- Jula, wstawaj bo zas sie do szkoły spóźnisz! - powiedziała do mnie mama wbijając mi do pokoju z buta.
- Yhy...- powiedziałam nieprzytomnie.
- Julka!
- Dobra, przecie sie nie pali! - powiedziałam złażąc na dół ubrana w piżame i kok na włosach w celu zjedzenia śniadania.- Dobra. Co my tu mamy? O tosty! - powiedziałam patrząc na blat kuchenny. Zjadłam tosty i popełzłam sie ubrac. Ubrałam sie w czarną bluzke z białą czaszką na przodzie, ciasne jeansy, skarpetki w mopsy no i moje białe conversy. Spiełam moje włosy w wysoki koczek.
- Julka!! - usłyszałam krzyk z dołu. Przestraszona, zbiegłam na dół. - C-c-co t-to jest?! - wyjąkała wskazując palcem na gryzonia chrupiącego ser.
- Mysz? - odpowiedziałam sarkastycznie.
- NO ALE CO ONA TU ROBI?!
- Je. - powiedziałam z miną poker face.
- No to ją,weź!
- Po co?? W czym ona Ci przeszkadza?!
- Za 5 minut ma jej tu nie być!
- Ale...
- Żadnych "ale"! - krzyknęła stanowczo.
- No dobra mały, chodź no tu - powiedziałam do malucha. Serio? Teraz uświadomiłam sobie że gadam do gryzonia. Co ja robie ze swoim życiem?! No okey.- Skoro już do Ciebie gadam może wymyśle Ci jakieś imie...Dobra...hm...Ciapek? Nie...to bardziej dla psa...O! Już wiem! Tomuś Tuptuś Pierwszy!
Poczekaj tu chwile kolego okej?10 minut później
- Aaaaaaaaa!!! - usłyszałam pisk mamy która prawdopodobnie znalazła Tomusia w swojej torebce...
***
Sory że zaś taki krótki rodzialik ale nie chciało mi sie więc wyszedł jaki wyszedł -,-NO I ZOSTAW COŚ PO SOBIE ;)