Las,ten cholerny las

51 3 2
                                    

Niedługo siedemnasta,a ja szykuję się do Ami.Co w tym takiego dziwnego? Las jest duży i ciemny.Grasuje w nim (rozdzarty pasek papieru,czymś ostrym).Znajduje się tam martwe ofiary.A przez kogo to? Policja stara się go,ją czy to "coś" namierzyć.Na próżno.W lesie jest droga,Ale najczęściej przejeżdżają nią same tiry... Matko jak o tym pomyśle boję się o własne życie.
Wzięłam torbę i wyszłam z domu.Miałam na sobie czarne glany,podobne do wojskowych,spódnie z dużym krokiem,luźną koszulkę z czaszką i kurtkę z cekinami.Nie lubiłam różowego,wolałam topić się w luźnych,ciemnych ciuchach.
Szłam cienką uliczką,prowadzącą na dół,w okolice bloków mieszkalnych.Nasze miasto jest małe,Ale za to nie ma tu bezrobotnych,każdy może zarobić nawet dobre kilka groszy.Zauważyłam,że jest otwarty mój ulubiony sklep.-Wejść czy nie?-pomyślałam.Są w nim tanie i dobre soki.Dobra,wejdę,nie zbawi mnie kilka minut.
Sklep jest małą budką,dopiero wyremontowaną.Kasjerka to starsza pani,za to naprawdę miła.
-Poproszę sok z jabłek i mięty,ten mniejszy.-wyjęłam portfel.Pani Dildrerey podała z uśmiechem butelkę.
-1.50$ droga panienko.-jej siwy kok wydawał się zbiorem białych,lśniących włosów,spiętą broszką z fałszywym brylantem.Piwne oczy oraz lekko zmarszczone czoło wydawalo się okazem przyjaznej duszy.
Dałam jej pieniądze,wzięłam butelkę i wyszłam,kierując się na schody.Już z daleka widać było korony najwyższych drzew,z tego cholernego miejsca.CHOLERNEGO.
Przechodziłam szybko między blokami,zauważając

Niecałe 15 minut znalazłam się przed ogrodzeniem.Ścieżka w lesie była wydeptana,a na początku tabliczka z zasadami.Chyba jedyne,co mnie nie straszy w tym lesie to dziki.Tsa,może i groźne zwierzę,ale da się uciec.Może i tak pomyliłby mnie z gałązką :D

Zaczęłam iść,na początku pewnie.Czasem się jedynie rozgladalam na boki,czy nie ma zagrożenia.Okej,narazie czysto.

PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ

Dobra,ściemnia się.Słyszę jakiejś szelesty zza drzew,jakby ktoś na mnie czyhał.Błagam,las to niestety jedyna droga!
Rozglądam się co sekundę. Dlaczego m(duża plama krwi,zasłania 3 linijki)
To pozostaje zagadką.Dziwną zagadką.Słyszałam gniecenie drogi,nawet oddech na plecach.Moje rude włosy zaslanialy mi boki,co utrudniało sytuację... Ale zrobilam to.Odwróciłam się.Nikogo... Nikogo nie było.Chyba jedyne podmuch wiatru popychał patyki i różne tam rzeczy.Odetchnelam z ulgą,po czym zapukałam do domu Ami.Tak,dom na koncu tego miejsca...
Otworzyła mi jej mama.
-O,Viv,już jesteś.Chodź- po czym uchyliła drzwi szerzej,pozwalając wejść.
Przez cały czas Ani patrzyła się na mnie jak na trupa.Była dziwna,jakbym to ja była groźna,no,nie wiem jak to ująć w słowach.Minęło pół godziny.Było ciemno... A ja musiałam wracać.Rodzice Ani nie mają samochodu,moi też.Nie zadzwonie po rodziców,bo sama się o nich martwię!
EHHH DOBRA.IDĘ TAM. (reszta urywki jest poszarpana,pokrwawiona)





TRZY DNI PÓŹNIEJ

BOŻE.NIGDY WIĘCEJ TAM NIE WRACAM.LEŻĘ W SZPITALU...

Jedyne co pamiętam,to że wracałam.Dalej co się działo? Nikogo nie widziałam... A dostałam.Mam ranę na ramieniu,po... Uderzeniu.Lekarze mówią,że ktoś mnie uderzył tak mocno,że coś mi wybił w łopatce i kości ramiennej.Kur... Czemu ja tam poszłam? Żałuję... Mogłam podać jej orzez Facebooka zdjęcia co pisaliśmy na lekcji... Teraz już wiem,że ktoś tam czyha nie na mnie,Ale i na innych.





Viv Sleeamore.DZIENNIK.URYWKA 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz