27 marca
Do balu został(y czter) równo miesiąc. Stwierdziłem, że do stracenia nic nie mam i pójdę z Bethan. Przynajmniej będę blisko Dorothy. (Dalej jestem wkurzony, że idzie z Brendonem)
Siedzę sam w domu. Lekcje były skrócone, więc nie zastałem nikogo.
To w sumie lepiej. Mogę pograć na perkusji bez krzyków rodziców, że za głośno.
I tak robię.
Schodzę do piwnicy, gdzie stoją bębny i zatracam się w staraniu się zagrać wszystko jak najlepiej.Po kilku godzinach, tak mi się wydaje, wchodzi mama do pomieszczenia i zaprasza na kolację. Posłusznie odkładam pałeczki i idę za nią do kuchni.
-Słyszałam, że jest bal wiosenny za miesiąc. Dlaczego nic nie mówiłeś? Dowiedziałam się od mamy Sammy'ego - ach te mamy, wzdycham.
-No jest. Nie mówiłem, bo wiedziałem, że zrobisz z tego wielkie halo.
-Ale takie bale powinny być najlepszymi wspomnieniami ze szkoły! - zaczyna się, pomyślałem. -Masz już partnerkę?
-Tak... - mówię cicho, mając nadzieję, że może nie usłyszy.
Nie wyszło. Stała się jeszcze bardziej podekscytowana.
-Dlaczego jej nam nie przedstawiłeś?
-Mamo... To koleżanka, nic więcej. Ani ja, ani ona nie mieliśmy z kim iść, więc czemu nie - jęczę i odchodzę od stołu, dziękując za posiłek.
Wchodząc po schodach, słyszę jeszcze jak krzyczy, żebym zaprosił ją na obiad kiedyś. Nie odpowiadam, bo wiem, że to bez sensu.
Został miesiąc.
Jestem w parze z Bethan, czyli żeby się nie nudzić powinienem spędzić z nią trochę czasu.
A z kim Bethan się przyjaźni? I spędza czas?
Z Dorothy.
Idealnie.
a/n mam jutro konkurs i się wczoraj przygotowywałam. ale jest, dodałam rozdział.
jak wam się podoba? nie idzie za wolno? nie jest za nudno? co sądzicieee?