*Odłóż broń*

120 26 7
                                    

 Leżałam przyparta do chłodnej i brudnej ziemi. Każda komórka mojego ciała była pobudzona do życia. Serce waliło jak szalone, a oczy zaszły łzami. Nie byłam pewna tego, co właśnie w tej chwili się działo. Ciemność pochłonęła wszystko. Ciężar, który czułam na sobie, uniemożliwiał mi wykonanie najmniejszego ruchu. Dodatkowo, ktoś przyłożył do moich ust rękę, przez co każdy mu jęk, krzyk był niemalże niesłyszalny.

- To dopiero początek - szepnął mi do ucha męski, obcy głos.

 W mojej głowie wirowało. Usłyszałam drugi huk, który był znacznie bliżej. Zamarłam. Zamknęłam oczy i pogrążyłam się w myślach, które były teraz jednym wielkim huraganem. Moje życie diametralnie się zmieniło. Wszystko wyglądało nie tak, jak powinno.

- Chciałaś kotek ostrej jazdy, to teraz ją dostaniesz! - po tych słowach mój oprawca zszedł ze mnie. Usłyszałam ciężki odgłos, oddalających się kroków. Po czym blisko mnie rozległ się huk.

 Mój oddech stał się płytki i nierówny. Poczułam woń słodkich perfum. Chwilę później ciepła, drobna doń dotknęła moich pleców. Nie miałam odwagi wykonać żadnego ruchu. Leżałam, w duchu modląc się o to, żeby to wszystko okazało się tylko snem. Nad swoim karkiem poczułam ciepły oddech, przyprawiający mnie o ostry zawrót głowy.

- Trzeba było z nami nie zaczynać -  odezwał się damski, ostry głos. Byłam pewna, że to ta sama kobieta, która dzwoniła do mnie i mówiła o grze. - Teraz grzecznie zrobisz to co ci każę, jasne? - spytała wolno i leniwie, przeciągając ostatnie słowo. Zdążyłam zauważyć, że mówiła ze specyficznym dla siebie akcentem. Zmiękczała niektóre literki w wyrazach. 

Nie odpowiedziałam jej nic, gdy nagle koło mojej głowy rozległ się huk, rozdzierający moje zmysły.

- Jasne? - warknęła ostro, przyciskając dłoń do moich pleców.

Nie odpowiedziałam. Strach tak bardzo zawładnął moim ciałem, że nie byłam w stanie otworzyć ust. Po moim policzku spłynęła chłodna łza. Bałam się. Kurewsko się bałam.

Kolejny huk koło mojej głowy. Zagryzłam suche wargi, mrużąc oczy.

- Jasneee?! - krzyknęła, przedłużając możliwie jak najdłużej ostatnią literkę.

- Ttt-aa-k - odpowiedziałam pełna obaw.

Z moich pleców znikła ciepła dłoń. Jednak słodka woń perfum nadal uderzała w moje nozdrza. Po chwili poczułam, jak ktoś podnosi mnie z ziemi, zawiązuje nadgarstki, a na oczy zakłada opaskę.

Gdzie do cholery był Andre?! A Alex, który przecież tez tam się znajdował. W mgnieniu oka przypominały mi się słowa chłopaków, że tylko najtwardsze sztuki przeżywają. Świetnie. Zostałam sama, ale należało mi się to. W końcu byłam... Morderczynią.

Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki oddech. Już po mnie.

***
  

Nie wiedziałam dokąd jadę, cały czas miałam opaskę na oczach, a dodatkowo całkowicie straciłam poczucie czasu. Nie orientowałam się jak długo byłam już w tym cholernym pojeździe. Cisza, która w nim panowała stała się ciężka i nie do wytrzymania. Sprowadzała mnie do moich cholernych myśli. Zastanawiałam się, czego oni ode mnie chcieli. Mojej śmierci? Może to i nawet dobrze, byłaby dla mnie wybawieniem. Chociaż dla takiej morderczyni jak ja nie byłoby ratunku. Trafiłabym do piekła, to pewne. Dodatkowo zastanawiałam się, czy Alice też była wciągnięta w tą grę? Co jeśli to wszystko to jej sprawka. Przebiegła żmija.

Dlaczego Andre nic nie zrobił w tam tym momencie? A Alex? Dlaczego nie mogli mi pomóc? Głupia dziewczyno. Każdy gra tutaj sama. Nie miałam pojęcia, dlaczego nadal się łudziłam, że któryś mi pomoże.

Zaufaj miOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz