1.

128 14 8
                                    


- Dobrze mamo, będę na siebie uważał – Luke jęknął zirytowany, gdy jego rodzicielka po raz kolejny prowadziła monolog o tym, żeby w razie potrzeby zadzwonił do niej, gdyby coś się działo.

Gdy chłopak wysiadł z auta i pomachał matce, poczuł pewnego rodzaju zdenerwowanie, które przybrało na sile, kiedy obrócił się twarzą w stronę staro wyglądającego budynku. To był jego pierwszy dzień w nowej szkole. Zero kolegów, zero koleżanek, zero wiedzy o tym, gdzie jest jaka sala. Przytłaczało go to, że nie miał pojęcia, gdzie się udać, zwłaszcza, że zawsze był tym, który miał swoje życie uporządkowane.

Westchnął cicho pod nosem i poprawiając plecak spadający z jego ramion ruszył przed siebie z nadzieją, że nie będzie tak źle. Rozglądając się dookoła nie zauważył nic nadzwyczajnego. Kilka osób idących w stronę wielkich schodów (na których, swoją drogą, siedziało kilka uczennic) prowadzących do wejścia. Miejsce nie wydawało mu się takie złe, za jakie uważał je, gdy opowiadała o nim jego matka.

Gdy niebieskooki przekroczył próg szkoły, jego wrażenie wciąż się nie zmieniło. Zmieniła się natomiast liczba ludzi. Główny korytarz zawsze był przepełniony, tak było i dziś, kiedy Luke pierwszy raz się tu zjawił.

Nie lubił tłumów, więc szybkim krokiem ruszył prosto, starając się ignorować ciekawskie spojrzenia, które posyłali mu ludzie idący obok niego. Nerwowo rozglądał się na boki, próbując znaleźć miejsce, do którego miał udać się jako pierwsze. Sala historyczna.

Odnalezienie pomieszczenia zajęło mu dłuższą chwilę, zwłaszcza, że był zbyt nieśmiały, by zapytać o drogę. Mimo, że przebywał w tym budynku już około 15 minut, dalej nie czuł się na tyle swobodnie, by zaczepić przypadkową osobę i „wyciągnąć" z niej potrzebne mu informacje.

Zajmując miejsce w jednej ze środkowych ławek, Luke modlił się w duchu, by jego profesor okazał się miłym gościem, bo odkąd pamięta, historia była jego piętą Achillesową i to była wyłącznie wina nauczycieli. Na szczęście, pan Klinsky okazał się być naprawdę w porządku, dlatego całą lekcję rozmyślał nad tym, jak zadomowić się w nowej szkole.

_

Po lekcji historii, która wydawała się Lukowi trwać jedynie kilka minut, nadszedł czas na ukochaną geografię. Tym razem nie było tak pięknie. Chłopak przez całą przerwę szukał pomieszczenia, lecz jak na złość nie mógł go odnaleźć, a lekcja zaczęła się już kilka minut temu.

Lekko zgarbiony, wyglądający jak zagubiony szczeniak w końcu odważył się przełamać lody i odezwać do grupki chłopaków, którzy stali przy szafkach i którym widocznie nie spieszyło się na lekcje.

- Umm.. przepraszam – powiedział, próbując brzmieć pewnie, ale nie wyszło to tak jak zamierzał, gdyż głos załamał mu się już na początku zdania – ja jestem tutaj no...

Nie dokończył, gdyż dłoń chłopaka o czarnych włosach i niebezpiecznym wyglądzie uniosła się, powstrzymując blondyna przed dokończeniem swojej wypowiedzi. Blondyn dyskretnie przejechał wzrokiem po posturze faceta i z przykrością stwierdził, że tej wymiany argumentów nie ma szans wygrać.

Luke zesztywniał, widząc iskierki złości tańczące w oczach chłopaka, który w sekundę znalazł się bliżej niego, górując nad nim o kilka centymetrów.

- Spieprzaj stąd, cieniasie – splunął jadowicie w stronę wystraszonego blondyna, który tylko pokiwał lekko głową i zrobił tak jak mu nakazano.

Gdy oddalił się o kilka kroków, nagle obok niego wyrosła jakaś sylwetka, łapiąc go szybko za ramię i ciągnąc na drugi korytarz. Lukowi serce podeszło do gardła, kiedy jego umysł wypełniły myśli, że to może być jakiś kompan chłopaka, z którym przed chwilą odbył „miłą" pogawędkę. Jednak bardzo się zdziwił (pozytywnie), gdy przed jego oczami ukazała się burza złotych loków i zatroskane spojrzenie miodowych tęczówek.

- Zgaduję, że jesteś nowy – odezwał się nieznajomy podczas, gdy zdezorientowany Luke wpatrywał się w niego – co ja gadam, na pewno jesteś, skoro ich zaczepiłeś –zaśmiał się pod nosem.

Blondyn wciąż nie wiedział, jak ma zareagować, a drugi chłopak widząc jego zmieszaną minę szybko potrząsnął głową wystawiając w jego kierunku dłoń.

- Jestem Ashton – uśmiechnął się, tym samym dodając Lucasowi odwagi, by ten uścisnął jego rękę i również się przedstawił – a więc, dlaczego chciałeś popełnić samobójstwo, zaczepiając ich?

Niebieskooki przez chwilę myślał nad odpowiedzią, bo przez ten cały strach spowodowany posturą niebezpiecznego bruneta zapomniał, co tak naprawdę miał zrobić.

- Umm.. chciałem spytać o salę geograficzną – mruknął nieśmiało, a jego policzki oblał delikatny rumieniec.

- Ooo, to dobrze się składa, bo akurat mam lekcje w sali chemicznej, a to zaraz obok – Ashton ponownie rozciągnął usta w uśmiechu, a Luke widząc ten miły gest odwzajemnił go.

Chłopcy szli ramię w ramię, aż dostali się pod odpowiednie sale, a drogę umilała im rozmowa, w której w większej części uczestniczył Ash, aniżeli Lucas. Niebieskooki nie był typem osoby wygadanej, więc Ashton musiał wyciągać z niego informacje o tym kim jest, skąd pochodzi, kiedy się tu przeniósł. Natomiast Luke'a przytłaczała cała masa pytań, więc gdy zobaczył salę, którą szukał, szybko pożegnał się z tymczasowym kompanem i z lekkim zawstydzeniem z powodu spóźnienia wszedł do pomieszczenia.

Z czerwonymi policzkami grzecznie przeprosił panią profesor i wyjaśnił powód, dlaczego przyszedł kilka minut po dzwonku, jeszcze bardziej rumieniąc się, kiedy czuł na sobie spojrzenia całej klasy. Nauczycielka posłała mu wyrozumiały uśmiech i ręką wskazała na wolne miejsce, które chłopak natychmiastowo zajął.

_

Lekcja nie trwała zbyt długo, zwłaszcza, że Luke spóźnił się, a przez kolejną część wygładu przyglądał się swoim dłoniom, wstydząc się podnieść wzrok. Kiedy zadzwonił dzwonek, chłopak bez pośpiechu zebrał rzeczy i wyszedł z sali. Jak tylko przekroczył próg, obok niego znów pojawił się Ashton z uśmiechem przyklejonym na twarzy.

Luke od razu pomyślał, czy nie bolą go usta od tego uśmiechania się, ale widząc jak pozytywne było jego nastawienie, nie mógł sam utrzymać poważnej miny i delikatnie uniósł kąciki do góry.

- Więc jak podoba Ci się szkoła? – spytał ciemny blondyn idąc obok młodszego kolegi.

- Jest w porządku – odparł, patrząc przed siebie i lustrując wzrokiem ludzi, których teraz będzie widywał 5 razy w tygodniu.

Już Ashton miał rzucić kolejne pytanie w stronę Hemmingsa, gdy para idąca z naprzeciwka nie wpadła na niego o mało nie zwalając go z nóg. Wysoki ciemnooki chłopak, który przyciskał do ciebie ciało drobnej brunetki, odwrócił się w stronę Irwina gromiąc go wzrokiem.

- Patrz jak łazisz – rzucił, na co dziewczyna lekko zachichotała, chowając twarz w jego boku.

Luke od razu spojrzał w jej stronę, po czym przeniósł wzrok z powrotem  na chłopaka, który ciskał piorunami w stronę jego towarzysza. Gdy tylko Irwin przeprosił, para odeszła, ale Luke obejrzał się za siebie, ukradkiem spoglądając na postać brunetki, ale szybko otrząsnął się, gdy Ash pomachał mu dłonią przed oczami.

- Za wysokie progi – zaśmiał się, przywracając uwagę blondyna na siebie.

Ten tylko uśmiechnął się krzywo i ruszył przed siebie, co jakiś czas wzdychając.

Sam nie wiedział, czy pierwszy dzień zaliczyć do udanych, czy nie.

_

A więc witam w nowym ff z Lukiem Hemmingsem w roli głównej.

Na początek chciałabym was poinformować, że to opowiadanie jest w dużej części oparte na moich przeżyciach, ale chcąc je trochę urozmaicić, postanowiłam napisać większość z perspektywy Luke'a. Więc mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

Rozdziały będą dodawane regularnie 2 razy w tygodniu: poniedziałek i piątek (może się zmienić w przyszłości)

tt: perfcalumh


the boy who cried wolf // l.h [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz