Nazajutrz pogoda odwzwierciedlała wydarzenie jakie miało nastąpić dzisiejszego południa . Niestety zamek nie darzył się zbytnią poufnością i już od ranka dało sie słyczeć pod dachami sklepów podszeptywanie mieszczan o jakże intrygującym spotkaniu dwóch władców . Plotkowano iż nie ma nadzieji na rozejm miedzy tymi dwoma , i pospulstwo znów zostanie narażnone na kolejne bitwy , władcy toczyli walki niejednokrotnie ale wojna nigdy nie została zażegnana czy wygrana. Tak więc ludzie nie mogąc zrobić niczego użytecznego z nadchodzacą godziną sądu zasiadali w kościelnych ławkach prosząc Boga o rozsądek króla i opatrzność nad Exilumem .
...
Nadeszło południe.Diuck de la Fated odziany w swa burgundową szatę kazał przyprowadzić swego konia Speda. Wsiadwszy na zwierzę pozdrowił swa żone a syna ucałował mowiąc do swej lubej
- Módl się moja droga abym nie wrocił z wojną na ustach
- Jedż z Bogiem mój miły i z Bogiem wróc.- wyszeptała drżącym opłakanym głosem.
Wyruszył więc krół wraz z piętnastoma kusznikami nie oglądając się za siebie. Wierzby zaczeły szeleszczeć swoimi liśćmi , z nieba zaczął padać deszcz oziebiając swoimi strugami łuczników. Władca nie czuł zimna , skupiony niby to na drodze niby na prowadzeniu konia , uspokojał swych poddanych ale sam czuł przestrach przed ów spotkaniem z Carnificiem.
Król nie był głupcem wiedział ze władca Slegtronu zawsze chciał wygranej wojny dla siebie i nigdy nie był ugodowy. Ale Diuck nie miał wyboru chciał czy nie musiał zrobić wszystko aby uchronić Exilum przed ewentualnym zagrożeniem ze strony wroga.
Nadjeżdzając wreszcie na brzeg rzeki rozejrzał się ale we mgle niewiele przyszło zobaczyć. W ten czas zza jego konia ozwał się piskliwy głos jedengo z łuczników
- Panie , czyżby wróg się nie stawił ? – rzekł oburzony
Król patrząc na wasala z powiętpieniem rzekł
- Wiele mogłbym mu zarzucić chłopcze , ale niestety Carnific nigdy nie był tchórzem.
Jakby na zawołanie zza drzewa wyłonił sie dostojny czarny arab a na nim równie dostojny władca Slegtronu. Był to mężczyzna blady , odziany w czarną długą szate z naszytym na plecach godłem swego rodu , na głowie nosił metalowy chełm który odsłonił ukazując szereg białych zębow układających się w bezczelny uśmiech.
- Jakże mi miło słyszeć na powitanie takie godne słowa od Ciebie .
- Nie mam zwyczaju gardzić ludżmi w odmianie od twych obyczajów- odparł Diuck marszcząc swe i tak już pomarszczone czoło.
Schodząc z konia i podchodząc do zrębu rzeki rzekł ponownie.
- Niestety ostatnie miesiącę nie były dla mnie darem szczęścia poza narodzinami mego syna , były żałosną niedolą. – burknął patrząc w przenikliwe oczy wroga.
-Więc cożeś załością swą dażył? – odparł tamten rownież opuszczając swego konia.
- Żeś nie poległ z ręki mojej bitwy ostatniej , lecz wojna, nie zakończyła sie jeszcze więc może zadość poczuję duma moja i przyjdzie ci żyzną mą ziemię pocałować od mego miecza. – dodał usmiechając sie .
- Zdaje sie mój drogi , iż zapomniałeś dzień w którym straciłeś swą córkę z reki mojej , zastanawiam się więc czy przyszłes po to aby stracić i syna . – rzekł głosem wypranym z emocji Carnific.
Krół Diuck nie odpowiedział , słowa są niepotrzebne gdy we mgle słychać świst wyciąganej szabli.

CZYTASZ
Podniebna Wojna: Następca Zdrajcy
FantasyNa pierwszy rzut oka - powieść historyczna. Czy aby na pewno ? Wczytaj się w opowieść która porwie Cię w otchłań wojennego średniowiecza a jeśli zechcesz, do podniebnego świata magii.