Północna brama była głównym wejściem do miasta. Najsilniej ufortyfikowana, stanowiła siedzibę posterunku straży miejskiej. Miał dwa poziomy, a w ścianach wtopione muszle, które miały zaznaczyć, że dla tej instytucji dostępne są wszelkie środki pieniężne. Dawniej muszle były bardzo drogimi przedmiotami.
Jonathan odkaszlnął, poprawił koszulę i wyprostował się. Musiał reprezentować sobą godną postawę. W końcu był prawowitym księciem. Nie zapukał. Wszedł od razu, unosząc głowę jeszcze nieco wyżej. Nie odezwał się. Dokładnie wiedział, dokąd miał iść i nie musiał pytać o drogę. Znalazło się kilku strażników miejskich w zielonych pelerynach, którzy zastawili mu drogę. W końcu bez zezwolenia wtargnął na teren zamknięty dla zwykłego obywatela. Już otwierał usta z lekko przymrużonymi ze złości oczami, ale inni obecni wewnątrz odciągnęli tamtą piątkę.
Larys wszedł na piętro i znów bez pukania wszedł do komnaty komendanta. Był w niej sam i przeglądał jakieś dokumenty. Spojrzał najpierw ze złością, a później z ciekawością na księcia. Przeszedł kilka kroków, omijając biurko, w trakcie czego Jonathan zamknął za sobą drzwi.
– Wasza książęca mość – zaczął komendant. Miał około czterdziestu lat, ale wyglądał o wiele starzej, co wiązało się z pracą w stresie. W końcu odpowiadał za bezpieczeństwo w mieście, gdzie ciągle pojawiał się ktoś nowy.
– Lordzie komendancie – Jonathan skinął lekko głową.
– Co cię do mnie sprowadza, książę? Zechcesz usiąść?
– Nie, to raczej nie będzie konieczne. Mam tylko do przekazania krótką, ale bardzo ważną dla ciebie wiadomość – powiedział Jonathan, wyciągając z rękawa zapieczętowany pergamin zwinięty w rulon. Złamał pieczęć.
– Słucham więc.
– Z rozkazu króla Arcturusa Larysa, komendant straży miejskiej, ser Rodrigo Bienota ustępuje swojej aktualnej pozycji na rzecz księcia Jonathana Larysa.
– Słucham?
Jonathan spojrzał na jego przerażoną i rozzłoszczoną twarz. Wyciągał radość z tego momentu, napawając się sytuacją i niepewnością lorda komendanta. Ciekawe, o czym myślał. Zbladł tak, jakby za chwile miał wyruszyć na front, zostawiając ciepłe miejsce za grubymi murami stolicy.
– To nie wszystko, lordzie – powiedział książę, nie chcąc zbyt długo przedłużać tej chwili w czasie. – Od tej pory, lord komendant Rodrigo Bienota zajmie miejsce rycerza Straży Królewskiej, wchodząc na miejsce zmarłego w zeszłym tygodniu ser Teodora Białego.
Larys zwinął kartkę w rulon i podał ją ser Bienocie. Uśmiechnął się, tym razem serdecznie i ciepło, ściskając mu dłoń.
– Moje gratulacje, ser. Właśnie zostałeś awansowany i zaczniesz służbę w najbardziej prestiżowej drużynie rycerskiej w kraju.
– Dziękuję, wasza książęca mość.
– Od tej pory proszę lordzie komendancie.
– Oczywiście, lordzie komendancie – szybko poprawił się Bienota.
Widać było, że cały stres opuścił jego ciało tak szybko, jak wcześniej w nie wszedł. Rodrigo pozwolił sobie usiąść na krześle przez biurkiem, Jonathan z kolei zajął te, które przysługiwało komendantowi. Był bardzo ciekawy, dlaczego ten postawny, jeden z najodważniejszych mężczyzn w kraju zachowywał się w ten sposób. Prawdą jednak było, że od ostatniego razu, kiedy go widział minęły ponad cztery lata. W tym momencie, mimo że musiał zacząć nową pracę, zapragnął dowiedzieć się odpowiedzi na tę przed chwilą stworzoną przez siebie zagadkę. Przekrzywił nieco głowę i rozchylił w zaciekawieniu usta.
CZYTASZ
Historie Nastyryjskie
Historical FictionKiedy przez setki lat, Zjednoczone Królestwo Kontynentu Anisom żyło we względnym spokoju, nikt nie spodziewał się, że pewnego dnia możne rody położą kres panowaniu Protektoratu. Separatystyczne wojenki rozpętały się we wszystkich częściach kraju. Wi...