły, a na progu stanął Derek. Stiles chciał wcześniej zobaczyć minę Dereka. Teraz nastolatek dałby wszystko, żeby być daleko i jej nie widzieć. Chociaż przez twarz wilkołaka przeszło też zaskoczenie, a Dereka nie łatwo zaskoczyć, więc Stiles powinien być z siebie dumny.
- Stiles - warknął Derek. Warknął. Nie dobrze.
- Wesołych Świąt! - wrzasnął Stiles, opierając się o ścianę, które była zaraz za nim. Derek rzucił torbę, którą trzymał w dłoni i podszedł do Stilesa.
- Wesołych Świąt? - zapytał wilkołak. Stiles pokiwał energicznie głową.
- I to bardzo wesołych - wymamrotał Stiles. Derek zacisnął dłoń w pięść i gwałtownie się zamachnął. Stiles był pewien, że dostanie w twarz. Ale dłoń wilkołaka wbiła się w ścianę tuż obok jego głowy. Derek oddychał szybko i spojrzał gniewnie na Stilesa.
- Włamujesz mi się do domu pod moją nieobecność. Dekorujesz mi dom na święto, którego nienawidzę. I dodatkowo jestem pewny, że używałeś mojego żelu pod prysznic i nosisz moją koszulkę... A jedyne co masz mi do powiedzenia to 'Wesołych Świąt'? - zapytał Derek.
- Mogę dodać jeszcze " I szczęśliwego Nowego Roku" - powiedział chłopak. Derek parsknął śmiechem.
- Wynocha z mojego domu - warknął. Stiles nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Nie wiedział skąd, ale nagle pojawił się u niego wielki upór.
- Nie - powiedział z taką pewnością, że zaskoczył sam siebie. Derek uniósł brwi.
- Nie? - zapytał Derek.
- Dopóki mi nie podziękujesz to się stąd nie ruszę - stwierdził Stiles.
- Za co? Za włamanie i zdemolowanie domu?
- Za nie zapomnienie o takim debilu jak ty w Święta - odparł Stiles. Derek uniósł brwi z zaskoczeniem.
- Nie pomyślałeś o tym, że mogę po prostu nie lubić Świąt?- zapytał dość łagodnie, co zbiło Stilesa z tropu.
- Nie. Chciałem po prostu, żebyś był szczęśliwy w Wigilie- powiedział chłopak.
- Szczęśliwy? A co cię obchodzi czy jestem szczęśliwy? - zapytał Derek, wracając do 'złego tonu'.
- A może mnie do cholery obchodzi! - wrzasnął Stiles.
- A niby dlaczego?! - krzyknął Derek.
- Bo może coś... - zaczął krzyczeć, ale ugryzł się w język.
- Może co?
- Nieważne - warknął Stiles i próbował się odsunąć, ale Derek popchnął go na ścianę.
- Chyba jednak ważne - upierał się wilkołak.
- Nie.
- Dlaczego? Dlaczego to wszystko zrobiłeś?
- Daj mi przejść - warknął chłopak.
- Dlaczego zależało ci na tych Świętach?
- Odpuść - warknął chłopak.
- Dlaczego próbujesz uszczęśliwiać mnie na siłę?
- Derek, odpuść - Stiles był poirytowany. Chciał stąd uciec. Jak najdalej.
- Dlaczego ci na tym zależy? - wilkołak praktycznie wyszeptał to pytanie.
- Bo mi zależy, okay!? - wrzasnął wkurzony Stiles. - Bo może myśl o tobie samotnym w Wigilie mnie dobijała! Bo może nie chciałem, żebyś był sam! Bo może mi na tobie zależy, debilu! - wrzasnął zanim zdążył się powstrzymać. Co on do cholery zrobił?! Miał ochotę uciekać. Daleko i szybko. Ale zamiast tego stał przed Derekiem Halem, który patrzył na niego nieprzeniknionym wzrokiem.
- Zrobiłeś to wszystko, bo ci na mnie zależy? - Derek wypowiedział te słowa bardzo wolno, jakby musiał powiedzieć to na głos, żeby zrozumieć.
- Tak, a skoro już do tego doszliśmy to może mnie przepuścisz - wymamrotał chłopak, próbując zignorować łzy napływające mu do oczu.
- Nie - powiedział Derek i położył mu ręke na piersi, żeby go zatrzymać po raz kolejny.
- Dlaczego? - tylko tyle mógł wyjąkać w tej chwili.
- Bo wydaję mi się, że stoimy pod jemiołą - głos Dereka zmienił się w szept. Stiles spojrzał wilkołakowi w oczy, żeby zapytać go czy dobrze się czuje, grając na jego uczuciach, ale nie dane mu było tego zrobić. Derek pochylił się i przywarł wargami do ust Stilesa, który nie mógł uwierzyć w to co się właśnie działo. Odwzajemnił pocałunek wilkołaka, ale po chwili go przerwał.
- Powiedz, że nie grasz teraz na moich uczuciach - poprosił cicho. Derek uniósł dłoń do jego policzka i pogłaskał go lekko.
- Naprawdę myślisz, że byłbym takim bezdusznym gnojkiem? - zapytał cicho.
- Zdarzało ci się być okropnym kretynem - potwierdził Stiles i uśmiechnął się lekko, widząc minę Dereka. - Ale nie. Nie myślę, że byłbyś aż takim gnojkiem - powiedział cicho chłopak i oblizał wargę.
- To dobrze - wyszeptał Derek. Tym razem to Stiles złączył ich usta, ale zrobił to inaczej niż ostatnio. Delikatnie. A przynajmniej było delikatnie na początku, bo później Derek przejął kontrolę nad pocałunkiem. Nagle Stiles sobie coś przypomniał. Oderwał się od Dereka i spojrzał mu prosto w niebiesko-szare tęczówki.
- Możliwe, że zaprosiłem gości na wigilie - powiedział cicho.
- Tutaj? - upewnił się Derek, a Stiles pokiwał głową.
- Wesołych Świąt? - zapytał Stiles, a Derek uśmiechnął się szeroko.
- Chyba po raz pierwszy nie będą najgorsze - powiedział Derek, patrząc Stilesowi w oczy.
_________
Jeszcze raz życzę wszystkim wesołych świąt :)

Sterek One-shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz