Właśnie szedłem do nowej szkoły. Już liceum. Był wrzesień, a kolorowe liście zdobiły drogi oraz chodniki. Wiatr targał mi czarne włosy. W uszach miałem słuchawki i nuciłem Thunder wykonania ACDC. Plecak ciążył mi, bowiem plecy były nieprzyzwyczajone do ciężkich ładunków na nich samych, a tym bardziej po wakacjach. Jak zwykle spędzałem przerwę dwumiesięczną w domu, z moją siostrą Hazel.
Do dziesiątego roku mojego życia wszystko było normalnie. Żyliśmy spokojnie z ojcem, matki nie znaliśmy. Było spokojnie tylko do czasu.
Do momentu kiedy nie wybuchłem.
W ziemi powstała wtedy wyrwa. Było ciepło, bowiem niedawno nadszedł lipiec.
I kiedy nie wpadło tam dziesięć samochodów.
W ziemi ziała ogromna dziura. Chodnik zapadł się. Czerń otchłani była tak głęboka, że wydawała się nie mieć dna. Ze zgrozą uświadomiłem sobie, że auto, które balansuje na krawędzi przepaści należy do ojca. I jest w nim człowiek. Nie ruszyłem się z miejsca. Byłem jak akumulator. Generowałem moc. Ale sam się nie ruszyłem. Nie było mi przykro. W końcu śmierć to kolej rzeczy, nawet jeśli to moja rodzina. Patrzyłem jak samochód powoli osuwał się w stronę czerni. Hazel tam nie było. Była jeszcze w szkole, kończyła lekcje godzinę później.
Nie. Ja nie mogłem tam pozostać.
Spanikowałem i czym prędzej uciekłem do domu. Emocje waliły w drzwi mojego umysłu tak mocno, że bałem się momentu, gdy się przebiją. Na szczęście miałem klucze do domu, bo ojciec dał nam je na stałe. Nosiliśmy je ze sobą, bowiem rodzic częściej kończył później pracę, niżeli my szkołę. Przez całą godzinę, dłonie trzęsły się tak bardzo, że nie mogłem trafić kluczem w zamek. Osunąłem się po drzwiach i siedziałem w całkowitej ciszy. Jeszcze nic do mnie nie docierało. Po prostu czułem pustkę, która wszech ogarniała moje wnętrze.
I wtedy przybiegła moja siostra.
Uśmiechnęła się wtedy promiennie.
- Cześć Nico!...- urwała, gdy zobaczyła w jakim stanie jestem. Powoli usiadła obok i wyjęła mi klucze z ręki. Patrzyła na mnie smutnymi oczami. Nic nierozumiejącymi.
- Ja... nie wiem.- Dopiero teraz do moich oczu zawitały łzy. Jak my sobie sami poradzimy? Wylądujemy w domu dziecka. Przed Hazel nie musiałem chować swojego wnętrza. Znała mnie dobrze i wiedziała, gdzie chwycić, by zdjąć moją maskę.
Ukryłem twarz w dłoniach i zacisnąłem palce na swojej skórze.
- Hej.. Nico. Spokojnie. Jestem tutaj...- Młodsza siostra łagodnie zabrała ręce z mojej twarzy. Odgarnęła mi kosmyk z twarzy i założyła go za ucho.- Powiesz co się stało?
Przypadkowo przegryzłem wargę. W ustach poczułem metaliczny posmak krwi. Syknąłem cicho z bólu.
- To...- przełknąłem ślinę z krwią- Nie... moja wina. HAZEL! Ja... nie chciałem. To.. było takie... nagłe... i auto się ześlizgnęło i...- skuliłem się bardziej- To przeze mnie ojciec nie żyje.- wyszeptałem cicho.
Poczułem, jak głaszcze mnie uspokajająco po głowie. Jej palce ostrożnie i powoli przeczesywały moje czarne kosmyki.
Przetarła twarz rękawem. Wstała chwiejnie i powoli włożyła klucz do zamka. Przekręciła go, po czym nacisnęła klamkę.
-Nico rusz się, bo nie otworzę.- uśmiechnęła się przez łzy. Z jej oczu strumieniami lał się ból. Wyglądała, jak motyl z oberwanymi skrzydłami.
Wstałem, lecz niemal natychmiast dopadły mnie zawroty głowy.
- Jakoś sobie...- odkaszlnąłem.- ..Poradzimy.- Czułem jak moje gardło zostało zablokowane jakby kulą, która ni w cholerę chciała się ruszyć. - Hazel... co będzie...
CZYTASZ
Jeśli Umrzeć, To Tylko Z Tobą.
De Todo-Zostawisz mnie? Ja cię nawet nie kochałem.- Załkał patrząc na mnie.- Wciąż nie umiem cię pokochać. - Muszę cię opuścić. Bo tym właśnie jest Miłość.- Odpowiedziałem ze łzami w oczach. Chwyciłem swoją torbę i wyślizgnąłem się z jego ramion. - Nico...