Właśnie skończyłem naukę, a teraz leżę na łóżku i rozmyślam.
Czemu byłem taki niemiły dla Hope ? Szczerze mówiąc... Nie wiem. Przy niej tak bardzo się denerwuję. A gdy się denerwuje, to mówię rzeczy, których nie mam na myśli. Ugh, zdecydowanie muszę ją przeprosić. Strasznie mi zależy...
**********
8:00 rano. Właśnie siedzę w klasie matematycznej. Już po dzwonku, a Hope dalej nie ma. Coś się stało? Jest chora? A może miała wypadek? Harry... Za bardzo panikujesz... Spokojnie. Zwyczajnie się spóźniła.
**********
Już koniec lekcji matematyki. Hope się na niej nie pojawiła. Zaczynam się poważnie martwić. Czemu? Niech no pomyślę... Może dlatego, że jesteś nią zauroczony idioto? Eh... Głupie sumienie.
Wyszedłem z sali i ruszyłem na lekcję historii. Nagle na końcu korytarza dostrzegłem niską dziewczynę. To ONA. Przeszła obok mnie obojętnie, ale ja złapałem ją za nadgarstek.
-Hope?
-Czego chcesz?-Warknęła.
-Porozmawiać... I oczywiście przeprosić. Nie chciałem być niemiły, po prostu...
-Po prostu, co?-przerwała mi.
-Byłem zdenerwowany.*skłamałem.
-Coś się stało? Mogę ci pomóc?*spytała nieco łagodniej.
-N-nie... A czemu nie byłaś na poprzednich zajęciach?
-Nie zmieniaj tematu.*Skrzyżowała ręce na piersi*
-Problemy w domu. Tyle.-odwróciłem wzrok.
-Um, okej. Nie było mnie na lekcji, bo byłam u lekarza.
-Jesteś chora?-zdziwiłem się i trochę przybliżyłem się do dziewczyny.
-Kiedy indziej ci powiem. A teraz mam prośbę. Masz dziś czas, żeby wytłumaczyć mi temat, który był na matmie?-moje kąciki ust uniosły się lekko ku górze.
*perspektywa Hope*
-Tak, jasne, spotkajmy się o 14:30.
Przytaknęłam i ruszyłam w stronę pracowni językowej.
Lekcja, jak lekcja. Bezsensowne pieprzenie przez czterdzieści pięć minut o ty, co nam się w życiu nie przyda.
Gdy dotarłam na miejsce spotkania ze Styles'em, od razu dostrzegłam go siedzącego na krześle. Moment. On płakał. Podeszłam do niego i złapałam delikatnie za ramię, na co on od razu się wzdrygnął.
-Spokojnie, to tylko ja.*szepnęłam-co się stało?
-N-nic.*otarł łzy, wsrtał i zarzucił na ramię torbę.
-Zaczekaj-Harry spojrzał na mnie.
Jedno z jego oczy było podbite, a warga rozcięta.
-Boże...-Delikatnie dotknęłam jego policzka.-Kto ci to zrobił?
-Nie chcę o tym gadać...
-Dobrze. Chodźmy do mnie do domu.
Brunet westchnął i ruszył w stronę wyjścia.
Chłopak usiadł na krawędzi wanny, a ja zaczęłam przemywać delikatnie rany wodą utlenioną.
-Więc, powiesz mi, kto cię tak urządził?spytałam nie przerywając czynności.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wybaczcie, że dawno nie było rozdziału. Wiecie, szkoła i te sprawy... ;)
