1.

60 6 0
                                    

Pierwszy dzień szkoły. Dobra Sue, weź się w garść, trzeba poznać nowych ludzi i nie wyjść na idiotkę. Otworzyłam oczy, odruchowo spojrzałam na zegarek. 5:59. No budziku, dobij mnie. Jest 6, ubrana w za dużą koszulkę i krótkie spodenki, udałam się do kuchni. Nie miałam ochoty na nic, stres ściskał mi żołądek, zjadłam więc banana i napiłam się soku pomarańczowego, żeby nie zemdleć gdzieś po drodze. Poszłam do łazienki, jak zwykle poparzyłam się wrzątkiem. Kiedy ja się przyzwyczaję do tego mieszkania? Wzięłam szybki gorący prysznic... Po 30 minutach byłam gotowa do wyjścia, ubrana w granatową sukienkę przed kolana, z podwiniętymi rękawami nad łokieć. Na to czarny sweter i buty na 2 cm obcasie tego samego koloru. Telefon jest, portfel jest, klucze są, można iść. Najpierw na 8 do kościoła, a że było dość wcześnie, poszłam piechotą. Rozmyślałam nad sensem istnienia, gdy nagle ktoś złapał mnie w talii i pociągnął mocno w prawo.

- Sue! Zabij się, będę miał mniejszą konkurencję. - powiedział brązowooki szatyn puszczając mnie.

- Darek! Też się cieszę, ze cię widzę. Jaki geniusz zastawia takie pułapki? - odparłam spoglądając na otwartą studzienkę kanalizacyjną.

- Jaki geniusz patrząc pod nogi nie zauważa takich przeszkód?

- Mówisz, jakbyś mnie nie znał. Też idziesz? - zapytałam wskazując głową na wystające ponad dachy budynków wieże kościoła i ruszyłam z wolna. 

- Idę, jeśli pozwolisz, z tobą. Przydasz mi się żywa, ktoś musi mi pomagać z matmą. - uśmiechnął się mówiąc to, a promienie słońca prześwietlały jego włosy, przez co wyglądał jak święty. Uśmiechnęłam się tylko, on widząc, że się stresuję, zaczął mi opowiadać o tym czego słuchał przez wakacje i dziś w busie. Po jakimś czasie rozluźniłam się i poleciłam mu kilka kawałków. Wędrowaliśmy tak radośnie aż do kościoła. 

Darek to mój kolega z gimnazjum. Chodził do równoległej klasy, ale tak naprawdę poznaliśmy się dopiero w 3. W sumie, to dzięki niemu wzięłam pod uwagę to liceum.

Jest ode mnie wyższy jakieś 10 cm, szatyn, brązowe oczy, jak wspomniałam. Nie jest typem sportowca, ale wygląda całkiem przyzwoicie.

Charakter ma równie specyficzny, jak ja, więc dogadujemy się świetnie. No i jest jedyną znajomą mi osobą w nowym wariatkowie. 

Po Mszy Darek nadal mi towarzyszył z czego byłam dość zadowolona, bo dzięki niemu się tak nie stresowałam.

- Czyli będziesz dojeżdżać? - zapytałam wychodząc.

- Na to wygląda, myślałem o akademiku, ale chyba wolę dojeżdżać. A ty? - mówiąc to spojrzał na zegarek i przyspieszył kroku.

- Ja mieszkam tu niedaleko. Niby z tatą, ale tak naprawdę wpada do mnie raz na jakiś czas, sprawdzić czy jeszcze żyję i czy nie zdemolowałam mieszkania razem z połową blokowiska. Czasem nocuje, wpada na obiad, albo zostawia jakieś papiery.

- Twoi rodzice ufają ci na tyle, żeby zostawić cię samą, w obcym mieście, wśród obcych ludzi i wierzą, że nie zrobisz jakiejś głupoty? 

- Gdzie samą? Mam psa, tata wpada, a zaufanie do mnie zawsze mieli. Mamy umowę, że jeśli zrobię coś głupiego, wracam do nich i dojeżdżam. Wolno mi nocować odpowiedzialne osoby, a jeśli coś zrobią, biorę za to odpowiedzialność. 

- Chwila, chłopaków też? - zapytał niemal piszcząc na końcu.

- A co, jesteś chętny? - powiedziałam przez śmiech - Tak, ale nie mam zamiaru tego robić. Cieszę się niezmiernie z tego, że rodzice mi tak ufają i nie mam zamiaru ich zawieść.

- Czyli jakbym nie zdążył na ostatniego busa, to nie mogę liczyć na nocleg?

- Możesz, będziesz dzielił kanapę z Defem.

- Def? Tak dałaś psu? Ciekawe imię...

- Pełne imię to Defender, młody trenowany Husky, imię nadał mu poprzedni właściciel. Niestety musiał się przeprowadzić i nie chciał brać ze sobą psa, bo wiedział, że nie będzie miał dla niego czasu. Co jakiś czas piszę do niego i wysyłam zdjęcia Defa, widać, że Bartek chce dla młodego jak najlepiej.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o życiu, aż do bram szkoły. Tu rozstaliśmy się, żeby nie było plotek już na wstępie. Przed wejściem stały grupki ludzi. W środku jednej z nich, tej krzyczącej najgłośniej, jakiś chłopak tańczył hip hop. W garniturze. Zatrzymałam się na chwilę popatrzeć. Był naprawdę dobry, w każdym ruchu było widać zaangażowanie, którego często brakuje w tym tańcu. Skończył ironicznym ukłonem w stronę, wnioskuję, przeciwnika. Taka mała batelka. Spojrzał na mnie. 

Dopiero teraz, gdy się wyprostował, zauważyłam, że jest nieziemsko przystojny. Granatowy garnitur podkreślał błękit jego oczu, a rozczochrane ciemnobrązowe włosy dodawały tylko uroku. Był bardzo wysoki 1,9 m na oko.

Jednak nie przyglądałam mu się jak inne dziewczyny z otwartymi ustami i cieknącą ślinką.  Po prostu swoim zwyczajem uśmiechnęłam się,  przechyliłam głowę w prawo i skinęłam na znak uznania, po czym odeszłam. Jego przeciwnik zaczął tańczyć, nie wiem jak mu szło, ale sądząc po okrzykach grupy całkiem, całkiem. Skierowałam się do wnętrza szkoły, rozmyślając co jeszcze los przyniesie. Jak na życzenie podeszła do mnie uśmiechnięta dziewczyna średniego wzrostu, o czarnych włosach i ciemnych oczach.

- Hej, jestem Klara, a ty? - zapytała ślicznym miękkim głosem.

- Miło poznać, Zuza, ale mów mi Sue. Klara... Ładne imię, takie niespotykane, ale ładne. - odwzajemniłam jej uśmiech.

- Ludzie mówią mi Lu, nie wiem skąd to się wzięło. Chodź na apel, pewnie nie będzie nic ciekawego, ale warto być. - powiedziała po czym złapała mnie za rękę i przeprowadziła przez tłum ludzi, na salę gimnastyczną. 

Tu ludu było jeszcze więcej, stanęłyśmy pod ścianą i słuchałyśmy, no dobra, udawałyśmy, że słuchamy. W ten piękny sposób minęła godzina, w trakcie której dowiedziałam się więcej o Lu niż o szkole. Mieszka z mamą 20 minut piechotą stąd, uwielbia psy i dzieci, umie rysować (jak ja). A wariatkowo? No cóż, może nie będzie tak źle.

Rozeszliśmy się do klas na zapoznanie z wychowawcą. 

Wreszcie ktoś normalny. Ta ulga,  gdy po 6 latach nie masz wychowawcy polonistki, a jest nim matematyczka. Przemiła niziutka starsza pani o krótkich włosach. Co do reszty klasy, chyba standard dwa nierozłączne i tępe plastiki, 4 osobowa grupka wzajemnej adoracji (przynajmniej nie taka tępa), całkiem spora grupa miłych i serdecznych ludzi. 15 dziewczyn na 13 chłopaków. Ale co najważniejsze jestem w klasie z Lu i Darkiem. No i z tym tancerzem. Kurcze, ciągnie mnie do niego. Będzie złamane serce. Oj niedobrze. 



_____

Mamy 1 rozdział, 1000 słów - nie sądziłam, że się tak rozpiszę :)piszta jak się podoba i co poprawić misie, do następnego :*



TancerkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz