¤Gorzka Słodycz

687 55 4
                                    

Murasakibarze zaczyna już przeszkadzać chłodne zachowanie Himuro, dlatego też postanawia wszystko naprawić.

To, co jest między mną, a Muro-chin'em zdecydowanie różni się od stosunków Kuro-chin'a i Kagami'ego. Często zastanawiam się czyja to wina. Do tej pory nie znalazłem jeszcze odpowiedzi, ani żadnej chociażby najmniejszej podpowiedzi. Niekiedy myślę, że to może wina naszej obojętności. To fakt, że żaden z nas nie lubi mówić o swoich uczuciach, ale czy aby na pewno to był powód tego wszystkiego? Wszystko jest możliwe. A przynajmniej tak mówił Aka-chin.

Otworzyłem powolnie oczy i ujrzałem pochylonego nade mną Himuro. Jego oko, jak zwykle ukryte było pod grzywką, a usta ułożone w delikatnym uśmiechu. Czasami Muro-chin przypominał mi naszego „zawodnika widmo" z Teikō. Nie okazywał praktycznie żadnych emocji. To mnie tak bardzo denerwuje! Tak samo, jak Kuroko, mam ochotę go... zmiażdżyć.

- Wstawaj, Atsushi - westchnął Muro-chin, klękając obok mnie. - I mówiłem, żebyś nie jadł podczas treningów - skarcił mnie, zabierając z moich rąk Maibou, którego miałem właśnie odpakować.

Jęknąłem niezadowolony, niczym małe dziecko i podniosłem się do siadu. Nawet Aka-chin nie śmiał zabrać mi słodyczy! Na szczęście ci dwaj się różnią. I tak szczerze mówiąc... Mając do wyboru, któremu z nich dać Maibou... dałbym go Muro-chin'owi.

- Muro-chin, oddaj mi moje Maibou - westchnąłem z pretensjami, wyciągając swoje długie ramiona po ulubioną słodycz.

- Oddam ci je, jak dasz z siebie wszystko na treningu - oznajmił, posyłając mi niby serdeczny uśmiech, chociaż zauważyłem w nim bardzo złe iskierki.

Tatsuya odłożył mojego batona na ławkę w tym samym czasie, co ja wstawałem z podłogi, dokładnie obserwując poczynania chłopaka. Przeciągnąłem się i związałem przydługie już włosy gumką.

- To nieładnie z twojej strony używać szantażu, Muro-chin - powiedziałem do starszego, ale o wiele niższego kolegi.

- Wiem, wiem - zaśmiał się sztucznie, mijając mnie. - Chodźmy, Atsushi.

Tego nie lubiłem w koszykówce. Tylko parę koków po boisku, jeszcze mniej użycia moich zdolności na tych przeciętnych przeciwników i już byłem zmęczony, a mój kark lepił się od potu. Głupia koszykówka, nienawidzę jej. Kiedy byliśmy już w szatni, Muro-chin tak, jak obiecał, oddał mi Maibou, mówiąc przy tym: „Dziękuję, że się starałeś, Atsushi".

- Chciałem tylko odzyskać swoje Maibou - odpowiedziałem mu wtedy.

A teraz? Teraz patrzyłem, jak po prysznicu przebiera się w mundurek naszej szkoły, pomimo tego, że z jego włosów nadal skapywały kropelki wody. Większość osób już wyszła, a spojrzenie Muro-chin'a skierowało się na mnie. Nic dziwnego, mój wzrok musiał wywiercać mu dziurę w brzuchu, Tatsuya zdjął z głowy ręcznik, a jego mimika twarzy zaczynała mnie powoli denerwować. Taka cisza, tak bardzo pozbawiona emocji. Tak bardzo pozbawiona wszystkiego.

- Coś się stało? - zapytał Himuro, udając zdziwienie. - Czemu mi się tak przyglądasz?

Pokręciłem przecząco głową w odpowiedzi i rozejrzałem się. Byliśmy sami w szatni, a ja dodatkowo odniosłem wrażenie, że Muro-chin specjalnie się tak wlecze. Nie mam pojęcia o co mu chodzi, że jest taki nie „Muro-chin'owy", ale trzeba w końcu pomyśleć o ociepleniu naszych stosunków, bo inaczej dostanę fioła i jeszcze przestanę jeść słodycze, albo grać w koszykówkę. Nie to, że ją lubię, ale mój talent nie może się zmarnować.

Wyciągnąłem jeden patyczek Pocky i wsadziłem go do swoich ust, podchodząc jednocześnie do starszego o rok kolegi z drużyny.

- Atsushi?

Pochyliłem się nad nim. Himuro chwilę patrzył mi w oczy, jednak zrozumiał o co mi chodzi i pochwycił swoimi ustami końcówkę słodkiego paluszka. Nie minęła nawet minuta, a nasze wargi się spotkały. Tak, jak myślałem - smak Muro-chin'a nadal się nie zmienił. Gdybym miał go porównać do czegoś słodkiego, to byłoby to połączenie słodkich i miękkich pianek z kukurydziono-truskawkowym smakiem Maibou.

- Po co to było, Atsushi? - na jego twarzy na reszcie namalował się szok.

Delikatnie odsłoniłem jego lewe oko i pocałowałem go. Moja dłoń zjechała z jego włosów na szyję, a wtedy palce natknęły się na łańcuszek. Zacisnąłem rękę na nim, przez co jego ogniwa zaczęły wbijać się w szyję Tatsuyi. Gh, pieprzony łańcuszek. Przynosi tylko masę kłopotów. Jak nie było Kagami'ego w Japonii to było lepiej. Muro-chin zapominał, że nosi go na szyi i był bardziej szczęśliwy, A od kiedy pojawił się Taiga, Himuro chodzi jakby przybity i bywa, że niekiedy nie pojawia się na treningu, mimo że kiedyś nie miało to nawet prawa bytu.

- Atsushi, co się z tobą dzieję?

- To wszystko przez niego, prawda? - mój głos zupełnie nie brzmiał, jak ten, którym zwykle się posługiwałem.

Tego używałem, kiedy byłem naprawdę zdenerwowany. Wyprostowałem się i spojrzałem Tatsuyi wyzywająco w oczy.

- Wszystko przez Kagami'ego.

- Co ty pleciesz? Co miałoby być przez niego?

Muro-chin, czy ja widzę w twoich oczach iskierki strachu? Czy ty się mnie boisz, Muro-chin? Boisz się, że mogę cię zmiażdżyć?

- Opuszczanie treningów, ciągła obojętność, brak uśmiechu, napady złości, zdekoncentrowanie... - zacząłem wymieniać, kończąc swoją wypowiedź uderzeniem ręką w szafkę, tuż obok głowy niegdyś mojego siedemnastolatka.

- O czym ty...? - był zupełnie zdezorientowany, ale i tak mu przerwałem.

Totalnie przestałem już kontrolować siebie i swoje ogromne ciało. Opadłem na kolana, czując, że nie mogą one dłużej utrzymać mnie w pionie i spuściłem głowę.

- Muro-chin... Masz znowu być tak, jak byłeś, kiedy się poznaliśmy... - zamilkłem na chwilę. - Albo rzucam koszykówkę.

Wiedziałem nie od dziś, że Himuro zazdrości mi i innym członkom Pokolenia Cudów talentu do tego sportu. Najbardziej wkurzało go jednak, kiedy osoba, która osiąga sukcesy z powodu talentu, a nie ciężkiej pracy, marnuje swoje zdolności. Słyszałem, jak chłopak głośno wciąga powietrze i po chwili ze świstem je wypuszcza. Głucha cisza jaka zapadła, tak bardzo dudniła mi w głowie, że zamknąłem oczy. Próbowałem się uspokoić. W głębi serca nawet błagałem Tatsuyę, aby przerwał to przeraźliwe milczenie.

Moja niewypowiedziana prośba została spełniona prawie od razu. Dłoń Muro-chin'a wylądowała na mojej głowie, a sam Himuro ukląkł przede mną. Podniosłem głowę i zamarłem. Pierwszy raz od naprawdę dawna widziałem na twarzy starszego kolegi szczery i serdeczny uśmiech. Muro-chin pogłaskał mnie po włosach, a potem delikatnie przejechał palcami po moim policzku.

- Nie wiedziałem, że tak to wszystko odbierasz - odezwał się szeptem. - Po prostu... To nie tak, że zmieniłem się po przyjeździe Taigi. Jakiś czas po przegranej z nimi, Taiga powiedział mi o wypadku i śmierci Alex, dziewczyny, która nauczyła grać nas w koszykówkę - wyjaśnił, a jego uśmiech zmienił się na smutny; spuścił wzrok, jednak po chwili na nowo spojrzał mi w oczy. - Przepraszam cię, Atsushi.

A więc to o to chodziło? Tylko? W odpowiedzi Muro-chin'owi, pociągnąłem go za rękę w swoją stronę i przytuliłem. Zdecydowanie zdaję sobie sprawę, że czasami zachowuję się, jak dziecko, albo dziewczyna. Ale skoro Muro-chin'owi to nie przeszkadzam to mnie osobiście tym bardziej.

- Co powiesz na gorącą czekoladę z piankami i ciasto truskawkowe w ramach przeprosin? - zapytał z delikatnym i tak bardzo „Muro-chin'owym" uśmiechem, odsuwając się ode mnie, aby zobaczyć moją twarz.

- I jak tu się nie zgodzić, Muro-chin - westchnąłem, mocniej tuląc do siebie Muro-chin'a.

Miłość w Yousen <== MURAMUROOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz