"Nie mogę powiedzieć 'nie'.
Wszystkie światła są włączone, ale nikogo nie ma w domu.
Przysiągłem, że nigdy nie stracę kontroli.
Potem zakochałem się w sercu, które bije tak wolno"~ 7 lipiec 2015 rok ~
Gdy mieliśmy po siedemnaście lat, Zayn musiał przeprowadzić się z ojcem do przystani. Wiedziałem, że nie chciał. Przeżył traumę, gdy był mały. Bał się zbliżać do wody. Robił wszytko, by jej unikać. A tymczasem musiał zamieszkać tak blisko niej. Jego ojca nie interesowało to, że jego syn ma fobie. Nie. Myślał tylko o sobie. Interesował go tylko jego czubek nosa.
Nie rozumiem takich ludzi. Przecież własne dziecko powinno traktować się z należytym szacunkiem. Kochać je.
Współczułem Zaynowi. Ale to wszystko umocniło jeszcze bardziej naszą więź. Spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu. Nie było mowy o tym, że go opuszczę. Nie zrobiłbym mu tego. Potrzebował mnie. A ja byłem. Właśnie dla niego.
Wszystko układało się wspaniale. Nie mogłem prosić o nic więcej. Bo miałem wszystko, czego potrzebuje. Zayna. Stał się moim powietrzem. Nie wyobrażałem sobie funkcjonowania bez niego.
To było głupie. Ja byłem naiwny. Niedoświadczony. Nie wiedziałem jakie życie potrafi być okrutne. Dlatego w końcu postanowiło mi pokazać swoje prawdziwe oblicze.
Zayn często przychodził pomagać ojcu w przygotowaniu łodzi do wypłynięcia w morze.
Wspominał mi o tym kilka razy. Podziwiałem go. Robił to wszystko, a bał się. Ja nigdy nie potrafiłem wykonać czegoś, co mnie niepokoiło i przerażało. Zayn był taki dzielny. Czułem dumę.
Często opowiadał, że choćby głupie mycie łódki odstresuje go. Czy nawet inne czynności, by pomóc ojcu doprowadzić do ładu wszystkie łajby.
Zawsze zastanawiałem się jak to wszystko funkcjonuje. Nigdy nie zbliżałem się do łodzi. Nie było takiej potrzeby.
Udałem się na przystań. Do jego ojca. Wiedziałem, że tam będzie mój Zayn.
Musiałem porozmawiać z moim chłopakiem. Nie odzywał się do mnie przez kilka dni. Gdy dzwoniłem, on odrzucał połączenia. Nie odpowiadał na esemesy. Tak bardzo się martwiłem. Nie miałem pojęcia co się z nim dzieje. To było niepodobne do Zayna. Nigdy, przenigdy tak się nie zachowywał. Musiałem go w końcu zobaczyć. Upewnić się, że jest cały i zdrowy. Miałem nadzieję, że jego ojciec nie zrobił mu żadnej krzywdy.
Przybyłem na miejsce. Mijałem pełno różnych łodzi należących do ludzi, mieszkających tu lub wynajmujących miejsce na swoje łajby. Przyglądałem się im. Jedne były nowe, zadbane. Miały coś w sobie. Zaś te drugie nie. Były stare, poniszczone i pordzewiałe. Schodziła z nich farba, zostawiając prześwity metalu.
Mijając kolejne takie dotarłem w miejsce, gdzie ojciec Zayna miał łodzie. Zobaczyłem ich przy jednej z nich. Obaj mieli na sobie ogrodniczki. Wyglądało to zabawnie. Taki strój nie pasował do mojego chłopaka.
Ścierali przestarzałą farbę, żeby pokryć łódź nową.
Zayn zauważył mnie. Spiął się. Coś było nie tak. Musiałem wiedzieć co. Kiwnąłem do niego głową, aby do mnie podszedł.
Widocznie zdenerwowany przeprosił swojego ojca. Podchodził do mnie szybko. Spojrzałem na chwilę w stronę starszego mężczyzny. Patrzył na mnie dziwnie. Miał zaciśniętą szczękę. Obszedł łódź, by mieć na nas lepszy widok.
Zacząłem nagle bardzo się denerwować. Miałem złe przeczucia. Bałem się tego, co mnie czeka. Przerażało mnie wydarzenie, które było nieuniknione.
Po prostu stałem. Zayn podchodził do mnie coraz szybciej. Zauważyłem, że ma podpite oko. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Ojciec go skrzywdził.
Znów był pijany i tak po prostu go sprał. Miałem ochotę zrobić mu tak samo wielką krzywdę, jaką on robił przez lata mojemu szczęściu.
Gdy Zayn był blisko, spytałem co się stało. Chociaż wiedziałem.
Wtedy mocno mnie popchnął, krzycząc, żebym się do niego nie zbliżał.
Patrzyłem na niego zdezorientowany. Nie wiedziałem, co się dzieje. Naprawdę.
Podszedłem do niego, ale znów mnie odepchnął. Jeszcze mocniej. Krzyczał, że mnie nie kocha. Że nigdy tego nie robił. Mówił jaki jestem naiwny.
Moje serce w tamtej chwili pękło na milion drobnych kawałeczków. Tak samo jak niebo nade mną, które podtrzymywało mnie na duchu od tak wielu lat. Widziałem jak jego odłamki spadają do morza, znikając w jego głębinach. Nigdy nieodnalezione.
Gwiazdy, które tak bardzo kochałem stały się nieosiągalne dla mojego wzroku. Czułem jak upadam. Tak bym nie mógł już się podnieść. Cały sens życia, które do tej pory wiodłem przepadł w nieznanej mi otchłani. Bałem się do niej sięgnąć. Byłem w tamtej chwili zbyt przerażony.
Tylko patrzyłem na niego. Osobę, którą tak kocham do tej pory. Cała jego czułość do mojej osoby uleciała wysoko. Gubiąc się.
Nie mogłem uwierzyć, że to dzieje się w rzeczywistości. Było to niemożliwe.
Spytałem czy jego ojciec o nas wie. Czy kazał tak powiedzieć. Mój głos łamał się z każdym słowem coraz bardziej.
Nie odpowiedział na to. Wskazał tylko drogę powrotną. Kazał mi się stąd wynosić i nigdy nie wracać.
Zrobiłem to. Odszedłem. Nie mogłem już dłużej znieść jego obecności. Czułem jak tonąłem. Dusiłem się. Nie mogłem wypłynąć na powierzchnie. Uwieziony do tej pory w mackach smutku i złości.Odrywam się na chwilę od pisania z cichym szlochem. Mam wrażenie, że znów czuję jego wzrok na sobie. Unoszę głowę i rozglądam się po otoczeniu. Siedzę znów na trawniku, to miejsce stało się chyba moim ulubionym. Było miękko i przeważnie ciepło, więc czemu nie? Poza tym lubię przebywać na zewnątrz, bo za każdym razem wiatr targa moje włosy. To po prostu miłe.
Mój wzrok pada na Zaynie. Stoi przy drzwiach swojego domu. Patrzy na mnie z nieodczytanym wyrazem twarzy. Nie wiem, kiedy przestałem dostrzegać jakie targają nim uczucia. To smutne.
Wpuszczam drżący oddech. Próbuję opanować swoje nerwy i znów się nie rozpłakać.
Powracam szybko wzrokiem do pamiętnika dopisując pod wspomnieniem dwa zdania z kolejnymi łzami w oczach.Tylko idioci się w tobie zakochują.
Tylko idioci robią to co ja, tylko idioci się zakochują.
CZYTASZ
Blue Neighbourhood | Ziall ✔
FanfictionNiall stawia czoło przeszłości z pamiętnikiem przy boku. Lub Gdzie Niall nie potrafi ułożyć sobie życia, dlatego zaczyna prowadzić pamiętnik. A Zayn znów pojawia się w rzeczywistości blondyna w najmniej chcianym momencie.