4. W wilczej skórze

270 22 5
                                    


Szedł przed nim w ściśle kontrolowanej odległości, która wynosiła kilka dorosłych kroków. Korciło go co chwilę, by zerkać na niego przez ramię, ale za każdym razem się powstrzymywał. Po pierwsze dostałby skrętu szyi, a po drugie domyślał się, że Remus nie bez powodu pozwalał deptać mu swój cień. Tak jak do pani Figg, tak i do niego miał mnóstwo pytań w kolejce. Stały jak najmniej cierpliwi klienci w supermarkecie z jedną czynną kasą. Zastanawiał się, o czym Remus teraz myśli. Czy czuł się w chociaż podobnym stopniu niezręcznie co Harry? Po jego dłoniach schowanych bez przerwy w kieszeniach (a dostrzegł to przy pierwszym i jedynym zerknięciu) domyślał się, że w obecnej sytuacji bardzo mało go przejmowało. Albo był znakomitym aktorem. Harry znał osoby, które bardzo dobrze ukrywały swoje emocje i były w stanie przybierać maski niezależnie od nastroju i okoliczności. Był ciekawy, czy sztukę tą opanował Lupin.

― Więc, jak oni się trzymają? - zapytał licząc na to, że może to choć trochę go rozpieczętuje.

― Jacy oni? ― Wyglądał, jakby dopiero co wybudził się z czegoś na wzór letargu.

― Hermiona, Ron. Zakon Feniksa. Weasleyowie, Dumbledore. Mam na myśli wszystkich Remusie.

― Nie masz żadnego kontaktu z przyjaciółmi?

― Mam, oczywiście, że mam, ale chcę o tym usłyszeć z innej perspektywy. Już ze mną w porządku, możesz mi mówić o wszystkim ― zapewnił go, choć miał wrażenie, że jeszcze długo będzie traktowany specjalnie przez to, co wydarzyło się pod koniec semestru.

Gdyby przyszedł po niego Hagrid, Harry nawet nie musiałby się prosić o nowiny. Wyciągnąłby z niego wszystko, zanim spotkałby się z przyjaciółmi i dzięki temu długiemu językowi nadrobiłby okrągły miesiąc w kilka minut. Stanąłby przed nimi jak równy i może przynajmniej raz czułby się odpowiednio do roli, jaką w tym wszystkim pełnił.

― Za niedługo wszystko będziesz wiedział Harry. Skupmy się na tym, żeby jak najszybciej dostarczyć cię w odpowiednie miejsce. ― Wyczuł lekkie nerwy w głosie Lupina i pogodził się z tym, że prawdopodobnie jeszcze przez jakiś czas będzie w tyle jeśli chodzi o bycie na bieżąco z czarodziejskim światem.

Dopóki nie nacisnął klamki na Privet Drive 4 nie dotarło do niego, że z powodu nieobecności Dursley'ów dom będzie zamknięty. Na klucz. Nawet nie łudził się, że zapasowy leży pod wycieraczką. Odwrócił się do Lupina wiedząc, że nie musi mówić tego na głos. Jasny komunikat, że zapomniał różdżki gdy wybrał się do pani Figg zawisnął między nimi i jeśli bez żadnej aktywności mięśni twarzy Lupin wyglądał na zmęczonego i znudzonego, to Harry zastanawiał się, co będzie musiał zrobić, by być zirytowany.

Jedno machnięcie różdżką wywołało chrzęst zamka i z drzwi dobiegł ich zapach płynu do mycia podłóg. Harry słyszał podczas obiadu narzekania cioci Petunii, że nikt w domu nie docenia jej pracy i chodzi w brudnych butach po mieszkaniu, a potem nie ma kto tego czyścić. Harry sam mógł przyznać, że po śladach na podłodze można było odgadnąć trasę, jaką wykonywał wuj Vernon w poszczególne dni. Głównie odbicia butów bywały bardzo rutynowe. Od kanapy prowadziły bezpośrednio do lodówki, następna linia była równoległa do pierwszej jedynie z taką różnicą, że ślady były odwrócone. Czasami skręcały jeszcze w stronę komody gdy zapominał pilota, oraz sięgały drugiego piętra, gdzie oczywiście spał. Ciocia Petunia miała w zwyczaju robić porządki przed samym wyjściem twierdząc, że to najlepsza okazja, by wszystko wyschło i wsiąkło.

― Zdążyła umyć podłogę, zanim Dudley owinął szyję szalikiem.

― Poczekam tutaj. Postaraj się wrócić za kilka minut, bo nie mamy dużo czasu. ― wskazał na rękę w miejscu, w którym powinien spoczywać zegarek.

Harry Potter i Niewolnik SnówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz