-Hybrydą? Dlatego wyglądasz jak kotek? Em... Powiedziałem to na głos?Zaczerwienił się słysząc tak wspaniały i melodyjny śmiech.
-Tak. Nie jestem kotkiem. Czymś podobnym.
Powiedział i ściągnął z głowy czapkę. Odgarnął z oczu grzywkę i poruszył swoimi uszami.
Rudymi uszami.
***
Harry nie mógł uwierzyć. Jak to możliwe? Nie to, że Lou był hybrydą. To normalne. Tacy zwierzęto-ludzie stali się czymś normalnym kilka lat temu. Bardziej przerażał go fakt, że siedział na jednej kanapie z lisem, no prawie. Ten „lis" był najpiękniejszą istotą, jaką spotkał przez całe swoje życie. Chciał go przytulić i pogłaskać po uroczych uszkach, ale bał się. Jego strach był chyba większy. Bał się nawet ruszyć. Ale dlaczego? Jeszcze przed chwilą normalnie z nim rozmawiał. Wtedy nie wiedział, że rozmawia z pół-lisem.
Czy to miało duże znaczenie? Nie chciał być jak Ci wszyscy ludzie, którzy oceniali po okładce. On taki nie był. Przecież jeszcze chwile temu bardzo dobrze im się gadało. Może Styles robił się, co chwile czerwony i zakłopotany, ale to nie ważne. Czy coś się zmieniło odkąd Tomlinson przyznał się do bycie hybrydą?
Delikatnie przesunął się w jego stronę po tym, gdy prawie wcisnął się w oparcie będąc jak najdalej od niego. Spojrzał na niego.
-Ja... Ja przepraszam.
Zająkał się.
-Jest okay. Wiem, że się mnie boisz, ale nie jestem taki straszny, na jakiego wyglądam.
Uśmiechnął się do niego szeroko.
-Masz ogon?
Zapytał starając się zmienić jakoś temat i może tak bardzo nie skupiać na samym strachu.
-Och, tak. Chciałbyś zobaczyć?
Ucieszył się szatyn.
-Tak.
Wyszeptał i spoglądał nieśmiało na niebieskookiego. Chłopak poprawił swoją bluzę i wyciągnął spod niej rudy puchaty ogonek. Położył go sobie na kolanach i spokojnie ruszał jego końcówką.
-Czy ja mógłbym..?
Zaciął się kędzierzawy. Nie wiedział czy to byłoby na miejscu. Może to nietaktowne? Nie znał się dobrze na tradycjach i zwyczajach hybryd. Ale Louis sprawiał, że chciał się wszystkiego nauczyć.
-Dotknąć? Jasne, ale będziesz musiał się kawałek przysunąć.
Styles przełknął głośno ślinę i delikatnie posunął się w jego stronę.
-Nie ugryzę Cię, nie bój się. Z resztą jestem szczepiony.
Mrugnął do niego oczkiem. Na moment na ustach chłopaka zagościł uśmiech. Nadal był za daleko. Jeszcze dwa razy przeniósł swój tyłek bliżej Lou. Teraz był wystarczająco blisko by dotknąć jego ogonka. Był ciekawy czy jest tak samo milutki w dotyku, na jaki wygląda. Powoli wyciągnął dłoń w jego stronę i dotknął go. Był mięciutki i puchaty. Przesunął po nim dłonią, a do jego uszu dobiegł śmiech szatyna.
-Łaskoczesz..
Zaśmiał się dosyć głośno.
-Przepraszam.
Zachichotał i jeszcze trochę się przysunął. Był tak blisko, że ich ramiona się stykały.
-Już się nie boisz?
CZYTASZ
Mój przyjaciel L(ou)is
FanfictionHarry w końcu zdecydował się pójść do psychologa. Jego lęk (a może już fobia?(Kynofobia, tak dokładnie)) zamiast całkowicie zniknąć tylko wzrósł na sile. Lisy -słowo klucz. Ale co się stanie, gdy zakocha się w uosobieniu piękna, które ma rudy og...