Część 27

4.7K 232 10
                                    

* Oczami Philipa/ Dallasa*

Wracałem do domu z wielkim, pluszowym misiem, dużym bukietem kwiatów oraz trzeba balonikami z helu. Chciałem wynagrodzić Anne za to, że niesłusznie ją oskarżyłem. Widziałem jak się wystraszyła, gdy odtrąciłem jednego z szczeniaków. Nie chciałem tego robić, lecz to był impuls, odruch. Mam nadzieję, że moja mała niespodzianka to wszystko wynagrodzi.
Nie wiem co się ze mną dzieje, ale od pewnego czasu ta dziewczyna chodzi mi po głowie. Ciągle o niej myślę. Nie traktuje jej już jak karty przepustkowej, do odnalezienia jej ojca. Teraz mój główny plan zszedł na dalsze tory. Dla mnie liczy się szczęście Anne. I pomyśleć, że kilka tygodni wcześniej chciałem ją zabić. Co ta dziewczyna ze mną wyprawia. Ale wiem jedno. Decyzja, by ją porwać, była najlepszą jaką mogłem podjąć. Tylko szkoda, że muszę ją faszerować różnymi prochami, by była posłuszna. Mam nadzieję, że nie wystąpią u niej skutki uboczne, lecz prawdopodobieństwo, że mogą one się pokazać jest w 87 procentach. Wcześniej nie myślałem o konsekwencjach, podawania Annie leków, lecz teraz zaczynam się powoli bać.

Wchodziłem już na górę, po schodach do dziewczyny pokoju, gdyż miałem przeczucie, że z niego się nie ruszyła na krok. Powoli, poruszając się najciszej jak potrafiłem, otworzyłem drzwi, zza których można było usłyszeć szczekanie psów. Cały uradowany wparowałem do pokoju krzycząc " niespodzianka", lecz to co zobaczyłem, mnie przeraziło. Wszystko co miałem w rękach puściłem i rzuciłem się biegiem do leżącej dziewczyny. Kucnąłem przy niej i zacząłem lekko potrząsać.
- Anne. Obudź się, słyszysz ? To nie jest śmieszne - zacząłem ze zdenerwowania się śmiać. Ona chce mnie nabrać, prawda ? Szczeniaki gdy mnie zobaczyły pobiegły w popłochu, lecz przy dziewczynie został jeden z nich, którego wcześniej zepchnąłem z łóżka. Gdy mnie zobaczył zaczął na mnie warczeć. Nawet złapał za mój rękaw i zaczął odciągnąć od nieprzyjemnej nastolatki. Wiedziałem, że on jest tak samo wystraszony co ja. Tym razem nie postanowiłem popełnić tego błędu i zlekceważyłem białą kulkę. Delikatnie odczepiłem psa od materiału i wziąłem na ręce Anne, po czym położyłem na łóżku.
- Obudź się- szepnąłem. Szybko pobiegłem do łazienki. Ściągnąłem swoją koszulkę i zamoczyłem w lekko zimnej wodzie, po czym wróciłem do dziewczyny, gdzie materiałem dotkąłem jej czoła. Anne lekko się poruszyła, a ja mogłem odetchnąć z ulgą.
- Co się dzieje? - zapytała zdezorientowana.
- Shhh, nic nie mów, odpoczywaj- powiedziałem, uśmiechając się. Tak bardzo mnie wystraszyła.
- Gdzie ja jestem- zadała kolejne pytanie, lekceważąc moje poprzednie słowa.
- Jak to, nie wiesz ? W twoim pokoju- odparłem zdezorientowany.
- Możesz mnie zostawić? Kimkolwiek jesteś- ostatnie dwa słowa wyszeptała prawie niesłyszalnie, a moje serce na kilka sekund się zatrzymało.
- Żartujesz sobie ze mnie w tym momencie?- zapytałem poddenerwowany. Błagam, nie. To nie może być to.
- Czemu miałabym żartować? Zostaw mnie, chce pobyć sama- powiedziała, a jej wzrok był wbity w sufit.
- Anne...- zacząłem.
- Kto to? - poczułem się jakby spadła na mnie Góra lodowa. Moje największe obawy się sprawdziły. Skutki uboczne zaczynają się powoli ujawniać. Co ja najlepszego narobiłem. Zdenerwowany wyszedłem z pokoju. Jak mogłem być tak głupi i podawać jej te świństwo?!

* Oczami Anne*
Kim był ten człowiek? O co mu chodziło? Kto to Anne? Jak ja się nazywam? Gdzie jestem? Co to za pokój?
Tyle pytań, a brak odpowiedzi. Czuje sie jakby mój mózg odmawiał dalszej współpracy. Gdy mężczyzna wyszedł, podbiegły do mnie psy.
Skąd one się tu wzięły? Czyje są? Bez słowa, delikatnie zrzuciłam je z łóżka. A co jeśli mnie pogryzą?
W mojej głowie panował chaos.
-Chodź do mnie- usłyszałam czyjś, przeraźliwy głos. Wystraszona zilustrowałam pokój, lecz nikogo nie dostrzegłam.
- No chodź- ponownie ktoś się odezwał.
-Kto tu jest?-zapytałam lekko drżąc. Uniosłam kołdrę i powoli wstałam z łóżka.
- To tylko ja, nie bój się.
- Pokaż się- zarządziłam.
- Oh, Anne. Nie mogę, jestem w twoim umyśle, jestem częścią ciebie- czy to są jakieś żarty?
- Ja nie jestem wariatką-krzyknęłam. To nie możliwe, takie rzeczy się nie zdarzają. To nie może być prawda.
- Przykro mi, ale ty nie jesteś normalna. Z każdym dniem będę Cię eliminować. Chcę całkowicie przejąć nad tobą kontrolę, rozumiesz ? To ja chce rządzić- wysyczał głos w mojej głowie, gdzie poczułam ogromny ból. Załapałam się za nią.
- Jak się nazywasz, co?- warknęłam. Ja nie mogę świrować.
- Nazywam się Schizofrenia, ale mów mi Schi, miło mi- a ja poczułam się tak jakby ktoś walnął mnie twarzą o beton.
- Zostaw mnie- krzyknęłam. W mojej głowie pokazał się obraz mnie wiszącej na drzewie. - To ty będziesz niedługo rozumiesz ? Ty będziesz tam wisieć. Dopilnuje tego- poczułam jakbym miała zaraz zwymiotować. Nagle dopadł mnie kaszel. Nie mogłam oddychać. Palcami dotknęłam ust, po czym się przeraziłam. Ja kasłałam krwią. Duszności stały się coraz mocniejsze, tak samo jak krwotok. Drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem.
- Co sie dzieje ?- nieznajomy mężczyzna podbiegł do mnie, lecz odtrąciłam go ręką.
- Pobrudze Cię- wysapałam. Powoli mogłam łapać oddech. W moich oczach pojawiły się łzy. Zakrwawione dłonie wytarłam o bluzkę.
Głowę oparłam o ścianę, powoli się uspokajając.
- Czym?- zadał pytanie.
- Krwią- wyszeptałam- muszę ją zmyć-powiedziałam sama do siebie, po czym powoli wstałam.
- Jaką krwią?- zapytał zdziwiony, chciał złapać za moje ramię, lecz się odsunęłam i poszłam do łazienki. Widziałam gdzie jest ponieważ jedne z drzwi w tym pokoju były otwarte i mogłam dostrzec zawartość pomieszczenia. Odkręciłam kurek z zimną wodą i oblałam się nią. Gdy spojrzałam w lustro dostrzegłam tego samego mężczyznę tylko że z nożem. Wystraszona odwróciłam się.
- Stało się coś ?- znów zadał pytanie, lecz tym razem był inny. Na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech.
- Po co ci to?- drżącym palcem pokazałam na ostrze narzędzie.
- O co ci chodzi?- uniósł brwi do góry, a jego ręka lekko drgnęła w moją stronę. Rzuciłam to co miałam pod ręką i wybiegłam z pomieszczenia. Biegiem zbiegłam ze schodów.
- On chce Cię zabić - znów ten głos. Czy on nie może dać mi spokoju?!
- Stój, nie uciekaj - usłyszałam krzyk za sobą. Błagam nie....

* Oczami Philipa/ Dallasa*

Usłyszałem krzyki dziewczyny. Wystraszony szybkim krokiem skierowałem się do jej pokoju. Ujrzałem ją załzawioną, klęczącą pod ścianą, próbującą złapać oddech.
-Co się dzieje- zapytałem wystraszony. Czemu ona się dusi? Co ja mam robić ?!
Chciałem ją złapać, lecz ta mnie odtrąciła. O co jej chodzi?
-Pobrudze Cię- wysapała. Głowę oparła o ścianę. Na szczęście atak kaszlu już jej zaczął przechodzić.
- Czym?- nie zrozumiałem jej odpowiedzi.
- Krwią- wyszeptała. O czym ona mówi ? Przecież tu nie ma żadnej krwi.
- Jaką krwią?- zapytałem, miałem nadzieję, że się przesłyszałem. Chciałem złapać ją za ramię, lecz się odsunęła i poszła do łazienki. Poszedłem za nią i stanąłem za jej wychudzonym ciałem. Wystraszona odwróciła się w moją stronę. Co ta dziewczyna wyprawia?
- Stało się coś ?- zadałem pytanie. Nie rozumiem całkowicie jej zachowania.
- Po co ci to?- powiedziała wystraszona. Drżącym palcem pokazała na moją dłoń, która bezwładnie zwisała wzdłuż ciała.
- O co ci chodzi?- miałem nadzieję, że dziewczyna się ze mną droczy i chce mnie nabrać za to, że jej nie wierzyłem. Nagle rzuciła we mnie jakimiś kremami, które stały koło niej. Niespodziewając się takiego obrotu spraw zakryłem twarz rękoma, a dziewczyna korzystając z okazji wybiegła z pomieszczenia. To potwierdziło moje najgorsze przypuszczenia. Dziewczyna zaczyna tracić zmysły.
- Stój, nie uciekaj!- krzyknąłem i wybiegłem z łazienki. Nie mogłem ją tak zostawić, nie teraz gdy jej myśli świrują, może sobie zrobić krzywdę, a tego nie chcę.
Anne stała na dole schodów gorączkowo się rozglądając, lecz w końcu zdecydowała się na lewą stronę. Bez słowa ruszyłem za nią.
- Nie zrobię ci krzywdy, zatrzymaj się- warknąłem. Niestety zabrzmiało to jak ostrzeżenie. Usłyszałem pisk dziewczyny, Po czym zobaczyłem ją leżąca na ziemi.
- Uważaj na siebie- powiedziałem lekko zasapany. Nastolatka widząc mnie zaczęła się czołgać.
- Ej, już spokojnie. Nic ci nie zrobię- złapałem za jej kostkę i usiadłem na jej udach. Zaczęła się strasznie wiercić, lecz nie widzę innego sposobu, by sie uspokoiła.
-Wdech, wydech- powiedziałem, gdyż zauważyłem, że dziewczyna wstrzymuje oddech. Na szczęście posłuchała się i zrobiła to co kazałem.
- Jesteś bezpieczna, nie bój się- opuszkami palców przejechałem po jej zaczerwienionej od płaczu skórze. Pomyśleć, że teraz ona przeżywa bitwę ze swoimi koszmarami w głowie i to wszystko przeze mnie.

-----------------------
Krótki, ale jest. Z okazji, że jutro jest Wigilia chciałabym napisać kilka słów.
Życzę Wam dużo szczęścia i radości. By na waszych pięknych twarzach zawsze widniał uśmiech. By wasze marzenia się spełniły i byście się nigdy nie poddawali! By oceny w szkole były jak najlepsze no i oczywiście drugiej, wymarzonej połówki :) byście spędzili te święta w dobrej, rodzinnej atmosferze, byście dostali pod choinkę wasze upragnione prezenty, a co najważniejsze duuuuuużoo jedzonka.
A co do kolejnego rozdziału, myślę że napisze go w przerwie świątecznej, lecz nic nie obiecuje
Trzymajcie się!

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz