Wchodząc do domu usłyszałam jakiś hałas z salonu. Zaskoczona podeszłam do drzwi ale w tej chwili usłyszałam długi przeciągnięty męski jęk. Odwróciłam się momentalnie i ruszyłam do swojego pokoju. Dom był mały. Kuchnia połączona z salonem i jadalnią była wielkości normalnej łazienki, za to łazienka składała się z sedesu, prysznica i umywalki wciśniętej w coś podobnego do schowka na szczotki. Matka spała na małej kanapie w "salonie". Mój pokój był wielkości łazienki. Nie mam pojęcia w jaki sposób zmieściło się tu łóżko. Chociaż w pokoju było tylko łóżko, mała szafka w której trzymałam ubrania i worek treningowy. Mimo ciężkiej sytuacji nie miałam zamiaru sprzedawać mojej Kawasaki ZXR 750. Wyjęłam z szafki czarną bokserkę i skórzane krótkie spodenki. Chociaż miałam ochotę położyć się i zasnąć na wieki nie mogłam zapomnieć o tym że śmierdzę.Pod prysznicem myślałam o matce. Nie chodziło tylko o to że dźwięki jakie wydawali ona i Kevin mnie obrzydzały. Po prostu czułam się winna że musi spać na kanapie i to z facetem. Nie był najgorszy ale wiedziałam jak mamie było po raz pierwszy wstyd kiedy uparł się że nas odwiedzi. Miałam żal do mamy że już się pozbierała ale to nie znaczyło że jej nie kochałam. Nie rozumiała mnie i tyle. Wiedziałam czemu tak naprawdę jestem zła ale jakoś wydawało mi się to w takich myślach głupie. Złościć się o to że twoja mama obiecała ci że nic mu się nie stanie chociaż miałaś przeczucia że nie powinien jechać. Westchnęłam i wyszłam spod prysznica. Założyłam wybrany wcześniej strój i znowu pomyślałam o tym dupku co mi zajechał drogę. Jak go spotkam to go przeproszę przypomniałam sobie z ironią poprzednie myśli. Może nie zasłużył na cios w twarz ale zachował się bardzo nieodpowiedzialnie i bezczelnie. Powinnam go przeprosić. Ucieszyłam się jak diabli kiedy zrozumiałam że więcej pewnie go nie spotkam. Nie lubię przepraszać ludzi, oni wtedy są tacy dziwni. Swoją drogą ciekawe czemu ludzie są tacy zdziwieni kiedy używam magicznych słówek. Abra kadabra, Virgadium leviosa czy jakoś tak... No dobra może nie wyglądam zbyt przyjaźnie. Proste brązowe włosy za tyłek. Zadarty, mały nos. Usta w kolorze jasnego różu i mocno umięśnione ciało. teraz męczone będzie zakwasami. Więc tak z moim ironicznym wyrazem twarzy i granatowymi tęczówkami prześwietlającymi człowieka na wylot (oczywiście tak to tylko wygląda, nie mam rendgena w oczach) może wydawać się dziwne machanie patykiem i wypowiadanie zaklęć. Nie potrafiłam określić swojego wyglądu. Byłam nawet całkiem ładna tylko też przerażająca, chociaż z charakterem jest jeszcze gorzej. Nie lubiłam lubić ludzi. Więc samo to że kogoś polubiłam działało na jego niekorzyść. Nie wiedziałam kiedy znalazłam się w minimalnej przestrzeni między szafką a łóżkiem ale postanowiłam z tego skorzystać i rzuciłam się na łóżko. Jeżeli mówiłam że nie wiem jak ja się tu dostałam to jeszcze bardziej nie wiem w jaki cholerny sposób walnęłam ręką w ramę łóżka która upadła z wielkim hukiem na podłogę i wyryłam kolanem o szafkę.O chuj, ja pierdolę HELP! Chwilę później, która zdawała się być milionem lat mojego bezgranicznego cierpienia... Usłyszałam przerażony głos mamy.
-Jem! O boże nic ci nie jest!?
Krzyczała przerażona. Oczywiście że coś mi jest inaczej bym już wstała... Czekaj czy ja w ogóle próbowałam to zrobić? Ale to tak boli... Już chciałam coś powiedzieć ale nagle zostałam poderwana z ziemi i położona na łóżku. Spojrzałam na swoją rękę z lękiem, a potem zerknęłam na nogę. Byłam w szoku. Taki ból przez zwykłe zadrapania i pewnie parę siniaków? Przez ten rok musiałam się odzwyczaić od moich licznych kontuzji. Nawet nie wiem ile razy połamałam sobie rękę. Kevin chyba zauważył w mojej minie coś zabawnego, bo nagle zaczął się śmiać. Mama spojrzała na niego w szoku i wiedziałam że zaraz zacznie go besztać więc westchnęłam co wywołało kolejną falę bólu. Czyżbym miała uszkodzone żebra?
-Kevin! kochanie zaraz zadzwonię po karetkę...
Chciała powiedzieć coś jeszcze ale szybko jej przerwałam i próbowałam wyperswadować ten pomysł z jej lekko popapranej głowy, ale totalnie ignorując moje starania sama wpisała numer i zadzwoniła na pogotowie. Kevin śmiał się dopóki nie zdał sobie sprawy w co jest ubrany... Czyli w jeansy wiszące chyba tylko na jego widocznej erekcji. Mama była w jego koszulce, która ledwo zakrywała tyłek. Jeżeli tak chcieli przyjąć pogotowie to powodzenia. Nawet nie zwracałam uwagi co mama do nich mówi.
YOU ARE READING
To siła determinacji...
RomanceJem zawsze walczyła. Jej ojciec czasem się śmiał że urodziła się w rękawicach i kasku od motocykla. Kiedy jej ojciec umarł dziewczyna wszystko rzuciła. Wciąż pamiętała co obiecała jej matka przed śmiercią ojca. Była zła, zraniona, samotna wszystkic...