Sumienie

21 2 1
                                    

Noc filmów zbliżała się coraz bliżej, a ja starałam się coraz bardziej zbliżyć się do Adama. Niestety zawsze coś mi stało na drodze. Albo ktoś. Bethany chyba nigdy nie skończy z ranieniem mnie i całuje się na środku korytarza z Jacem, po czym flirtuje z Adamem. Jace wywierca wzrokiem dziurę w mojej głowie, gdy z nim rozmawiam. Albo Sally, która zawsze przerywała nam niezłe początki flirtu. Widocznie mój plan jej się nie spodobał.

Stoję właśnie na balkonie z kubkiem termicznym w ręce i przyglądam się pierwszemu treningowi Adama, na którego go namówiłam. Jest za zimno by trenowali na polu, więc przez całą zimę będą się one odbywać tutaj, na hali. Popijam właśnie moja ulubioną herbatę cytrynowo-malinową by się rozgrzać. Musiałam zostać godzinę dłużej w szkole i poczekać na niego byśmy mogli razem do niego pójść, pouczyć się.

Jakoż iż Adam niedawno do nas się przepisał, ma spore tyły w bieżącym materiale, więc poprosił mnie bym mu pomogła. Bardzo się z tego ucieszyłam, choćby dlatego, że to nie ja musiałam go o to prosić. Muszę uważać by nie być za bardzo nachalna, bo efekt będzie odwrócony od zamierzonego. Mimo to bardzo denerwowałam się tym spotkaniem. Nie wiem co zrobię. Pocałować go? A może jedynie poflirtować? Czy może udać niedostępną? Nie miałam wprawy w zdobywaniu chłopaka. Zawsze to oni się do mnie kleili.

Nawet Jace.

Trening się skończył, a ja nadal nie wiedziałam co zrobić. W innej sytuacji zadzwoniłabym do Sally, ale już wystarczająco jest na mnie zła, z powodu mojego planu z Adamem. Sama nawet trochę zastanawiałam się nad jego sensem.

Zeszłam z balkonu by porozmawiać z Adamem, który właśnie tam tędy przechodził.

- hej - przywitałam się cicho. Co jest? Przed chwilą tryskałam radością, a teraz ledwo potrafię do niego zagadać. Czyżby po tym godzinnym rozmyślaniu, odezwało się we mnie poczucie winy? Adam stanął i przypatrzył się mi. Wszyscy już zdążyli zejść z hali, więc zostaliśmy tylko we dwójkę.

- hej - odpowiedział cicho, ale ciepło z uśmiechem - coś się stało?

- nie - odparłam z wymuszonym uśmiechem - po prostu chciałam wiedzieć, gdzie mamy się spotkać

- wiesz, ja się tylko przebiorę, więc poczekaj na schodach, ok?

- mhm - przytaknęłam.

Uśmiechnął się do mnie na pożegnanie i zniknął w korytarzu dzielącego hale z budynkiem. Co robić? Najchętniej bym wzięła i skoczyła z tego balkonu. Spokojnie Kira. Spokojnie. Będziemy się tylko uczyć.

Uniosłam głowę by wyglądać na bardziej pewną siebie, ale finalnie wyglądałam jak lalka Barbie. Tyle że brakowało mi tylko... długich blond włosów, długich nóg i wzrostu. TYLKO. Westchnęłam i potrzęsłam głową z swojej głupoty. Napiłam się łyk herbaty i ruszyłam przez korytarz, by przejść później do schodów. Popatrzyłam na komórkę. Żadnej wiadomości. Jezu, co będę obrażała się jak mała dziewczynka. Kiedyś ten spór między mną a Sally musi się skończyć. A szanse wzrastają w momencie gdy przyznam jej racje odnośnie planu... włączyłam dane komórkowe i weszłam na messengera. To najszybszy kontakt z Sally, bo prędzej wyłapie dźwięk tej wiadomości niż z smsów.

Ja: Proszę, pomóż mi...

Wysłałam, a jej miniaturka zdjęcia profilowego przesunęła się w dół. Odczytała ale nie odpisała.

Ja: Proszę... wiem że zrobiłam coś głupiego, a przynajmniej chciałam to zrobić. Miałaś racje co do tego planu...

Sally: Powtórz jeszcze raz.

Ja: Ugh. Ok. Oficjalnie ogłaszam, że ty, Sally Martin, miałaś racje, co do tego planu, który był okropny i idiotyczny.

Sally: Jestem usatysfakcjonowana tą wypowiedzią, więc odpuszczam ci winy.

Jeśli Nadejdzie JutroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz