– Spoza granicy? O czym ty pieprzysz? Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – patrzyłem na niego wielkimi oczami.
– Wiedziałem, że mi nie uwierzysz. Dlatego nie chciałem ci mówić – powiedział zrezygnowany.
– Trudno uwierzyć w coś tak niebywałego. Ale... ufam ci – sam nie wiedziałem, dlaczego to zdanie wydobyło się z moich ust. Rozum podpowiadał mi, że to przecież niemożliwe, ale przeczucie kazało mi uwierzyć w jego słowa.
– Serio? – spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
– Tak.
– Dzięki! – krzyknął i chciał mnie przytulić, ale go odepchnąłem.
– Stary, nie pozwalaj sobie – burknąłem.
– Wybacz, ale cieszę się, że mi uwierzyłeś. Byłem pewien, że weźmiesz mnie za jakiegoś chorego psychicznie.
– Na początku planowałem.
– Obiecaj, że nie powiesz tego nikomu. Proszę.
– Ummm... – zawahałem się. – Obiecuję.
– Dziękuję.
– Dobra, ja spadam, zostało mi jeszcze coś do zrobienia – powiedziałem i odszedłem. Idąc korytarzem do wyjścia, wciąż rozmyślałem, jak to możliwe, żeby był spoza muru. Ale tego dowiem się kiedy indziej. Wątpię, żeby chciał rozmawiać o tym z kimś, kogo zna jeden dzień. Dziwię się, że w ogóle powiedział mi, że pochodzi spoza granicy. Dlaczego akurat mnie? Wiem, że go do tego praktycznie zmusiłem, ale przecież jest niejedna osoba, której mógłby się zwierzyć.
– O czym tak tam rozmyślasz? – usłyszałem obok siebie znajomy głos.
– Hej, Aoi – powiedziałem patrząc na jej rozpromienioną twarz.
– Gdzieś ty był? – powiedziała naburmuszona, a jej uśmiech nagle znikł. – Mieliśmy iść na pizzę – zaczęła udawać obrażoną.
– Wiem, wybacz. Musiałem oprowadzić tego nowego.
– Aaa, jego... On mi się wydaje jakiś dziwny.
– Bo jest. Muszę ci coś o nim powiedzieć.
– Co takiego?
– Nie tutaj. Chodźmy w jakieś spokojne miejsce.
– Ok.
Poszliśmy z Aoi do parku, przez który chodziłem codziennie do szkoły. Usiedliśmy na małej drewnianej ławeczce przy jeziorze. Dziewczyna patrzyła na mnie z oczekiwaniem, aż zacznę coś mówić.
– Miałem nikomu tego nie wyjawiać, ale wiem, że tobie mogę zaufać – spojrzałem na nią.
– Teraz to jestem jeszcze bardziej ciekawa! – powiedziała podekscytowana.
– Ten chłopak... Katsumi, on pochodzi spoza granicy.
– Co?! – krzyknęła i zrobiła przerażoną minę.
– Cśśś! Nie tak głośno – skarciłem ją i pstryknąłem w nos.
– Przepraszam, zapomniałam – ściszyła głos do niemalże szeptu. – Ale jak to możliwe?
– Nie wiem. Nawet nie jestem pewien, czy mówił prawdę. Też trudno mi w to uwierzyć.
– Nie zdradził ci żadnych szczegółów?
– Niestety. Jednak planuję się tego dowiedzieć. Tylko jeszcze nie wiem jak.
– Na początku musisz zdobyć jego zaufanie. Później pójdzie z górki.
– Zdobyć zaufanie, co? – spojrzałem się na błękitne niebo. Nie było na nim prawie żadnej chmurki, a słońce świeciło mi w oczy. – Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić.
– Wiem... ale nie martw się. Pomogę ci – poklepała mnie po ramieniu. – Sama spróbuję się do niego zbliżyć, może mnie również coś powie.
– Ok – odparłem z lekkim uśmiechem. – Cieszę się, że cię mam, Aoi.
– Ja również – wyszczerzyła zęby. – Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego przyjaciela.
Po rozmowie pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Postanowiłem jeszcze pójść do lasu i wszystko na spokojnie przemyśleć. Nie przepadałem siedzieć w ruderze, zwaną moim domem. Od zawsze lubiłem naturę. Skierowałem się w stronę pięknego, gęstego, zielonego zagajnika. Wszedłem do niego i usłyszałem dźwięk łamanych pod moimi stopami gałęzi. Prócz tego dało się słyszeć szum wiatru, szelest liści powiewających na wietrze oraz od czasu do czasu, stukanie dzięciołów. Kochałem te odgłosy, tak bardzo charakterystyczne dla lasów. Udałem się do miejsca, w którym często przebywałem. Na kwiecistą polanę, która znajdowała się w samym środku tego pięknego miejsca. Usiadłem na trawie i rozejrzałem się wokół. Polanka była dość spora, a na niej rosły tysiące stokrotek. Otaczały ją setki wysokich drzew, których korony były ogromne i gęste. Zamknąłem na chwilę oczy i powdychałem świeżego powietrza. Następnie położyłem się na miękkiej trawie i zacząłem wpatrywać w niebo. Zmrużyłem oczy, gdy promienie słoneczne napotkały moją twarz.
– Mógłbym spędzić tu wieki – powiedziałem do siebie półgłosem. Gdy skończyłem zachwycać się pięknem natury, zacząłem rozmyślać nad słowami Katsumiego i analizować wszystko od początku.
– Jeśli to, co mówi jest prawdą, to dlaczego rząd wciska nam kit, że nikt nie wie, co się znajduje poza granicą? Przecież skoro Katsumi tam przeżył, to musi w takim razie być tam więcej ludzi. Sam by sobie raczej nie dał rady. Nie ma opcji, żeby nikt nie wiedział o ich istnieniu. Więc dlaczego zostaliśmy poinformowani, że wszyscy ludzie, którzy nie znajdują się w obrębie muru, zmarli od promieniowania? No i jak tym ludziom udało się przeżyć? Czemu władze ukrywają przed nami prawdę? Z jakiego powodu nie możemy wychodzić poza mur? Jak ten chłopak się tutaj dostał? – tyle pytań sobie zadawałem, a na żadne nie znałem odpowiedzi. Jednak ja musiałem się tego dowiedzieć. Po tym wszystkim nie mógłbym spać spokojnie. Była tylko jedna osoba, która mogła udzielić mi odpowiedzi. A ja musiałem ją do tego przekonać...
CZYTASZ
Śmierć na pożegnanie
Ciencia FicciónMam na imię Makoto. Mieszkam w mieście o nazwie Shizuoka, które jest nową stolicą Japonii, po tym jak Tokio zostało zniszczone przez nieudany eksperyment naukowców. Zostało ono odcięte od reszty świata granicą, której pod żadnym pozorem nie wolno pr...