Ojciec i syn podążali Czerwonym traktem do Redcastle. Starszy z podróżujących został powołany na stanowisko kowala, co tłumaczyło znaczną ilość żelaza i stali znajdującą się na jego wozie ciągniętym przez starego, siwego konia. Eric Mildward podróżował wraz z synem, dla którego była to najdłuższa wyprawa, jakiej kiedykolwiek doświadczył. Odkąd opuścili Clearford, największe miasto południa, zdążyło upłynąć wiele dni.
― Ojcze, jak daleko jest do Redcastle? ― spytał znudzony Edgar, dwunastoletni chłopiec. Wędrówka na północ zdawała się nigdy nie kończyć. Przerywały ją jedynie postoje w przydrożnych gospodach lub wioskach. Tylko raz zatrzymali się w pobliżu większego grodu. W trakcie wędrówki krajobraz płynnie przechodził z równin w pagórki, a potem w wyżyny. Przez pewien czas Czerwony trakt prowadził przez lasy wypełnione dźwiękami ptaków, a kiedy znikali spod osłony drzew mieli przed sobą tylko pola ciągnące się aż po horyzont, gdzie majaczyły kontury zamków okolicznych feudałów.
― Jesteśmy prawie na miejscu, bądź cierpliwy. ― Mężczyzna wskazał na stolicę, w której przed laty przyszedł na świat. ― Widzisz ten zamek z czerwonej cegły?
― Czy to nasz cel? — spytał Edgar. Patrzył teraz na miasto zbudowane u podnóża gór, nad którym górował czerwony zamek. Mury zewnętrzne, okalające stolicę, miały kremowy odcień. Byli jednak zbyt daleko, aby mógł rozpoznać barwy sztandarów zatkniętych na szczytach wież.
― Tam właśnie zmierzamy, ale wątpię, aby ktoś nas zaprosił na sam zamek — oznajmił ojciec. — Co najwyżej zobaczymy króla na jednej z ulic.
― Czemu musimy tam jechać? Nie mogliśmy zostać w Clearford? — spytał chłopiec.
― Nie ― odpowiedział ze smutkiem kowal. Kiedyś przywyknie do nowego miejsca. Tak jak ja przyzwyczaiłem się do Clearford. ― W Redcastle zarabia się więcej, a my potrzebujemy złota.
― Mięliśmy wystarczająco złota, więc dlaczego? ― drążył syn. Podmuch wiatru mocniej poruszył czerwonymi liśćmi okolicznych drzew. Większość listowia w królewskim lesie miała taki właśnie kolor. Mieszkający w jego okolicy ludzie mówili, że tam straszy. Inni zaś, że liście są czerwone, gdyż piły krew ofiar pomieszkujących tam dzikich bestii. Jeden ze znaczniejszych rodów Cavandoru, Oakfield, obrał sobie nawet za herb czerwony liść dębu, a jego włości nosiły nazwę Czerwonego Lasu.
― Zadajesz za dużo pytań. ― Rozmowa z synem rozdrapywała stare rany. Eric lubił syna za to, że zadawał pytania, a nie był zamkniętym w sobie młokosem. Teraz jednak jego dociekliwość była ponad ojcowskie siły. ― W Clearford było zbyt wiele smutnych wspomnień.
― Czy to dlatego, że mama umarła?
Powóz zatrzymał się, wprawiając w ruch dobytek znajdujący się na wozie. Siwy koń zaś parsknął i zakołysał łbem, ciesząc się z chwili odpoczynku. Podkute kopyta rozgrzebały nieco ubity, rozgrzany przez słońce gościniec.
― Tak. ― Ton mężczyzny był pełen smutku. Pomimo czterdziestu lat wyglądał na o wiele starszego. Żałoba i wieloletnia nędza zrobiły swoje. ― Każda chwila w tamtym mieście byłaby dla nas bolesna.
― Już dobrze, jestem tutaj. ― Chłopiec położył swoją dłoń na ramieniu ojca. ― Nie powinienem o tym mówić.
Mężczyzna objął go i poczuł bicie jego młodego serca. Tylko on mu pozostał na świecie. Jedyna osoba, dla której starał się żyć. Mogliby pozostać w objęciach, lecz kątem oka dostrzegli jeźdźca, który stracił kontrolę nad swoim kucykiem, który pędził w las. Wkrótce usłyszeli jego upadek i dobiegający z lasu jęk.
CZYTASZ
Serce i Stal [Korekta]
FantasiEdgar jest synem kowala, Edmund synem rybaka, a Agonist zbiegłym galernikiem. Prędzej czy później świat przemocy i intryg złączy ich losy. *** Książka zawiera sceny przemocy, tortur oraz treści niewskazane dla młodych odbiorców. *** W trakcie korekt...