2.

237 25 5
                                    


                Jako dzieciak Jongin miał znacznie więcej znajomych niż jako nastolatek. Cóż, w piaskownicy przyjaciół zdobywa się jakoś łatwiej niż w liceum. Wystarczyło pożyczyć komuś plastikową łopatkę, żeby następnego dnia stać się najlepszymi przyjaciółmi. Jongin jednak poznał swojego pierwszego przyjaciela w nieco mniej codzienny sposób.

Jako siedmiolatek Jongin przeżył pierwszą w życiu traumę- jego rodzice rozwiedli się. Nie był na tyle dojrzały, żeby całkowicie zrozumieć sytuację, co czyniło ją jeszcze trudniejszą. Jednego dnia wrócił ze szkoły i tata nie czekał na niego na przystanku. Miła sąsiadka idąca w tym samym kierunku odprowadziła go do domu, gdzie zamiast gotowego obiadu i uśmiechających się rodziców zastał zapłakaną mamę. Następnego dnia, kiedy się obudził, ciężkie buty, w których tata wychodził do pracy nie stały już na szafce przy drzwiach. Nie było nawet jego kapci. Dwa dni później- dwa dni wypełnione płaczem mamy, brakiem obiadu i współczującymi spojrzeniami sąsiadki- tata wrócił. Wyglądał może trochę czyściej niż wcześniej? Jongin nie mógł określić, na czym polegała zmiana, ale ją widzał. Tata oznajmił siedmiolatkowi, że już nie będą razem mieszkać, ale mogą się widzieć kiedy chce. I zobaczyli się następnego dnia, w nowym domu taty. Jongina powitał uśmiech nowej macochy, zapach obiadu, czysty salon i wszystko inne za czym chłopiec tęsknił. Nie mógł zrozumieć czemu tata odszedł i zabrał to ze sobą. Był trochę zły, trochę smutny, zagubiony, a jednocześnie tak przejęty miłym powitaniem w domu taty, że zaczął płakać. Łzy leciały po zaczerwienionych policzkach chłopca mimo jego woli. Starał się nie szlochać, ale nie mógł. Jego histeria nieco przeraziła i tatę, i nową macochę, ale nic nie było wstanie wzbudził współczucia nowego, przybranego brata.

-Wziąłbyś i się zamknął. Nie ty pierwszy i nie ty ostatni mieszkasz bez taty.-stanowczo stwierdził dziesięciolatek, obdarzając Jongina iście morederczym spojrzeniem. I tyle starczyło, żeby natychmiast się uspokoił.

Od tamtego czasu Baekhyun stał się najlepszym przyjacielem dla swojego przybranego brata. Wspierali się na dalszych etapach rozwodów swoich rodziców i rozumieli się jak nikt inny ich nie rozumiał. Mieli podobne zainteresowania i gust muzyczny. W pewnym momencie chcieli nawet założyć zespół. Ułożyli misterny plan kradzieży fletów z sali muzycznej w szkole Jongina. Niestety, zostali zdemaskowani przez szkolną woźną. Była to tęga kobieta, w podeszłym wieku. Uczniowie opisywali ją jednym słowem: Makabra. Nie wszyscy uczniowie wiedzieli, jakie jest prawidziwe znaczenie tego słowa, ale utożsamiane było właśnie z panią woźną. Kiedy zobaczyła chłopaków biegnących po szkole z fletami w ręku, od razu wyczuła ich niecne zamiary. Skonfiskowała ukradzione instrumenty i za uszy zaprowadziła nicponi do dyrektora. To nie był ostatni raz kiedy chłopcy najedli się wstydu. Właściwie, co trochę wpadali razem w kłopoty. Nigdy nie było to nic poważnego, ale na osiedlu gdzie mieszkał Jongin przyklejono do nich łatkę "trudnych" dzieci.

-Baekhyun, czy zawsze musimy coś spieprzyć?- śmiał się Jongin w dzień w którym przez przypadek wybili okno samochodu brata księdza, który... długa historia.

-Nic nie trwa wiecznie. Nawet nasze kłopoty.- zapewnił starszy brat. I nie mylił się.

Jongin patrzył na starszego chłopaka jak na wzór. Rzeczywiście, było na czym się wzorować- Baek był śmiały, wysportowany i mądry. W niemal wszystkim szło mu lepiej niż młodszemu bratu. Na początku nie powodowało to między nimi spięć, ale sprawy pogarszały z biegiem lat. Zaczęli się od siebie oddalać. Starszy stał sie popularny w szkole i zmienił towarzysto, a młodszy za nim nie nadążał. Szczerze mówiąc, nawet nie chciał nadążać. Miał swoje sprawy. Wszystkiego stało się zadość kiedy obu braciom spodobała się tam sama dziewczyna. Jongin był wtedy trzynastolatkiem i było to jego pierwsze zauroczenie, a Baekhyun miał szesnaście lat i dziewczyny zmieniał co miesiąc. Wtedy poważnie pokłócili się i niemal przestali się odzywać. Potem Baek zamieszkał ze swoim ojcem w drugiej części kraju. I od tej pory nie rozmawiali ze sobą.

                                                                                              ***

                Poniedziałki, wbrew wszystkiemu, były zdecydowanie ulubionymi dniami Kaia. Miał ku temu dwa powody: to, że Luhan szedł do klubu szachowego na lunchu i nie irytował Jongina swoją obecnością i, co najważniejsze, po weekendzie Kai zazwyczaj wracał do studia fotograficznego lub na wybieg. Ten nieszczęsny poniedziałek był jednak całkiem inne niż te do których przywykł. Po pierwsze, dzisiaj bibliotekarz, który prowadził klub szachowy zachorował i Luhan spędził przerwę obiadową na stołówce. Po drugie, po szkole nie miała miejsca żadna sesja w którą model byłby zaangażowany. Jongin nie chciał wracać do domu od razu po szkole- i tak nie zastałby mamy, która o tej porze pracowała. Postanowił więc powłóczyć sie po mieście. Wszedł do swojego ulubionego sklepu odzieżowego i przy wejściu został powitany widokiem swojej własnej twarzy na plakacie reklamującym najnowszą kolekcję kosmicznie drogich kapeluszy. Przy okazji sesji niejako przywłaszczył sobie dwa z nich- darmowe ubrania były bardzo przyjemnym bonusem pracy modela. Zaczął przymierzać nakrycia głowy po kolei i egzaminował każdy z nich dokładnie, mimo iż większość miał na sobie kiedy robiono mu zdjęcia. Właśnie założył czarny, okrągły kapelusz (w którym wyglądał zjawiskowo- przynajmniej tak mu się wydawało) kiedy w lustrze zauważył znajomą postać stojącą za nim

-Hunnie!- wykrzyknął Kai przesadnie miłym tonem. Mężczyzna odwrócił się na jego wołanie i uśmiechnął się, w ten sam nienaturalnie uprzejmy sposób.

-Kai, kotku, wyglądasz fenomenalnie w tym kapeluszu, ale czy nie przymierzałeś go już wcześniej?- powiedział Sehun nieco sarkastycznie, skinając głową na plakat, na którym Kai miał dokładnie ten sam kapelusz.

-Takiego "fenomenu" nigdy nie za dużo- odparł, uśmiechając się zadziornie. Trudno było go zawstydzić, szczególnie kiedy chodziło o wygląd.

-Naturalnie- skwitował Sehun, delikatnie zdejmując nakrycie z głowy Kaia, przy czym niby przypadkowym ruchem potargał chłopakowi fryzurę. Obrócił kapelusz w ręku i założył go na siebie, spoglądając w lustro i uśmiechając się z satysfakcją.- Na niektórych po prostu wszystko wygląda dobrze- dodał i po prostu odszedł w stronę innego działu, nawet nie zdejmując kapelusza z siebie.

Nieco zirytowany Kai wyruszył w stronę domu, gdzie czekała go kolejna dziwna niespodzianka. Na podjeździe zobaczył nieznajomy, czarny samochód... z różową choinką zapachową przywiązaną do lusterka.

-Baekhyun, różowe są dla dziewczyn- westchnął Jongin, kiedy jego brat wybierał akceseria do swojego pierwszego auta.

-Nie obchodzi mnie to, mają najlepszy zapach- odparł Baek i wrzucił kilka choinek do koszyka.

W głowa Jongina brzmiała teraz tylko jedna myśl.

Baek Baek Baek BaekBaekhyun  


LonelyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz