2. Łzy o smaku winogronu

310 22 4
                                    

Wuj Vernon przybrał na wadze od ostatnich wakacji. Częste obiady urozmaicone w różne obfitości i kolacje w gronie bliskich znajomych z pracy sprawiły, że coraz częściej ocierał się swoim tłustym ciałem o progi drzwi. Miał na sobie jasną, choć utłuszczoną już koszulę w kratkę, której nie mógł dopiąć do końca, bo trzy ostatnie guziki za nic nie chciały się zbliżyć do dziurek. Jego świńskie oczka rejestrowały każdą rzecz w pokoju, która była powodem tego beznadziejnego bałaganu. Krótko przycięte wąsy osadzone na jego wypukłych wargach podrygiwały co chwilę nerwowo.

Harry spoglądał na niego z byka, z trudem powstrzymując się od słów, których potem na pewno by żałował. Zdawał sobie sprawę i czuł, że jego wuj w tej chwili triumfuje. Postanowił dać mu ten moment satysfakcji, bo w końcu miał powód, aby się trochę powydzierać i wyżyć za ten miesiąc spokoju, w którym nie miał się o co przyczepić. Harry układał już w głowie scenariusz, gotowy na krzykliwą przemowę, jaką za niedługo uraczy go jego wuj.

― Potter ― zaczął powoli. ― Dokładnie tydzień temu kupiłem tutaj nowe meble.

Specjalnie pojechałem z Petunią do sklepu i nawet nie mieści ci się w głowie, ile mnie to kosztowało. Pieniędzy i nerwów. ― Harry zauważył, że wyrzuty wuja sprawdzają się z tymi, które sam ułożył w głowie. ― Chciałem, żeby te twoje dziwolągi dały mi święty spokój, żeby nie było już pretensji o to, jak cię wychowujemy! ― Przeszedł się wzdłuż pokoju, dotykając przeróżnych rzeczy i odstawiając je z powrotem na miejsce. Wytarł dłonie o koszulę, jakby się bał, że się pobrudził.

W końcu oparł się o ścianę i zaczął wiercić go swoim ledwo zauważalnym wzrokiem.

― Zadawali dużo pytań, co? Ile dostajesz na obiad, czy ściągamy kłódkę z twoich drzwi na czas kolacji, nie? Trzymanie takiego kogoś jak ty to przecież bułka z masłem. Nie chcę wiedzieć, co im odpowiadałeś. Podejrzewam, że gdybym słyszał twoje skargi na nas, prawdopodobnie bym cię stąd wywalił. Wywalił Potter, słyszysz?

Pierwszy raz od początku wakacji podjęli się tego tematu. Harry domyślał się, że wyrzuty wuja nie pozwoliły mu na tą dyskusję, aż do teraz. Zastanawiał się tylko, co się zmieniło. Wuj Vernon ograniczał rozmowy z Harrym do minimum. Odzywał się do niego w ramach konieczności, gdyż najczęściej załatwiał z nim sprawy przez osoby trzecie, głównie Dudleya. Harry nie wiedział, czy wuj naprawdę boi się wybuchnąć, czy raczej boi się tego, co może się wydarzyć po napadzie złości.

― Z pewnością jednak nie wspomniałeś im, jaki ty jesteś rozwydrzony. Jakim jesteś beznadziejnym bałaganiarzem, który nie potrafi docenić tego, co dla ciebie robimy.

Przy jego stopach na jasnych panelach leżał kawałek ostro zakończonego szkła, które odbijało jego ponurą i chudą twarz. Zielone oczy po matce spoglądały na niego obojętnie pod grzywką kruczoczarnych włosów, próbujących zakryć jego bliznę w kształcie zygzaku.

― To nie tak...

― Skończyłem, Potter. ― Wyciągnął swojego grubego palucha i potrząsnął nim w kierunku Harry'ego. ― Ten bałagan ma być zaraz uprzątnięty.

Dzięki brązowym ścianom jego pokój wydawał się o wiele większy niż w rzeczywistości. Cała zawartość szkolnego kufra stała na meblach, których w tej sytuacji nikt nie uznałby za nowo kupione. Harry stwierdził, że największy problem byłby z pozbieraniem kartek, które leżały w każdym możliwym miejscu. Na początku miały służyć jako listy, jednak ich przeznaczenie stało się zupełnie inne. Zasłony skutecznie zatrzymywały gorące promienie słońca, utrzymując smutny cień między czterema ścianami.

― W porządku, i tak miałem to zrobić. ― odsapnął.

Jakaś myśl zatrzymała wuja Vernona przy drzwiach. Odezwał się, jednak w jego głosie próżno już było szukać takiej werwy.

Harry Potter i Niewolnik SnówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz