Londyn, 29 września 2014
W brytyjskim powietrzu tego dnia można było wyczuć piękny zapach jesieni. Od rana ulica Abbey Road spowita była gęstą mgłą, która nie pozwala przebić się słońcu. Było szaro i pochmurnie, a spacerujący po wąskich chodnikach przechodnie w dłoniach dzierżyli parasole, w oczekiwaniu na deszcz. Jezdnią przejeżdżał Ford Fiesta z 2013 roku. Jego pasażerami byli państwo Keene wraz ze swoją siedemnastoletnią córką - Hayley. Był to dla nich wielki dzień. Początek czegoś nowego. Przeprowadzkę traktowali jak odrodzenie. Wszystko miało wrócić do normy. Mieli zapomnieć o tym co stało się w Manchesterze zaledwie osiem miesięcy wcześniej.
Beverly Marsh i Stan Keene poznali się dwadzieścia lat wcześniej w Bradford, skąd oboje pochodzili. Po dwóch latach znajomości postanowili się pobrać, a po ślubie osiedlili się w Manchesterze, gdzie rok później na świat przyszła ich córeczka, której nadali imię Hayley. Wiedli spokojne życie aż do pewnego incydentu. Otóż, Beverly wracała właśnie z pracy i nie oczekiwała nawet, że zastanie w domu męża. Tym bardziej nie oczekiwała tego, że nie będzie on sam. To wtedy jej świat się zawalił. Odkryła, że mąż zdradzał ją ze studentką uczelni, na której wykładał psychologię. Przez dwa miesiące do Beverly nie docierało zupełnie nic. Nie odeszła od Stana, jednak stała się bardzo apatyczna. Dla dobra nastoletniej córki postanowiła pozostać z mężem i starała się mu wybaczyć, co nie przychodziło jej łatwo. Nie spali w jednym łóżku, rozmawiali jedynie służbowo, nie pozwalała mu się nawet dotknąć. Po sześciu miesiącach od tego wydarzenia oboje zdecydowali, że muszą coś zmienić. Jako katharsis wybrali przeprowadzkę, by móc uwolnić się od miejsca, które przyprawiało ich o złe wspomnienia i łzy. Szybko znaleźli mieszkanie w centrum Londynu na Abbey Road. Był to piękny, duży, dom posiadający parter i dwa piętra oraz strych i piwnicę. Budynek był wyraźnie stary i potrzebował wyremontowania, ale państwu Keene to nie przeszkadzało. Stwierdzili, że może to stanowić dla nich zajęcie, które pozwoli im się wyciszyć. Do tego cena budynku była zjawiskowo niska. Stan od razu zadzwonił pod numer, który znajdował się w ogłoszeniu, by potwierdzić, że cena nie jest żadnym głupim żartem, czy nie ma żadnych haczyków. Okazało się, że nie. Decyzja o kupnie tego mieszkania była szybka. Cała trójka pojechała do Londynu, by obejrzeć dom. Kiedy weszli do wewnątrz budynku ich oczom ukazał się długi korytarz z pięknie zdobionym, wyraźnie starym żyrandolem i brązowymi panelami na podłodze i ścianach. Ciemność, jaka panowała w budynku, przyprawiała o dreszcze. Można było wyczuć także niewiadomego pochodzenia chłód. Rodzina obejrzała cały dom – kuchnię urządzoną w nowoczesnym stylu przez poprzednich właścicieli, łazienkę, która w sumie nie miała w sobie nic szczególnego, salon, który był zupełnie pusty i wymagał remontu oraz kilka pokoi, które wyglądały niczym te, znajdujące się w hotelach – minimalistyczne i chłodne. Zaraz po tym zajęli się transakcją mieszkania.Zaparkowali auto na dużym podjeździe i wysiedli z niego, stając przed budynkiem. Beverly od razu wyobraziła sobie jak pięknie będzie wyglądał wiosną trawnik, kiedy posadzi na nim kwiaty. Hayley z uwagą lustrowała wzrokiem budynek.
Nastolatka nie cieszyła się z przeprowadzki na tyle, na ile powinna. Była typem cichej osoby, która wybiera życie w samotności, a Londyn to na pewno nie miejsce dla takich ludzi. Odkąd pamięta zawsze się wyróżniała. Była dziewczyną, która miała swój charakter i była sobą. Ubierała się inaczej niż rówieśnicy, słuchała innej muzyki, nie naśladowała innych przez co nie miała przyjaciół. Nie przeszkadzało jej to. Szkolne przerwy spędzała zazwyczaj na zewnątrz, siedząc na schodkach przed szkołą, paląc papierosa. Nigdy nie liczyła się z konsekwencjami jakie ją za to czekają. Nikt nawet nie zwracał na to uwagi.
Cała rodzina ruszyła w kierunku zdobionych, mahoniowych drzwi, które Stan otworzył ciężkim, sporym kluczem. Wszyscy znów poczuli jak ich skórę owiewa chłodny przeciąg. – Sprawdzę czy wszystkie okna są zamknięte. – mruknął Stan rozglądając się po korytarzu. Zdjął z siebie lekką, jesienną kurtkę w jasnym odcieniu beżu i zarzucił ją na wieszak znajdujący się po lewej stronie drzwi, po czym udał się prosto przez korytarz i skręcił do kuchni. Okno w tym pomieszczeniu było zamknięte, ale tu także panował chłód. Stan rozpoczął obchód po pokojach. Nie znalazł on jednak źródła przeciągu, ponieważ we wszystkich pomieszczeniach okna były szczelnie zamknięte. Wrócił do kuchni, gdzie przy stole siedziały jego żona i córka.
– Wszystkie okna są zamknięte, będę musiał wezwać fachowca. – westchnął. Beverly nawet na niego nie spojrzała, a Hayley kiwnęła głową i wbiła wzrok w dłonie.
– Zaraz podjedzie ciężarówka z naszymi rzeczami. – uśmiechnął się.
Nastolatce wydało się zabawne to, jak próbuje nawiązać z nimi dobry kontakt, który stracił w momencie, kiedy Beverly nakryła go na zdradzie. Uśmiechnęła się pod nosem.
– W aucie mamy jedno pudło z rzeczami. Mamy tam czajnik, więc możemy zrobić herbatę. – ciągnął dalej mężczyzna. – Chcesz herbatę Bevie?
Kobieta spojrzała na swojego męża wzrokiem, w którym widać było pogardę. Pokręciła przecząco głową i zaczesała za ucho pasmo blond włosów, które wydostało się z niskiej kitki.
– A ty Ley? – kontynuował swój monolog przenosząc wzrok na córkę.
Hayley była siedemnastolatką bardzo podobną do ojca. Jej włosy – w przeciwieństwie do włosów matki – były ciemne, niemalże czarne, a oczy piwne. Nastolatka także pokręciła głową.
– Mieliśmy zacząć od nowa - mruknął cicho Stan wyraźnie wytrącony z równowagi. – Tymczasem nie dajecie mi nawet szansy. Chyba zasługuję na szansę, co? To dla nas kupiłem to mieszkanie! Dla nas zdecydowałem się na przeprowadzkę! Wszystko co robię, robię dla nas! – ostatnie słowa wypowiadał na tyle drżącym głosem, że atmosfera panująca w kuchni od razu się zagęściła.
Beverly i Hayley wpatrywały się w Stana niewzruszone jego słowami. Ich wzrok lustrował jego pociemniałe z emocji oczy, kilkudniowy zarost i ułożone, ciemne, przydługie już włosy.
Napięcie panujące pomiędzy domownikami sięgało coraz wyżej. Przerwała je brunetka, która wstała od stołu i z rękami w kieszeni jeansów udała się na zwiedzanie nowego domu.
Hayley przeszła przez szeroki korytarz, którym dotarła do krętych schodów. Wiodły one na pierwsze piętro na które się udała. Doznała dziwnego odczucia, że temperatura powietrza spada z każdym jej krokiem. Potarła dłońmi ramiona rozglądając się uważnie. Ściany na tym piętrze pokryte były starą tapetą w kwiaty, która wymagała odświeżenia. Dziewczyna wywnioskowała, że przedstawiała ona róże, chociaż niektóre jej fragmenty były bardzo starte. Kiedy szła przez korytarz, by dotrzeć do kolejnych schodów prowadzących na wyższe piętro, usłyszała coś dziwnego. Dźwięk kroków, jakby ktoś podążał za nią. Kiedy się odwróciła nikogo nie zauważyła.
– Mamo? – przystanęła w miejscu i zapytała ściszonym głosem, marszcząc brwi i rozglądając się dookoła.
Nie uzyskała odpowiedzi.
– Tato? – wydobyło się z jej gardła po chwili. Kolejny brak odpowiedzi.
Jeszcze przez chwilę stała w bezruchu, po czym stwierdziła, że to jej się jedynie wydawało. Ruszyła dalej korytarzem. Nie minęło dużo czasu, a znów miała okazję słyszeć kroki, które tym razem wydawały jej się bliższe. Znów przystanęła i odwróciła się na pięcie, jednak jej oczom ukazał się pusty korytarz. Ponownie uważnie się rozejrzała. Po plecach przeszedł jej nieprzyjemny dreszcz. Wycofała się z wycieczki po mieszkaniu i szybkim krokiem zeszła po schodach, by znów znaleźć się w kuchni.
– Coś się stało? – spytała Beverly cichym, zatroskanym głosem.
– N-nie. – Hayley pokręciła przecząco głową i usiadła na swoim wcześniejszym miejscu przy stole.
Stan już miał zapytać córkę czy podoba jej się mieszkanie, kiedy cała trójka zobaczyła w oknie ciężarówkę firmy przeprowadzkowej podjeżdżającą pod dom.
CZYTASZ
Until Dawn
FanfictionAbbey Road to spokojna ulica Londynu, na której mieści się pewien stary dom z długą historią. Do tego mieszkania wprowadza się rodzina państwa Keene, która z biegiem czasu zauważa, że w domu zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Oprócz nich mieszka ta...