Część 17

8.7K 448 29
                                    

- J...jak to inna?- jej warga lekko drgnęła. Nie mogła pojąć jego słów. Może chciał ją tym zdezorientować, bo jeśli taki miał cel to udało mu się. Dziewczyna kompletnie nie wiedziała co powiedzieć, jak zareagować.
- Wszystkie, które do tej pory tu się znalazły nie walczyły tak jak ty, tylko siedziały cicho w kącie i błagały o litość. Nie miały tego pazura w sobie, chęci przetrwania. Szukam dziewczyny, która wie o co walczy, czego chce i za wszelką cenę osiągnie swój wymierzony cel, nawet gdyby miała przy tym dużo stracić. Przykułaś moją uwagę, wiesz? Masz pojęcie jak zajść zapastnika, w mgnieniu oka możesz odgadnąć co jest jego słabością. Widziałem jak zachowywałaś się przy świeżaku. Potrzebuje takich osób, a ty jesteś do tego idealna- wyrecytował. Przez cały czas patrzyła mu się głęboko w oczy wyszukując jakiegoś znaku, który pokaże jej, iż jego słowa są tylko po to, by zwieść dziewczynę, lecz niczego takiego nie spostrzegła. Miała wrażenie, że wcześniej wypowiedziane zdanie było prawdą.
- My się chyba nie zrozumieliśmy- ręką próbowała zwiększyć przestrzeń pomiędzy nimi, lecz on jeszcze bardziej przywarł do niej swoim ciałem. Głośno przełknęła ślinę, co nie uszło uwadze jej napastnika.
- Nie masz podstaw się mnie bać. Jestem groźny gdy ktoś mnie sprowokuje, a jak na razie jestem oazą spokoju. Zaufaj mi, ze mną będzie ci lepiej niż u Davida- chciał kontynuować, lecz dziewczyna mu przerwała.
- Jakiego Davida?- spytała zdziwiona. Nie znała nikogo o takim imieniu. Nie miała bladego pojęcia o kim on mówił.
- To ty nie wiesz jak on się nazywa? Ten, u którego znajdowałaś się przez pewien okres nazywa się David- Anne poczuła ukłucie w sercu. Czuła się przez ten cały czas oszukiwania. Dlaczego kazał mówić na siebie Strach? Czy jego imię na prawdę jest tak bardzo ważne?
- Widzisz? On cie tylko rani. Wypuściłbym cie, lecz zapewne pierwszym miejscem, w którym będzie cię szukał to twój dom, a ty chyba nie chcesz do niego wrócić? Czy chcesz?- zrobił krok w tył, by mieć lepszy widok na dziewczynę. Ta, nie wiedziała co powiedzieć.
- Daje ci wybór. Albo zostajesz tu ze mną i będę próbował cie chronić przed nim lub odwiozę cie do Davida- oczy zrobiły się jak pięciozłotówki, a usta szeroko sie otworzyły. Nie mogła uwierzyć, że dał jej wybór. Za łatwe, by to było.
- A gdzie haczyk? - spytała unosząc brwi do góry.
- Nie haczyk, lecz prośba. Pomóż mi odnaleźć twojego ojca- Anne zatkało. Trafić do tyrana, który spierze ją przy najbliższej okazji, czy zostać tu i wystawić tatę na pastwę losu.
- Mam jeszcze jedno pytanie- powiedziała cicho, lecz wystarczająco głośno, by on usłyszał.
- Po co ci ta informacja? - dostrzegła jak jego wszystkie mięśnie się spieły, a twarz wyostrzyła swoje rysy. To dało jej dużo do myślenia.
- Musze z nim jedną sprawę załatwić- próbował brzmieć na przyjazny ton głosu, lecz mu nie wyszło.
- Jaką? - próbowała dopytać, ale szybko jej przerwano.
- Nie ważne- powiedział mniej przyjaźnie. Zdecydowanie wolała tego miłego oprawcę, niż tego w co zaraz może się zmienić.
- Każdy chce załatwić jakąś sprawę z moim ojcem! Chcę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi!- uniosła głos. Napastnik zaczął kierować się w jej stronę. Obawiała się, że swoją postawą go zdenerwowała, lecz twardo stała i ciężko oddychała.
- Wybór należy do ciebie Anne- szeptnął chłodno. Otworzył drzwi i wyszedł zostawiając ją samą z natłokiem myśli.

Z PERSPEKTYWY DAVID'A

Chodził zdenerwowany po domu, co chwilę rzucając jakąś szklaną rzeczą w ścianę mając nadzieję, iż to da mu chodź minimalną ulgę, lecz tylko podsycało jego gniew. Szukał już wszędzie, lecz po dziewczynie ani śladu. Nie mógł uwierzyć, że tak łatwo została mu odebrana. Bał się, że gdzieś ją wywiozą i odnajdzie Anne dopiero po roku. Nie mógł tyle czekać.
Nagle dostał olśnienia. Biegiem ruszył w stronę schodów. Wspinał się po dwa stopnie, by jak najszybciej znaleźć się na szczycie.

Będąc na górze, z impetem otworzył drzwi do swojego gabinetu. Nie wierzył w to, iż wskazówka przez cały czas była na wyciągnięciu ręki. Wystarczyło tylko pomyśleć.
Kucnął przy biurku. Schylił się i z pod deski odkleił białą kartkę.

Mógł się tego spodziewać.

Witaj, David.
Jestem ciekaw ile zajęło ci znalezienie jakiejkolwiek informacji ode mnie. No, ale skoro to czytasz pewnie wiesz, że twoja Anne jest u mnie. Powiem Ci coś, ze mną będzie jej lepiej. Mam pewien plan. Najpierw, małymi kroczkami zdobędę jej zaufanie, później będę dawał jej coraz więcej wolnej przestrzeni, której TY nie mogłeś jej dać. Niby takie drobne rzeczy, a czynią wielkie cuda. Wiesz o tym, że jestem dobrym aktorem i potrafię wszystkich namówić. Ty miałeś nawet zaszczyt doświadczyć tego na własnej skórze. Nie każdemu się zdarza.
Zdradzę ci pewien sekret. Codziennie po trzy razy dziennie, do posiłków dziewczyny będę rozdrabniał leki. O tak, ty doskonale wiesz jakie. Z dnia na dzień będzie popadała w większy obłęd. Nastawię ją przeciwko tobie. Z jej pomocą uda mi się znaleźć jej ojca.
PS. Masz dwa miesiące. Jeśli jej nie odnajdziesz, będę co tydzień wysyłał ci pocztą jakąś część ciała dziewczyny.

Z poważaniem
Dallas.

Głośny ryk opuścił gardło David'a. Nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą przeczytał, ale jedno jest pewne. Znajdzie dziewczynę, a później zabije najokrutniejszą śmiercią jaka przyjdzie mu do głowy Dallas' a.

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz