2

1.9K 235 11
                                    

Pierwszy dzień w szkole po wakacjach był zawsze nudny, jak flaki z olejem.

Ale nie w tym roku.

Nastawiony alarm wyłączyłam, przysnęłam i takim oto sposobem zmierzałam ku szkole z burzą niewyschniętych jeszcze loków na głowie, zirytowanym marsem na buzi i krzywo zapiętą białą bluzką, a gdzieś tam o udo obijała się torba ze śniadaniem, którego nie zdążyłam zjeść.

Lekcje nawet się jeszcze nie zaczęły, a już było źle.

- Straciłaś swoją prostownicę? - wraz z tymi słowami poczułam ciężar na prawym ramieniu i specyficzne, dobrze mi znane perfumy. Odwróciłam się w lewo i obdarzyłam swojego kompana krzywym uśmiechem.

- Nie, straciłam wakacje – odparłam ponuro.

Ian Waller roześmiał się ciepło i nie znając litości dla swojej przyjaciółki roztrzepał moje włosy jeszcze bardziej.

- Też ubolewam – mruknął, ale jego mina na to nie wskazywała.

Przypatrzyłam mu się uważnie.

Iana znałam tyle samo, co Angelę. Wynikało to z tego, że Angie i Ian byli nierozerwalni na długo zanim się pojawiłam w ich życiu. Zawdzięczali to swoim matkom, które także się przyjaźniły. Ian był całkowitym przeciwieństwem Angeli. Ona, zawsze roztrzepana, podekscytowana, z rozbieganymi, radosnymi oczyma i Ian, ostoja spokoju. Tajemniczy, cichy, skupiony i reagujący na wariactwa Angeli lekkim uśmiechem.

Za każdym razem ich rozmowa wyglądała tak samo: Angela po prostu trajkotała za siebie i za niego, a Ian obserwując ją poważnie, potakiwał. Muszę się go spytać, czy on naprawdę jej słucha, czy może opracował jakiś system, w którym to przenosi się do innego uniwersum gdzie Angela nie papla, co jej ślina na język przyniesie. Mimo wszystko, mimo tych różnic... dopełniali siebie. Nie wyobrażałam sobie, żeby nagle przestali być tak blisko.

Czarne oczy Iana błyszczały w zadziwiająco ciepły sposób, a jego usta wyginały się w szerokim uśmiechu. Co chwila poprawiał nieposłuszny kosmyk czarnych włosów, który spadał mu na czoło, a jego policzki były... zaróżowione?

Zmrużyłam oczy, zaalarmowana.

Muszę się dowiedzieć co się zmieniło, bo coś się zmieniło na pewno.

Przewróciłam oczyma. Zaczynałam mieć już dość tych zmian.

- Jak było w Londynie? - spytałam.

- Deszczowo – odpowiedział rozbawiony. - Wróciłem dopiero wczoraj wieczorem, jestem wykończony.

- Wykończony i dziwnie wesoły – skwitowałam.

Ian zwolnił, zerknąwszy na mnie ostrożnie. Uśmiechnął się skrępowany.

- Wydaje ci się. - Kłamał. Ian kłamał i zachowywał się zupełnie, jak nie on. - Wiesz, zawsze ci powtarzałem, że powinnaś nie prostować włosów. Z loczkami wyglądasz... uroczo.

- Uroczo to może wyglądać dwuletnie dziecko – odpowiedziałam. - No dobrze, niech ci będzie. Nie chcesz o tym gadać – powiedziałam z uśmiechem. Udawaj póki możesz, Ian, bo wszystkiego i tak się niedługo dowiem.

- Co się działo na ognisku?

Mój humor o ile było to możliwe uległ jeszcze większemu pogorszeniu. Każde wspomnienie o Carterze napawało mnie dziwnym niepokojem.

- Jesteśmy jedynymi osobami w mieście, które nie wiedzą co tu się działo w wakacje. Właśnie, Angie ci nie powiedziała?

Ian potrząsnął szybko głową.

Gra pozorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz