Ja i moja męskość.

905 175 61
                                    


Obudziłem się zlepka nie dzisiejszy. Przetarłem oczy i poczułem jak ktoś wkłada intensywny wysiłek w jebanie mojej nogi. Bez kitu. Na dodatek się ślinił i nie ładnie pachniał. Jaśniej - pies rżnął mi girę. Szczerze powiedziawszy byłem lekko zdziwiony, taka sytuacja nie zdarza mi się codziennie. Stąd też może czułem potrzebę ściągnięcia balastu z mojego piszczelu. Nacelowałem wolną stopą bydle i przyjebałem pchlarzowi w ryja. Myślałem, ze poleci z metr, góra dwa dalej, lecz ten spojrzał na mnie jakbym mu co najmniej w mordę strzelił (co prawda, właśnie to zrobiłem). Następnie pokazał swe liczne uzębienie i warknął. Przełknąłem głośno ślinę.

- Spoko stary, nie przeszkadzaj sobie! - uśmiechnąłem się czule i pogłaskałbym go jeszcze po głowie, ale widziałem oczami duszy jak odgryza mi rękę. Postanowiłem zaczekać, aż skończy się spełniać z moją nogą i sobie pójdzie. Czułem, że to jedyne w miarę racjonalne wyjście. Nie znam się na rasach, ale duży pies z zębami jak teściowa to chyba Doberman. A przed tymi czarnuchami trzeba uciekać. Ogólnie, przed wszystkimi czarnuchami trzeba uciekać. Westchnąłem ciężko, czując, że jeszcze nie skończył. Jeżeli już pytacie... Nie, nie było to fajne uczucie.

- Fafik! Fafik! FAFIK! - nagle piesek odwrócił się i zaczął biec.

- Co do chuja pana... - oparłem się na łokciach, podnosząc wyżej głowę. Moim oczom ukazał się ten stary pojebaniec, którego ostatnio odprowadzałem. Przetarłem gały niedowierzająco - tak zawsze robią ludzie w filmach.

- Ej, ty, chono tutaj. - zawołałem śmieszka.

- Oh, witaj Czopku!

- Czarku.

- Oh, witaj Czarku! Wyspałeś się? - rozejrzałem się wokół siebie. Trawa, trawa, psia kupa, trawa, trawa...

- No Ci powiem, że zajebiście. Tak wygodnego łóżka dawno nie miałem. - rozbrzmiał sarkazm w moim głosie, którego nie wyczuł ten stary Gandalfo-zwyrol. Miałem ochotę wstać i wyprowadzić dziadowi jedynki na spacer, ale kurwa... on już ich nie miał. Także pozostawało mi cieszyć się, że chociaż odgonił ode mnie tego psa.

- Możesz mi przypomnieć, co ja tu właściwie robię? Bo jakoś nie mogę sobie przypomnieć. - żyłka wściekłości zaczęła niebezpiecznie pulsować po moim czole. Właściwie która jest godzina? Jadłem w ogóle obiad?

- Jesteś w DEGiZPbwfZP.

- Yyy... - wydusiłem z siebie i zamrugałem kilkukrotnie oczami. Dziad gadał jakimś dziwnym kodem. Trzeba odłączyć go od społeczeństwa. Jest niebezpieczny dla środowiska i jestem tego w stu procentach pewny.

- Domu Ewolucji Genetycznej i Zjawisk Paranormalnych będących w fazie Zmiany Płci. - Okey, wszystko nabrało sensu.

- Aha, no to ja będę chyba się zbierał... było miło, dziękuje za gościnę. - zacząłem podnosić się z ziemi, rozglądając się czy nie ma w okolicy tego ruchacza sprzed chwili. Tutaj było dziwnie, bardzo dziwnie. Otrzepałem się i już miałem wyjść niezauważony, gdy... - Co to, do chuja pana?! - moje ciało było podejrzanie lekkie, włosy zbyt długie i głos tak jakby... wyższy? Nie wspomnę, że czułem dziwną ciężkość na klatce piersiowej.

- Zapomniałem Ci wspomnieć, że tak jakoś się złożyło, że... ee... stałeś się obiektem moich badań, Młodzieńcze, i także ten... jakby to ująć. Jesteś młodą, dojrzewającą kobietą! Co o tym sądzisz? - zapytał z uśmiechem, przeczesując swoją Gandalfią brodę.

Notatka od autora: prawdopodobnie każdy z was w tym momencie uderzyłby się w głowę, jednak - Czarek, zachował się jak na prawdziwego, głównego bohatera przystało. Zaczął walić głową w ścianę, następnie się otrząsnął i z godnością wyszedł zamykając drzwi.

Ps. od autora: żartuje, tam nie było drzwi.

Zrozpaczony usiadłem na trawie. Gdzie podziała się moja męskość?! Dotknąłem krocza i poczułem ogromną pustkę. Łza spłynęła po moim policzku, a serce zaczęło bić wolniej, wystukując marsz żałobny.

- Miałem wielkie plany, ambicje. - rozpocząłem przesączony smutkiem i rozpaczą monolog, jak na prawdziwego emo przystało. - Chciałem zasadzić dom, wybudować drzewo...

- Chyba na odwrót.

- Zamknij mordę, to moje pięć minut! - dziad się będzie mi tu wtrącał. - Spłodzić syna...

- Ale przecież zawsze, Czarko, można przywrócić Cię do poprzedniego stanu. - uśmiechnął się czule, dalej gładząc się po brodzie. Czy starsi faceci zawsze tak robią?

- Powtórz to. - przetarłem "spocone" poliki i powstałem jak nowo narodzony. Moje oczy jakby zabłyszczały.

- Czarko. Wybacz, nie wiem jak odmienia się to imię...

- Nie to, to pierwsze. - podszedłem do niego. Wydawał się nieco większy, niż ostatnio.

- Przecież płeć można zmieniać do woli. - uśmiech pojawił się na mojej mordo-szczęce. Zajebiście! Znowu mogę stać się ogierem, prawdziwym samce alfa!

- No to na co czekamy?! Doszyj mi to co potrzeba i spadam. - oparłem ręce na biodrach, które teraz były o wiele przyjemniejsze w dotyku. Coś czuje, że jako laska jest ze mnie niezła czikita. Chyba rozumiem czemu ten staruszek chciał zmienić tak przystojnego chłopa (jakim byłem) na taką laseczkę. Jest na co popatrzeć.

- No i tu jest pewien problem. - Gandalf, dziad, erotoman czy jak ktoś woli - ten popierdolony, zaczął nieporadnie się mieszać. Przez moją głowę przeszła mi tylko jedna myśl: CO DO CHUJA PANA, ZNOWU?! - Bo widzisz, coś się zepsuło i musisz poczekać, aż części z allegro przyjdą.

Moja wymowna cisza miała oznaczać więcej, niż tysiąc słów. Cóż z jednej strony czułem się szczęśliwy, że prędzej czy później wrócę do normalnego stanu, jednakże... ile dni, kurwa, miałem być dziewczyną?! Zacząłem głośno oddychać i odliczać od jeden do dziesięciu. W filmach - zawsze to działa. Niestety, dałem rade do siódemki, gdyż poczułem jeszcze silniejszą potrzebę przywalenia śmieszkowi w pysk. Jeban

- To, że tak pozwolę sobie zażartować, Synu, zbieraj się do domu i odwiedzę Ciebie jak już przyjdą. Papa! - nie wiem jakim cudem, ale znalazłem się przed furtką, prowadzącą do tego całego Domu Ewolucji i cośtam cośtam. Nie mogłem oczywiście dać za wygraną, więc zacząłem szarpać za klamkę tyle, że była... podłączona pod akumulator. Jebany szalony naukowiec się znalazł.

Także ten, popieszczony prądem zacząłem w zawrotnym tempie kierować się wprost do mojej kamienicy...


RubasznyPajac: Nie miałem weny i tylko tyle z siebie wyciągnąłem. Pozdro! B|


Dla tego, że ponieważ.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz