Nazajutrz rano nie usłyszałam pukania, o ile w ogóle zapukano. Usłyszałam za to:
-VIVIANN! CZY TY WIESZ, CHOLERA KTÓRA JEST GODZINA?!
Niechętnie spoglądając w strone drzwi wymamrotałam:
-Piąta.Zero.Zero
Zmrużyłam oczy bacznie przyglądając się Deanowi. Zdawał się lawirować na granicy rozpaczy i zrezygnowania. Jakby czytając w moich myślach powiedził:
-jak mogłaś zapomnieć o "hetero pryjęciu"! Co z ciebie za przyjaciółka!- obrzucił mnie krytycznym spojrzeniem gdy jak poparzona zerwałam się z łóżka. Cholera, kolejna rzecz o której zapomniałam.
Dean otworzył dużą białą szafe po czym rzucił we mnie sukienką.
-Przez cały czas miałam ją w szafie?!-odparłam zaskoczona delikatnie muskając opuszkami palców czarny materiał
-Tak. Kupiłem ci ją tego samego dnia gdy oznajmiłem ci że idziesz ze mną na "hetero przyjęcie". Wiedziałabyś o tym gdybyś chociaż raz w przeciągu tego miesiąca otworzyła szafe. Czasmi mam wrażenie że nawet jej nie potrzebujesz. Wszystkie ciuchy w których nieustannie chodzisz są porozwalane po pokoju. Czy ty kiedykolwiek je układasz?-spytał podnosząc obie ręce w góre kręcąc z niedowierzaniem głową- tu jest tak w burdelu!
-Przestań marudzić i podaj mi moje kosmetyki-bąknełam siadając przy lustrze- powiedz mi lepiej kto tam będzie i dlaczego nazywasz impreze swojej matki "hetero przyjęciem"-dodałam chwytając mascare
-Wiem że będzie tam twój brat oraz jego stado baranów-odpowiedział niedbale rzucając sie na łóżko okryte białą,satynową pościelą- oby przyprowadził tego biednego, blond szczeniaka.
Podniołam badawczo wzrok na bruneta przerywając malowanie rzęs. Dean w opowiedzi podniusł kącik ust tak jakby dokładnie wiedział o co chciałam spytać odparł:
-h u n t e r, we własnej osobie!-krzyknął niczym cheelderka po sześciopaku
-cholera jasna-bąknęłam przyglądając się swojemu odbiciu-czemu mam tylko godzine-szepnęłam do siebie kończąc malować rzęsy
-----------------------------------------------------------------------------------------------
-nie powiedziałeś mi dlaczego nazywasz impeze "hetero przyjęciem"!-odparłam surowo wychodząc z taksówki
-skarbie-szepnął poważnie Dean -opowiem ci przy barze- odparł wciskjąc guzik windy
W powietrzu unosił się zapach lakieru zmieszny z zapachem drogiego, wysokoprocentowego alkoholu. Sala była ogromna, a na samym środku znajdował się basen.
-matka nienawidzi kolorów. Toleruje jedynie czerwony na ustach.- bąknął chwytając 2 kieliszki
-gdzie ona jest?-spytałam rozglądając się po ogromnej sali
-moja matka? pojawi się około 1 w nocy. Aktualnie znajduje się w samolocie z moim ojcem. Sprawy służbowe czy coś-sprostował- Brandon! ale sie zapuściłeś, szczeniaku!-krzyknął w strone mojego brata
-Dean!-krzyknął entuzjastycznie przytulając Brandon przytulając przyjaciela
-Viviann, ty nic nie pijesz-zwrócił się poważnie do mnie odbierając mój kieliszek - nie mam zamiaru cię dziś niańczyć
-nie martw się o mnie -odparłam z uśmiechem odbierając kieliszek brunetowi- twój kolega się mną zajmie- szepnęłam po czym przeniosłam wzrok na otwierającą sie windę
CZYTASZ
"Miłość jest przereklamowana"
FanfictionViviann Delvin była realistką kochającą intrygi. Należała do dziewczyn które wolały trzymać się na uboczu knując spiski. Nie wierzyła w prawdziwą miłość. Nie szukała jej Szukała rozproszenia. Odskoczni od szarego dnia. "Nie jestem dobrym człowie...