4.

39 3 0
                                    

Zbudziłam się minutę przed budzikiem, jak to miałam w zwyczaju. Pobiegłam do kuchni zrobić kanapki i herbatę dla taty. Def plątał mi się pod nogami przypominając o swojej obecności. Po przygotowaniu posiłku dla taty i nakarmieniu psiaka, zajęłam się sobą. Na dobry początek dnia włączyłam swoją ulubioną playlistę. Jestem typem człowieka, który może słuchać jednej piosenki cały czas do znudzenia, więc listę znałam na pamięć (a ma ona 3 godziny) i odmierzałam nią czas do wyjścia. Gdzieś około "Sing" Eda Sheerana, czyli przed 7, byłam gotowa. Ponieważ miałam sporo czasu, skoczyłam jeszcze do osiedlowego sklepu po pieczywo i owoce. Gdy wróciłam kanapek nie było, a na ich miejscu pojawiła się karteczka z napisem "DZIĘKUJĘ". Uśmiechnęłam się na ten widok, wzięłam plecak i ze słuchawkami w uszach powędrowałam do szkoły. Udało mi się dojść do celu bez wpadania do studzienek, pod samochód i paraliżowania ruchu w całym mieście. Jest dobrze. Idąc szkolnym korytarzem miałam w uszach piosenkę "Damn your eyes" i jak na zawołanie, na swojej drodze napotkałam niebieskie oczęta Alka. 

Uśmiechnęłam się. Trochę do niego, a trochę z całej sytuacji. Wymieniliśmy "hej" i każde poszło w swoją stronę. Jeśli ktoś spodziewał się tu eksplozji i wybuchów to zapraszam na Bliski Wschód.

Jak na pierwszy prawdziwy dzień szkoły przystało, wszystkie lekcje były organizacyjne. Wymagania, obowiązki i te sprawy. Siedziałam z Lu, na przerwach poznawałam ludzi z klasy i droczyłam się z Darkiem. Z Aleksandrem traktowaliśmy się jak znajomi, bez głębszych zażyłości. Nie było ku temu większych powodów.

Minął pierwszy tydzień. Z niektórymi przedmiotami ruszyliśmy do przodu, na niektórych powtarzamy informacje z gimnazjum, na jeszcze innych ledwo skończyliśmy organizację. Popołudniami chodziłam z Defem na spacery do parku. Tak, widywałam Go. Czasami mówiliśmy sobie tylko "cześć", czasami chodziliśmy razem dookoła parku i rozmawialiśmy o życiu, muzyce, tańcu. Stopniowo zaczynaliśmy się poznawać, interesować problemami drugiej osoby i pomagać. Stopniowo zaczynało mi na nim zależeć - tak jak aniołowi, któremu powierzono człowieka do opieki. Ale to nie on był moim głównym zmartwieniem. W piątek miałam mieć pierwsze zajęcia taneczne z nową grupą. Stresowałam się tym dniem jak diabli. Dla introwertyka takiego jak ja, sam kontakt z ludźmi, nawet dobrze znanymi, jest nieco przerażający. A ja miałam iść do obcych ludzi! Co więcej, ci ludzie mieli mnie zaakceptować. Ogromny strach, który porównać można do uczuć dziecka, które coś przeskrobało i czeka na powrót rodziców. 

Ten tydzień minął mi zdecydowanie za szybko. Piątek nadszedł nieubłaganie i trzeba było stawić mu czoła. W teorii, gdyby coś poszło nie tak, mogłam zapisać się gdzie indziej, ale w praktyce była to najlepiej tańcząca grupa z osiągalnych dla mnie. 

Owego sądnego dnia wybrałam się jak co dzień na spacer, bo husky to psy wymagające towarzystwa i uwagi, więc nie mogłam przez swoje problemy zaniedbywać psa. Przechadzaliśmy się alejkami parku, ale ja byłam w innym świecie starając się myśleć o czymś przyjemnym. Zaczęłam więc układać w głowie choreografie do aktualnie słuchanych piosenek. Gdy doszliśmy do miejsca, w którym mogłam spuścić Defa ze smyczy, zaczęłam tańczyć. Może to wydawać się dziwne, że się nie wstydziłam, ale ja jestem dzieckiem paradoksu. Poza tym występowałam tyle razy, że o ile nie musiałam nic mówić, obce osoby patrzące na mnie nie wywierały większego wrażenia. Gdy skończyłam, usłyszałam za sobą pojedyncze oklaski.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 10, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

TancerkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz