No i biegł, nie do końca wiedząc dlaczego. Na skrzyżowaniu Longdale i Maurer praktycznie uderzył całym ciałem w auto, odbijając się od zimnej, brudnej maski. Mimo wszystko się nie zatrzymywał. Za plecami słyszał wyzwiska i obelgi starego faceta - kierowcy czerwonego Forda Focusa, na którego wpadł Dean. Pomimo, że szanował starszych ludzi, teraz wystawił za siebie środkowy palec. W odpowiedzi ledwo usłyszał jeszcze kilka niecenzuralnych słów, na które, gdyby tylko miał czas, zwróciłby uwagę.
W jego głowie migotała tylko tabliczka - podobna do tych w barach – z wielkim, ostrym, czerwonym napisem: SZYBCIEJ. Nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, uginając się zbyt mocno przy każdym stąpnięciu. Strzępione zimnym powietrzem gardło drapało jak papier ścierny z każdym głębokim wdechem. Przebiegł obok szałtu, zgrabnie przeskakując całkiem wysokie ogrodzenie wokół parku. Znów poczuł zgrzytające szuranie pod butami i chłód, obijający się o przestrzeń w jego zbyt cienkiej jak na taką pogodę bluzie.
Mroźne powietrze zaczęło go przyduszać, wypełniając jego płuca i zastępując tlen. Mimo słowa „szybciej" wciąż tłukącym się o jego czaszkę, on zaczął zwalniać. Kontury jego pola widzenia przyciemniały się coraz bardziej. Opadł całym ciężarem na bijącą chłodem ziemię, ciężko dysząc, co wcale nie przyniosło ulgi, a jedynie jeszcze mocniej bolące gardło. Przed oczami zrobiło się już całkowicie ciemno, lecz wciąż był przytomny. Na chwilę zapomniał, dlaczego biegł.
Leżał na ziemi, przemęczony i obolały po wcześniejszym zderzeniu z samochodem. Uświadomił sobie, że nie zapomniał; zwyczajnie nie wiedział. Nie wiedział dlaczego chciał być tam pierwszy. Nie miał pojęcia, dlaczego miał potrzebę pomocy komuś, kogo nie znał. Komuś, kto się go bał, z resztą z ogromną wzajemnością. Po prostu czuł, że musi. Dlatego gdy tylko usłyszał kroki, śmiechy, rozmowy i przeformowany przez mini-megafon głos, najpewniej przewodnika, zebrał się z ziemi jak najszybciej potrafił.
Wybiegając kulawo z parku skręcił w lewą stronę. W tą, w którą powinien skręcić, by jak najszybciej się tam dostać. Ale oni już tam byli. Odbił więc, przebiegając na drugą stronę. Zasłonił twarz kapturem jak najbardziej się dało. Drgawki przeszły całe jego ciało, gdy w grupie uczestników wycieczki dojrzał rzucające się w oczy, rude loki Charlie. Nie wiedział, czy to z zimna, czy po prostu się bał, że ta go zobaczy, rozpozna, a potem znów będzie zadawać pytania, na które wciąż nie miał żadnej odpowiedzi.
Gdy był jeszcze kawałek od Cichego Domu, cała wycieczkowa gromada już pod nim stała. Mógł usłyszeć, jak ktoś się tam wydziera, zadając co chwilę pytania zbyt donośnym, dobrze znanym mu głosem. To chyba był... Sammy? Albo Cole. Nie był pewny. Mają całkiem podobne głosy. Jednak dałby sobie rękę uciąć, że to któryś z nich.
Na jego szczęście z niewiadomych powodów ten stary, spróchniały dom był trochę oddalony od reszty budynków na Avenue. Obiegł go dookoła, udając najzwyklejszego biegacza: nie biegnąc teraz zbyt szybko i unikając wzroku jakichkolwiek ludzi. Stanął za nim, gdy miał pewność, że każdy z nich stracił go z pola widzenia. Przyjrzał się ogrodzeniu posiadłości. Początkowo przyłożył do niego płasko dłoń, po chwili chwytając jednego pręta. Nic. Wszystko było w porządku. Nie czuł już złych emocji, a przez jego umysł nie przeszła żadna zła myśl. Do czasu...
Po przeskoczeniu płotu od razu popędził do tylnych, śnieżnobiałych drzwi, wyraźnie wyróżniających się w wyblakłym szarobiałym domu. Złapał za klamkę. Zamknięte. Cholera, przemknęło przez jego myśl. Odstąpił parę kroków do tyłu, starając się nie zdeptać żadnej leżącej na ziemi gałązki. Mogłaby się złamać, wydać jakiś dźwięk, który poprowadziłby tu jakiegoś śmiałka, chcącego sprawdzić, co kryje się za tajemniczym Cichym Białym Domem. We wszystkich oknach były gęsto rozciągnięte kraty. Nie było szans, by przez nie przeszedł. Warknął coś pod nosem. Był wyczerpany z jakiejkolwiek energii, a na mecie okazało się, że to wszystko było bez sensu. Niepotrzebne. Przecież Dean nawet nie wiedział, czy ten gobl... facet tam jeszcze jest. Minęły już w końcu cztery dni.
CZYTASZ
Cichy Biały Dom
FantasyPraca należy całkowicie do mnie i @mqdziula, jakikolwiek związek z innymi pracami jest całkowitym przypadkiem. Wolno pisane. AU powiązane z Supernatural (co oznacza, że nawet jeśli nie oglądasz SPN, połapiesz się w całej akcji)